Rozdział piętnasty

   - Dzień dobry. – Starsza, ale zadbana kobieta podeszła do stolika, przy którym Laura jadła śniadanie. Managerka od razu rozpoznała w niej mamę Thomasa. Zachęcającym uśmiechem zaprosiła ją do stołu i zaproponowała tosta. – Nie, dziękuję – odparła dość oschle. – Chciałam z panią porozmawiać.
- Słucham.
- Chodzi o mojego syna, Thomasa. To bardzo kochliwy i wrażliwy chłopak. Niewiele wie o życiu. Bardzo się cieszę, że znalazł sobie tutaj taką bratnią duszę jak pani, ale czy jesteście pewni, że to… miłość?
- Znamy się zaledwie dwa tygodnie. Na początku ludzie muszą się poznać, dotrzeć się. Ja go traktuję jako bardzo dobrego przyjaciela, ale Thomas ma chyba nieco inne zdanie wobec mojej osoby.
- Też mi się tak wydaje, dlatego zdecydowałam się na tą rozmowę. Pani ma silną osobowość, to od razu widać. Thomas jest kruchy. Wiele razy się zakochiwał i tyle samo razy miał złamane serce. Chciałabym go przed tym ochronić, dlatego muszę wiedzieć jakie zamiary ma pani wobec niego.
- Hm… Chyba jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o jakichkolwiek zamiarach. Podchodzę do naszej znajomości swobodnie, wiem, że w uczuciach nie można się śpieszyć i iść na skróty. Jak powiedziałam, Thomas to dla mnie dobry przyjaciel do którego mogłabym żywić głębsze uczucia, ale to wszystko przyjdzie z czasem. Chciałabym wrócić do Monachium i tam rozwijać naszą znajomość, bo tutaj, w biegu, to nie ma sensu. Rozumiem pani zdenerwowanie i obawy. Zapewne daje pani do myślenia również mój wiek.
- Tak. Martwi mnie to.
- Mnie też, ponieważ nie chciałabym być niańką dla Thomasa, a póki co, tak to właśnie wygląda. Musi zmężnieć, nabrać odwagi, pewności siebie.
- Obawiam się, że to nie nastąpi.
- Mogę jedynie pani obiecać, że postaram się nie skrzywdzić pani syna. Jeśli nam nie wyjdzie, to wyjaśnię mu to racjonalnie. Myślę, że on też zdaje sobie sprawę z tego, że jesteśmy kompletnie różni. Mówiłam mu to wiele razy, powtarzam, że będzie nam ciężko stać się jednością, ale on jest uparty.
- Po ojcu. Mój mąż też bardzo długo zabiegał o moje względy.
- Wolałabym, aby skupił się tylko na grze, bo ta pozostawia wiele do życzenia, ale nic nie mogę poradzić. Nawet jakbym dała mu teraz definitywnego kosza, to nic by to nie dało, bo Thomas się po prostu uparł i nie przyjmuje mojego sprzeciwu. Widujemy się codziennie, więc to dodatkowo utrudnia całą sytuację.
- Powrót do Monachium będzie najlepszym rozwiązaniem.
- Zgadzam się.
- Pani Lauro! – Do stolika podeszła Tamara. – Przepraszam, że przeszkadzam, ale pan Flick wszędzie pani szuka. Ponoć potrzebuje jakiś dokumentów, które ma pani na biurku. Są koniecznie potrzebne do dzisiejszego treningu.
- O Matko! Całkowicie zapomniałam. Masz – powiedziała, wręczając stażystce klucz do swojego pokoju. – Albo nie. Sama to zrobię. Wybaczy pani – zwróciła się do matki Thomasa. – Zaraz wracam.
- Dobrze, to może ja dotrzymam pani towarzystwa – zaproponowała Tamara z chytrym uśmieszkiem i zajęła miejsce Laury. – To jest pani mamą Thomasa?
- Tak, to mój syn.
- Bardzo go lubię. Poznaliśmy się pierwszego dnia i od razu złapaliśmy świetny kontakt.
- To bardzo miło.
- Tak, ale ostatnimi czasy nasza przyjaźń przeżywa poważny kryzys, ponieważ pani Kessler…
- Tamara! – Nagle po restauracji rozniósł się donośmy głos Toniego. – Wszędzie cię szukałem! Gdzieś ty się ukrywała?
- Toni? Co ty robisz? Nie przeszkadzaj mi, ja tu teraz rozmawiam – powiedziała, posyłając zażenowany uśmiech pani Caroline.
- Przecież widzę! Ale jesteś mi koniecznie potrzebna. Chodź, musisz mi pomóc. – Chłopak podszedł do dziewczyny i chwyciwszy ją za ramiona, podniósł z krzesła. – Przepraszamy panią bardzo – dodał, odciągając koleżankę.
Kiedy wyszli z restauracji i znaleźli się na tyle daleko, że matka Thomasa nie była w stanie ich usłyszeć ani zobaczyć, Toni zacisnął dłonie na ramionach blondynki i bardzo donośnym głosem, powiedział:
- Co ty wyprawiasz do cholery?
- Jak to co? Chciałam jej wszystko opowiedzieć. Skoro ty ani nikt inny tutaj nie ma wpływu na Thomasa, to może jego własna matka będzie miała! Laura zrujnuje mu życie!
- Co ty wygadujesz? Zastanów się przez chwilę. Myślisz, że ja mam czas i ochotę tak latać za tobą po całym hotelu i patrzeć, czy przypadkiem nie robisz czegoś głupiego?
- Nikt cię o to nie prosi. Mam cię dość, Toni!
- Z wzajemnością! – rzucił i odwracając się na pięcie poszedł do swojego przyjaciela, aby go ostrzec przed Tamarą.

- Słuchaj, stary – powiedział, wchodząc z impetem do sypialni Thomasa. – Musimy pogadać.
- Teraz nie mogę. Idę pożegnać się z rodzicami. Dzisiaj po naszym treningu wracają do Niemiec i nie będę miał czasu się później z nimi zobaczyć.
- Ale musisz mnie wysłuchać. To bardzo ważne!
- Dobrze, to powiesz mi później.
- Thomas!
- Toni, naprawdę nie teraz – powiedział, wychodząc z pokoju.
- Jak ja was nienawidzę! – krzyknął Toni sam do siebie. – Ja chciałem was ostrzec i jeśli coś się stanie, to nie będzie moja wina!

- Pani, Lauro? – Młoda blondynka zaglądnęła do pokoju swojej mentorki.
- Słucham cię – powiedziała, nerwowo przekładając dokumenty na biurku. Krzątała się i ewidentnie czegoś szukała.
- Mam dla pani dokumenty od pana Flicka.
- Połóż.
- Ale to nie może czekać. Kazał mi je zaraz przynieść z pani podpisami.
- Co? Muszę je sprawdzić, przeanalizować. Co on z choinki się urwał?
- Bo tak naprawdę, to… Pan Flick dał mi je dzisiaj rano, tylko że potem miałam inne zajęcia i w rezultacie zapomniałam o nich.
- Słucham? Tamara czy ty jesteś niepoważna? Pokaż to – powiedziała, biorąc od blondynki plik dokumentów. – Sprawozdania? I naprawdę dopiero teraz mi to przynosisz? Idź do Flicka i powiedz mu, że przez twój błąd nie dam rady teraz tego przejrzeć. Poza tym się śpieszę, bo muszę iść na dół coś załatwić z Joachimem.
- Ale pan Flick bardzo naciskał. Potrzebuje tego na wczoraj.
Laura westchnęła i jeszcze raz zajrzała w papiery.
- On to sprawdzał? – zapytała.
- Tak. Wszędzie są jego podpisy – powiedziała, wskazując na parafy drugiego trenera.
- Dobrze, że Hans jest bardzo dokładny. Mam nadzieję, że można mu ufać. – Laura chwyciła za pióro i podpisała wszystkie dokumenty. – Zabieraj mi to stąd – dodała, wręczając jej papiery. – A na przyszłość przynoś mi to od razu. Choćby się waliło i paliło.
- Dobrze. Bardzo przepraszam – powiedziała, wychodząc.
Tamara zamknęła za sobą drzwi i spojrzała na kartki, które trzymała w dłoni. Na jej twarzy zagościł szczwany uśmiech. Przegryzła dolną wargę i uznała, że musi zadzwonić. Z radością ruszyła w kierunku gabinetu Flicka, a potem do swojego pokoju.
Wzięła do ręki telefon komórkowy i wykręciła numer.
- Pan Jay? Tutaj Tamara.
- Cześć. Co tam?
- Mam podpis dla pana.
- Poważnie? Tak szybko?
- Jak mówię, to działam. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych.
- Właśnie widzę. Super! W takim razie musimy się koniecznie spotkać.
- Jutro?
- Tak. O tej samej porze, w tym samym miejscu, co wcześniej.
- Zrozumiałam.
- Do zobaczenia.
- Do widzenia.

__________
Nieco krótszy, ale równie beznadziejny. 
Jeszcze dwa i epilog.

Rozdział czternasty


- Słuchaj stary, dzieją się tutaj naprawdę dziwne rzeczy. – Zafrasowany Toni przysiadł się do śniadaniowego stołu Thomasa. – Byłem wczoraj wieczorem w ogrodzie, musiałem pomyśleć. Siedzę i patrzę, a tam…
- Chłopaki, słuchajcie! – Nagle nad ich głowami pojawił się Bastian. – Jest pomysł, aby wieczorem wybrać się na miasto. Joachim dał nam wolną godzinkę. Piszecie się?
- Może…
- No bo wiecie – rzekł, przysiadając się. – Lukas, Mario i Miro mieli urodziny, których nie świętowaliśmy. Trzeba to oblać, bo następna taka okazja dopiero za rok, nie? – zaśmiał się. – A wiecie jak to będzie za rok? Nie będziemy razem, bo nie ma żadnego turnieju. Będziemy w różnych częściach świata. W ogóle rzadko gdzieś razem wychodzimy. Nie bądźcie łajzy, tylko chodźcie!
- Dobrze pójdziemy – zdenerwował się Toni. – Czy teraz zostawisz nas samych?
- Jejku, jakiś ty się nerwowy zrobił. W zasadzie to mam do was jeszcze jedną sprawę. Bo chodzi o to, że zgubiłem telefon, a koniecznie muszę zadzwonić do mojej lubej – zaśmiał się. – No nie patrzcie tak, to mama.
- Masz i zejdź mi z oczu – powiedział Kroos.
- Dzięki stary! Ty to jesteś kumpel pierwsza klasa. Ale liczysz się z tym, że twoje środki na telefonie mogą zostać całkowicie wyczyszczone? Moja mama to taka gaduła, że szok! A taka aparatka – śmiał się. – Opowiedziałbym wam co nieco, ale nie będę jej zawstydzać.
- Bastian, idź już.
- Dobra, dobra… Oddam za pięć minut – powiedział, wskazując na telefon i odchodząc od stolika.
- Wreszcie, co za beznadziejny typ! Nie mogę uwierzyć, że my się z nim przyjaźnimy. Z wiekiem jest coraz gorszy.
- Chciałeś mi coś powiedzieć…
- Tak! Wczoraj siedziałem w ogrodzie i odpoczywałem. I nagle patrzę, a tu idzie…
- Thomas! – Do przyjaciół podeszła Laura. – Przeszkadzam?
- Tak.
- Nie.
Laura posłała chłopakom zmieszany uśmiech.
- Nie przeszkadzasz – powiedział Thomas.
- Wybieram się na plażę. Masz ochotę się przyłączyć?
- Oczywiście – odparł zadowolony. – Sorry, Toni. Pogadamy później.
- Pa! – powiedziała Laura i wraz z młodym piłkarzem zniknęła za drzwiami hotelu.
- Jak człowiek ma coś ważnego do powiedzenia, to go ignorują. A przyjdzie taki Bastian i wszyscy go słuchają jak zahipnotyzowani! Ja pierdziule, co za drużyna!

Laura i Thomas zapuścili się w najdalsze zakamarki plaży tak, aby nikt ich nie zobaczył. Potrzebowali chwili tylko dla siebie, zwłaszcza, że ostatnimi czasy nie układało się między nimi najlepiej.
Usiedli na drewnianym pniu, który spadł z klifu znajdującego się za nimi. Zwrócili swoje twarze ku zachodzącemu słońcu i trzymając się za ręce odpłynęli w świat marzeń.
- Nie mogę doczekać, kiedy wrócę do Monachium, do domu – powiedziała Laura. – Tęsknię za nim.
- Ja też.
- Mieszkasz sam?
- Tak. Mam mieszkanie na obrzeżach. Moi rodzice mieszkają nieopodal.
- Właśnie! A co z twoimi rodzicami?
- W jakim sensie?
- Co powiedzą jak odkryją, że związałeś się ze starą babą?
- Laura… - powiedział, czule całując ją w skroń. – Nie starą, a dojrzałą, doświadczoną i mądrą. Moi rodzice są bardzo radykalni i staroświeccy. Na pewno nie będą zadowoleni, ale w końcu to ja się z tobą wiążę, a nie oni.
- Zawsze kłody pod nogi…
- Damy radę. Razem jesteśmy silniejsi.
- Martwię się… Bardzo chciałabym mieć kogoś takiego jak ty. Kogoś kto mnie rozumie i wspiera. Ale zdaję sobie sprawę, że nasz „związek” odbiega od standardów. Boję się tego, co powiedzą ludzie z mojej branży. Nigdy nie łączyłam życia prywatnego z zawodowym, a tu proszę!
- Za bardzo przejmujesz się opiniami innych ludzi.
- Taka już jestem.
- Nie ma ludzi idealnych.
- Wiem, ale dążę do perfekcji. I wiesz, że ty też musisz być perfekcyjny.
- Nie jestem.
- Staraj się. Wszystko w moim życiu jest wysokiej klasy: mieszkanie, samochód, praca… Nawet mój pies musi być championem. Dlatego i ty powinieneś się wykazać i być najlepszy w swojej drużynie, a może i na świecie.
- Ale ja nie zależę tylko od siebie. Uprawiam sport zespołowy i tam liczą się wszyscy, nie tylko ja.
- Przecież grasz w Bayernie. To chyba dobry klub.
- Bardzo, ale mimo wszystko potrzebuję kolegów do osiągnięcia sukcesu. Nie możesz stawiać mi takich wymogów, bo ja ich nie spełnię.
- No i widzisz, Thomas? Widzisz? Ja słowo, a ty dziesięć.
- Zrozum…
- Rozumiem. Nie rozmawiajmy o tym teraz. Aura tego miejsca jest zbyt piękna na kłótnie.
- Laura, na mecz przyjeżdżają moi rodzice. Chcę, abyś ich poznała.
- Proszę? To nie za szybko? To chyba nie jest dobry pomysł.
- Najlepszy z możliwych. Chcę tego.
- Thomas…
- Laura, koniec kropka – powiedział. – Poznasz moich rodziców przed ćwierćfinałem. Postanowione.
- No i wreszcie mi się podobasz – rzekła z zawadiackim uśmiechem i pocałowała Thomasa prosto w usta.

22 czerwiec 2012 rok. Drugi ćwierćfinał Mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie. Mecz Niemcy – Grecja.
Laura odziana w narodowe barwy weszła na trybunę i zajęła miejsce w specjalnej strefie dla rodzin i bliskich. W tłumie wypatrzyła sympatyczną małżonkę Joachima Löwa oraz żonę i dzieci Miroslava Klose. Wszystkich rozpoznawała ich bez problemu, bowiem każdy miał na sobie koszulkę z nazwiskiem swojego męża/ojca/kuzyna/brata.
Zeszła niżej aż do najniższego rzędu, wyraźnie zadowolona, że udało jej się uniknąć spotkania z rodzicami Thomasa. Mieli lekkie opóźnienie i mieli przybyć od razu na stadion. Wypatrywała ludzi z nazwiskiem Müller na plecach. Zobaczyła ich dopiero wówczas, kiedy doszła do najniższego rzędu. Siedzieli dokładnie w tym samym miejscu, które miała za chwilę zająć.
- Cholera – przeklęła pod nosem i ruszyła ku krzesełku. – Dzień dobry – powiedziała do starszego małżeństwa. – Nazywam się Laura Kessler i jestem managerem reprezentacji.
- Dzień dobry. Carolina Müller, mama Thomasa.
- Bardzo mi miło. Thomas mi wiele o państwie opowiadał.
Laura posłała im uśmiech, bo z głośników stadionu rozległ się dźwięk hymnów narodowych. Mecz rozpoczął się z wielkim impetem, jednak na bramki przyszło czekać aż do 39. minuty.
Po przerwie było już znacznie lepiej. Niemcy pewnie zmierzali do półfinału, pokonując Greków 4-2.
Po meczu piłkarze oraz ich rodziny wrócili do hotelu. Nie było wielkich szaleństw, ale nikt nie odmówił sobie symbolicznej lampki szampana. Miła atmosfera udzieliła się wszystkim, nawet trenerowi, który zapowiedział dwa wolne dni dla wszystkich.
- Lauro, pozwól na moment. – Thomas dostrzegłszy w tłumie swoją ukochaną, zaprosił ją do stolika zajmowanego przed swoich rodziców. – To Laura Kessler. Pani manager reprezentacji i zdecydowanie najpiękniejsza jej część – zażartował. – A to moi rodzice.
- Wiem, mieliśmy przyjemność poznać się na stadionie – odparła kobieta, uśmiechając się do małżonków. – Mam nadzieję, że dobrze się państwo bawią.
- Wyśmienicie!
- Mamo, tato, Laura to nie jest obojętna mi osoba. Pamiętajcie jak opowiadałem wam o pewnej dziewczynie, która wpadła mi w oko?
- To ta pani? – zdziwiła się Carolina. – Kochanie, ale…
- Wiem mamo, że nie jesteśmy zwykłą parą, ale to mój świadomy wybór. Chciałem, abyście się poznali, bo bardzo mi na tym zależało. Teraz mam przeczycie, że to był dobry krok. Tylko póki co zachowajcie to dla siebie. Nasz związek owiany jest tajemnicą i do zakończenia mistrzostw tak musi pozostać, prawda?
- Tak – przytaknęła nieśmiało Laura.
- Pani Kessler. – Brunetka za swoimi plecami usłyszała głos Joachima. – Proszę do nas. Chciałbym pani kogoś przedstawić.
- Już idę. Przepraszam, ale obowiązki wzywają – powiedziała do rodziców Thomasa. – Było mi bardzo miło. Udanej zabawy. Już idę, Jogi!
- Synku… - rzekła Carolina, kręcąc głową z dezaprobatą. – Rozumiem, że się zakochałeś, ale… Po pierwsze, ta pani jest twoją przełożoną. Tak nie wypada. Po drugie, w ogóle do siebie nie pasujecie. Ona jest dystyngowana. Jej partner powinien być poważnym biznesmenem, a nie sportowcem. A po trzecie… Thomas, ile ona ma lat?
- Jest starsza, ale to nie ma znaczenia. Zależy mi na niej.
- Ale co ludzie powiedzą?
- To mnie nie interesuje. Nigdy nie przejmowałem się opinią innych i nie zamierzam tego robić. Mam przeczucie, że Laura jest kobietą mojego życia i będę o nią walczyć.
- Nie podoba mi się to, synku…
- Wiem, mamo. Ale postaraj się to zaakceptować, dobrze?
- Postaram się… 

__________
Mdłe jak flaki z olejem... 

Rozdział trzynasty

   Thomas oraz jego dwaj koledzy Toni oraz Bastian, wybrali się do hotelowego SPA, aby nieco się zrelaksować po ciężkim treningu. Zażywali kąpieli w basenie oraz masaży, które zawsze bardzo ich rozluźniały. Doskonale się dogadywali, ponieważ cała trójka na co dzień grała w jednym klubie. Zazwyczaj razem spędzali samotne wieczory w monachijskich klubach, które często odwiedzali. Bastian był specyficzny, dlatego zdarzało się, że działał na nerwy młodszym kolegom, ale w czasie dobrej zabawy nie zwracali na to uwagi. I tak było tym razem. Schweinsteigerowi buzia się nie zamykała, trzepał ozorem jak baba, więc Toni oraz Thomas założyli na uszy słuchawki i włączyli sobie swoją ulubioną muzykę.
- Po powrocie do domu powinniśmy się umówić na jakieś piwko – mówił. – Przydałoby nam się poderwać jakieś panienki, bo te Polski strasznie nieugięte są. Ładne, ale mogłyby być bardziej otwarte i skore do zabawy. A może one nas po prostu nie znają, co? W Niemczech jesteśmy sławni i rozpoznawalni, a tutaj? Szlag wie! Zresztą co mi po takiej dziewczynie, która ani słowa po niemiecku nie umie, nie uważacie? Mam swoje lata, powinienem się ustatkować, ale cholera nie mogę. Za dużo ładnych dziewczyn się wokół mnie kręci – zaśmiał się.
- Cześć, chłopaki! – Do piłkarzy dołączyła Tamara, ubrana jedynie w dwuczęściowy strój kąpielowy. – Cześć, Thomas – przywitała się z miłym uśmiechem. – Co robicie?
- Co chcesz? – zapytał Toni, wyciągając słuchawki z uszu. Jego śladem podążył Thomas, który pierwszy raz uraczył obdarzyć blondynkę spojrzeniem.
- Myślałam, że to wolna przestrzeń i nie muszę się pytać o pozwolenie, aby tu przebywać…
Dziewczyna usadowiła się na leżaku obok Thomasa. Niemiec był nieco zszokowany zachowaniem swojego kolegi i nie rozumiał, dlaczego Toni jest tak niemiły dla Tamary.
- Co słychać? – zapytał.
- W porządku. A co u ciebie?
- Podobnie. Zresztą, po wygranym meczu nie może być inaczej. Ostatnio niezbyt często cię widywałem. Wszystko w porządku?
- Tak, miałam dużo pracy.
- Ciekawe – prychnął Toni.
- A z Laurą wszystko w porządku? Po tym incydencie z jej gabinetem i kluczami…
- Tak. Nie ma na razie innych problemów. Głupio się zachowałam, przeprosiłam ją za to i póki co jest okay.
- Fajnie…
- Przestańcie tak siedzieć i pierdzielić o niczym tylko wskakujcie do basenu! – krzyknął nagle Bastian, chlustając w ich stronę wodą. – Tamara jesteś dla mnie ciut za młoda, ale kąpiel z piękną dziewczyną to zawsze wielka frajda. Ej! A nie opowiadałem wam jaką wczoraj miałem kąpiel – zarechotał. – Oj, co to był za dzień!
- Co masz na myśli? – zapytał Toni, wchodząc do wody. Za nim podążył Thomas oraz Tamara.
- Spotkałem się z Laurą.
Na te słowa Thomas zareagował automatycznie, co nie umknęło uwadze Tamary.
- Zaprosiłem ją na spacer. Poszliśmy na plażę, a potem na karuzelę. Cieszyła się jak dziecko. Co chwilę powtarzała, że nie pamięta, kiedy ostatni raz bawiła się tak dobrze. Potem poszliśmy na takiego pływającego za motorówką banana! Ale frajda! Musicie tego koniecznie spróbować. Laura powiedziała, że nie umie pływać. Myślałem, że padnę! I nie ukrywam, że lekko rozbujałem tego banana. Czułem się jak bohater, kiedy taka przestraszona wszczepiła się w moje ramiona – zarechotał.
W Thomasie się zagotowało. Ścisnął dłonie w pięści i ze wściekłością w oczach ruszył na Bastiana. Mężczyzna przerażony i zdezorientowany starał się bronić, ale nie wiedział przed czym tak właściwie się broni. O co chodzi? Przecież nic nie zrobił!
- Jak mogłeś to zrobić?
- Ale co?! Thomas, o co chodzi?!
- Powiedziała ci, że nie umie pływać, a mimo to poszła z tobą, bo ci zaufała. Sądziła, że jest bezpieczna, że nic jej nie grozi. Bała się. A ty bezczelnie i z premedytacją wywróciłeś ponton i naraziłeś ją na niebezpieczeństwo! Co z ciebie za facet?!
- To miała być tylko dobra zabawa!
- Ale nie była!
- Dajcie spokój, chłopaki. – Między dwóch rozłoszczonych mężczyzn weszła nagle Tamara, starając się zaprzestać rękoczynom. – Laura to duża dziewczynka, na pewno miała kapok i inne zabezpieczenia. Nic by się jej nie stało. Dajcie spokój, naprawdę.
Thomas zachował milczenie, ale jakby jego oczy mogły mówić, to na pewno nie byłyby to cenzuralne słowa. Odszedł nawet nie patrząc na kolegów. Swoje kroki od razu skierował w stronę pokoju Laury.
- Cześć, Thomas – powiedziała na jego widok. Chłopak zamknął za sobą drzwi z trzaskiem i od razu zaatakował.
- Możesz mi powiedzieć, co ty do cholery robiłaś z Bastianem nad morzem?
- Spacerowałam, a potem dobrze się bawiłam. O co się burzysz?
- Dobrze wiesz, że on na ciebie leci. Nie ufam mu i nie chcę, abyś się z nim spoufalała. Jesteś jego przełożoną, więc wyznacz jakieś granice przyzwoitości.
- Przypominam ci, Thomas, że jestem i twoją przełożoną. Naprawdę chcesz, abym wyznaczyła granice? Możemy powrócić do moich zasad z początku zgrupowania.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Karuzele, zabawy w wodzie? Co to w ogóle ma być?
- Jesteś chorobliwe zazdrosny i nie podoba mi się to. Nie masz ufać Bastianowi, tylko mnie. A ja jestem stała w uczuciach, wbrew temu, co mówi o mnie Jay. A poza tym, nie będę ci się z niczego tłumaczyć. Jestem dorosłą kobietą i mam prawo robić to, co mi się podoba. Miałam ochotę na spacer, to na niego poszłam. Proste.
- Nie traktuj mnie jak dziecko!
- Wcale tego nie robię, co nie zmienia faktu, że tak się właśnie zachowujesz. Opanuj emocje, Thomas. Ufaj mi.
- Jestem strasznie ciekaw jak ty byś się zachowywała jakbym tak hulał po okolicy z Tamarą…
- Z Tamarą? A czemu akurat z nią?
- Bo to jedyna dziewczyna tutaj.
Nie wiedzieć czemu, ale Laurę zabolało wspomnienie imienia swojej stażystki. Wiedziała, że nie jest ona obojętna na względy Thomasa. Zdawała sobie sprawę też z tego, że młoda dziewczyna jest odpowiedniejsza dla Müllera. Czuła, że związek z nim to błąd, bo on za kilka lat pożałuje swojej decyzji. Będzie oglądać się za dziewczynami w swoim wieku, a ją starą i niedołężną porzuci. A Laura nie może pozwolić sobie na zdrady.
- Wiesz co, Thomas? Może lepiej będzie jak wrócimy do naszych pierwotnych relacji.
- Słucham?
- Nie chcę się angażować w coś, co nie ma sensu. Ty zawsze będziesz woleć młodsze dziewczyny. Nie mam z nimi szans, zbyt wiele przeszłam w życiu, aby po raz kolejny sparzyć się na nieudanym związku. Zakręć się wokół Tamary. Ona cię lubi, a ty ją.
- Przestraszyłaś się tego co o nas gadała?
- Nie. Ja po prostu wiem, że nam się nie uda. Znam siebie, ale nie jestem w stanie się zmienić dla ciebie. Lubię przebywać w męskim towarzystwie, lubię adorację, flirty. I ktoś, kto tego nie rozumie nie może być moim facetem.
- Przecież się staram.
- Jesteś strasznie uparty, a ja od początku mówiłam ci, że nie będzie łatwo. Lubię cię, dlatego chcę dla ciebie jak najlepiej. Poszukaj sobie innej dziewczyny.
- Chyba żartujesz.
- Thomas, męczy mnie to wszystko! To całe ukrywanie się, walka z Tamarą i Jayem, twoje awantury o Bastiana. Marzę o tym, aby to Euro się wreszcie skończyło. Chcę wrócić do domu, pobyć sama ze sobą, wziąć się za normalną pracę, a nie użeranie się z bandą facetów.
- Do końca zostało tylko kilka dni. Wytrzymasz.
Dała za wygraną. Nie była w stanie walczyć z Thomasem. Postanowiła, że wytrzyma do końca. Wrócą do Monachium, zaczną żyć swoim życiem i wówczas stwierdzi, czy to wszystko ma jakikolwiek sens. Mimo wszystko Thomas był miłym chłopakiem, ale póki co, ciągle się kłócili. To Bastian sprawiał, że się uśmiechała i cieszyła. To z nim odkrywała uroki życia na nowo.
- Spróbuję – powiedziała, ciężko wzdychając.

Powoli zapadał zmierzch. Toniemu znów do głowy przychodziły głupie myśli, a wszystko przez to, że znów nie zagrał wielkiego meczu. Na boisku, w meczu z Danią, spędził zaledwie dziewięć minut. To prawie nic! Już nie wiedział, co robić, aby zaimponować trenerowi. Na treningach dawał z siebie wszystko. Jogi powtarzał, że to docenia, ale nic poza tym. On chciał grać! Skoro w fazie grupowej nie dostał swoich szans, to niemalże pewne jest to, że w fazie pucharowej również ich nie dostanie.
- Przechlapane!
Leżąc na ogrodowym leżaku, spoglądał w niebo i oglądał migoczące gwiazdy. Nagle usłyszał jakieś szelesty. Wytężył wzrok i między drzewami dostrzegł wiotką, kobiecą sylwetkę. Długie włosy powiewały na wietrze, a okulary spadały z nosa.
- Tamara?
Zdziwiony postanowił podążyć jej śladem. Doszedł aż na plażę, gdzie zza wydm wyłoniła się wysoka postać w skórzanej kurtce. Tamara podeszła do mężczyzny i rozpoczęła rozmowę. Toni chciał podejść bliżej, aby ich podsłuchać, ale nie mógł, bo nie miał się gdzie skryć. Dostrzegł jednak, że owym mężczyzną był Jay. Zaintrygowało go to. Był wściekły, że nic nie słyszy. Zauważył, że dziewczyna odbiera od faceta plik dokumentów, poczym wraca do hotelu.
- Cholera jasna! O co tu chodzi? 

__________
Ku mojej wielkiej radości zbliżamy się do końca. Jeszcze cztery i epilog. 
Przepraszam za błędy, ale nie chciało mi się sprawdzać :P

Rozdział dwunasty


Niemcy wygrali mecz z Danią, dzięki czemu uplasowali się na pierwszym miejscu w swojej grupie i za pięć dni mieli zagrać ćwierćfinał z Grekami na gdańskiej Arenie.
Jak łatwo się domyślić, nastoje w drużynie były szampańskie. Nawet Laurze się udzielił entuzjazm zawodników i całego sztabu, bo ich sukces był także jej sukcesem.
- Przeszkadzam? – Laura siedziała w hotelowym ogrodzie, na trawie, i czytała swoją ulubioną książkę. Korzystając z tego, że dziś zawodnicy mieli kompletnie wolny dzień, mogła sobie na to pozwolić. Ona także dostała kilka wolnych godzin, ale wieczorem musiała wracać do pracy i pozałatwiać sprawy na jutro.
- Nie – odparła i przywitała Bastiana serdecznym uśmiechem. Chłopak przysiadł się do niej, wręczając kartkę papieru.
- Mam tutaj listę dla ciebie. Spisałem wszystkie prośby chłopaków odnośnie biletów na mecz. Gramy praktycznie u siebie i nasze rodziny chciałaby się licznej tutaj pojawić.
- Zobaczę co da się zrobić.
- Dzięki – odarł z uśmiechem i wystawił buzię do słońca. – Może masz ochotę na spacer?
- A wiesz, że chętnie.
Tocząc niezobowiązującą rozmowę o wczorajszym meczu, powędrowali w stronę plaży i morza. Laura uwielbiała te okolice, morze od razu przypadło jej do gustu. Odwiedzała je codziennie rano podczas joggingu i zawsze wracała do hotelu uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Zapraszasz rodzinkę na mecz? – zapytał Bastian. – Nie widziałem, aby cię ktoś odwiedzał, a przecież można.
- Nie mam rodziny – odparła smutno. – Jestem sama na świecie, ale nie chcę o tym mówić.
- Jasne, przepraszam.
- Do ciebie ktoś przyjeżdża?
- Tak. Cała rodzinka, przyjaciele, znajomi. Jestem towarzyskim chłopakiem.
- Widać.
- O! Patrz, karuzela! Idziemy?
- Oszalałeś?
Przed oczami Laury stanęła wielka karuzela, która zazwyczaj znajduje się w wesołych miasteczkach. Duża, wysoka, krzesełka na linach, zawieszone kilka metrów nad ziemią. Przerażające! A poza tym dla Laury takie zabawy to już przeszłość. Nie jest przecież dzieckiem, ale dorosłą i poważną kobietą, pracującą na ważnym stanowisku.
- No weź! Fajnie będzie – powiedział chłopak, chwytając ją za rękę i ciągnąc do kasy.
- Bastian, to naprawdę nie jest dobry pomysł. Ja się nie nadaję do takich rzeczy.
- Och przestań!
Kilka minut później Laura siedziała już na krzesełku karuzeli i kurczowo trzymała się lin. Spoglądając w dół widziała uśmiechniętych plażowiczów, dzieci, które zbierały drobne monety wypadające z kieszeni bawiących się na huśtawce. Bastian siedział tuż przed nią, odwracał się co chwilę i śmiał się nie niebogłosy, widząc przerażoną minę pani manager.
- Ja cię kiedyś zabiję, Bastian! – krzyknęła, kiedy karuzela ruszyła.
Mimo całego strachu, zabawa na karuzeli okazała się super pomysłem. Nie było tak strasznie jak to wyglądało z dołu. Laura świetnie się bawiła. Śmiała się, krzyczała, piszczała! Nie pamiętała, kiedy ostatni raz tak dobrze spędziła wolny czas.
- Ale emocje! – powiedziała, stojąc już na ziemi i poprawiając zmierzwione włosy. – Fajnie było.
- A będzie jeszcze fajniej. – Bastian stał z twarzą skierowaną ku morzu i z uśmiechem przyglądał się pewnemu żółtemu pontonowi. Przypominał banana i był ciągnięty przez motorówkę.
Laura patrzała na jego twarz, ale miała nadzieję, że Bastian nie myśli o tym poważnie. Obróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku hotelu, mając nadzieję, że piłkarz zrobi to samo. Jednak nie zaszła daleko. Od razu poczuła na swoim nadgarstku uścisk.
- A dokąd ty się wybierasz? Idziemy na banana!
- Puknij się w łeb – powiedziała, stukając w jego czoło. – Boję się tego.
- Czemu? Fajnie będzie. Chodź!
- Bastian, ale nie mamy kostiumów. Ja mam dżinsy, ty szorty i taką ładną koszulkę. Daj spokój. Przyjedziesz sobie później z kolegami.
- Laura!
- Nie chcę. – Pomimo tego, że zapierała się rękami i nogami, to jednak znalazła się przy ludziach obsługujących tą piekielną maszynę. Panowie zdziwili się, widząc ich ubrania, ale jak to Bastian powiedział – raz się żyje.
Zdjęli buty, założyli kapoki i czekali na swoją kolej. Laura była naprawdę przerażona. Stąpała z nogi na nogę, nerwowo bawiąc się palcami.
- Bastian – powiedziała, podchodząc do niego na tyle blisko, aby nikt nie usłyszał ich rozmowy. – Bo jest taka sprawa…
- Co? Mów głośniej, bo nie słyszę.
- Bo ja nie umiem pływać.
- Co? Nie słyszę.
- Nie umiem pływać, jasne? – krzyknęła, na co Bastian zareagował porażającym rechotem. Patrzył na nią z niedowierzaniem, a Laura niemalże zrobiła się purpurowa ze wstydu. Zezłoszczona odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. – Gbur jeden, jakim prawem się ze mnie śmieje – mówiła sobie w myślach.
- Zaczekaj, zaczekaj. Laura, zaczekaj. No, przepraszam – powiedział, starając się ukryć śmiech. – Przepraszam.
- Nie chcę iść na tego banana. 
- Ale nic ci nie będzie. Masz kapok, na motorówce jest ratownik, a poza tym jedziesz ze mną. Przy mnie nic ci nie grozi, jesteś bezpieczna. Jak spadniesz, to wskoczę za tobą i cię wyciągnę.
- Nie. Boję się.
- Musisz w końcu przełamać swoje lęki. Chodź! Zobaczysz, że będzie fajnie.
I tak się stało. Laura usiadła na żółtym pontonie tuż za Bastianem. Mocno objęła go w pasie, a kiedy poczuła, że „pojazd” rusza, wbiła paznokcie w jego kapok. Chłopak przyjął to cichym chichotem i krzyknął z podekscytowania, kiedy poczuł wiatr we włosach.
Dmuchany balon skakał na falach, odbijał się i niemalże fruwał w powietrzu, a to wszystko z ogromną prędkością. Laura cały czas miała zamknięte oczy, nie chciała tego widzieć. Krzyczała i piszczała z przerażeniem podczas, gdy Bastian zanosił się wesołym śmiechem i gwizdami zadowolenia.
I kiedy Laura już myślała, że zabawa powoli dobiega końca, poczuła jak ześlizguje się z pontonu.
- Ja spadam! Stop! Boże, zatrzymacie to! Spadam! Bastian! Pomocy! Ja spadam! Aaaaaaaa….
Kobieta tak mocno trzymała się piłkarza, że spadając pociągnęła go za sobą. Wylądowali w zimnym morzu, daleko od brzegu. Laura zaczęła nerwowo machać rękami i nogami, krzyczała nawołując pomocy, łapała głębokie hausty powietrza, gdyż czuła, że tonie. Kapok uniemożliwiał jej zatonięcie, ale była tak przerażona, że nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Już, już. Spokojnie. – Podpłynął do niej Bastian, który złapał ją za ramiona, niosąc pomoc. Kobieta niemalże wskoczyła na niego. Mocno objęła go za kark, wtulając się w jego ramiona. – Spokojnie, nic ci nie będzie.
- Topiłam się!
- Tak, tak, na pewno – zaśmiał się. – Fajnie było, co?
- Nienawidzę cię, Schweinsteiger!
- O, widzę, że humorek powraca, więc chyba jednak było fajnie – zarechotał.
Po chwili podpłynęła do nich załoga motorówki, która wyciągnęła „topielców” na brzeg. Laura owinięta w ręcznik, który dostała od młodych mężczyzn, kiedy oddawała kapok, wyrwała do przodu, w kierunku hotelu, zostawiając rozbawionego Bastiana w tyle.

- Cześć, prosiłaś o kontakt.
- Tak – odpowiedziała do słuchawki telefonu. – Dziękuję, że pan zadzwonił.
- Drobiazg. Napisałaś, że wzajemnie możemy sobie pomóc. O co chodzi?
- O Laurę Kessler.
- Brzmi interesująco. Co masz do zaoferowania?
- Nienawidzę tej suki, bo odbiła mi chłopaka. Chciałabym uprzykrzyć jej życie i jednocześnie odzyskać ukochanego.
- A co z tym wszystkim mam wspólnego ja?
- Pomagając panu skutecznie usunęłabym ją ze swojego życia.
- Ok…
- Potrzebuje pan podpisu, tak?
- Zgadza się.
- Zdobędę go. Mogę podstępem podsunąć jej te papiery. Nie zorientuje się, że podpisuje dokumenty dla pana.
- To fajny pomysł. Co chcesz w zamian?
- Chcę, aby Laura Kessler zniknęła z życia mojego i Thomasa. A poza tym odpali mi pan drobną sumkę.
- Hmm… - Po drugiej stronie zapadła chwilowa cisza. Mężczyzna analizował wszystkie „za” i „przeciw”. – Chyba mogę się na to zgodzić. Ale nikt nie może wiedzieć, że mam z tym coś wspólnego.
- Oczywiście. Działamy w pełnej konspiracji i dyskrecji.
- Ok. Spotkajmy się jutro o jedenastej wieczorem na plaży. Podam ci dokumenty. Mam nadzieję, że mogę ci zaufać i to nie jest podstęp.
- Skąd. Do zobaczenia.