Epilog


Miesiąc później

LAURA
Po nieszczęśliwym wypadku, który miał miejsce w Kijowie, Laura wreszcie przestała bać się o swoje życie i firmę. Śmierć Jaya przyniosła ulgę wielu ludziom, a jej chyba największą. Było jej przykro – to zrozumiałe. Jednak gdyby Jay był mądrzejszy i gdyby potrafił spuścić z tonu, nic złego by się nie wydarzyło.
Thomas wykazał się wielką odwagą. Nie bał się stawić czoła silniejszemu mężczyźnie i obronić ją przed byłym mężem. Była mu za to bardzo wdzięczna, bo może gdyby nie on, to właśnie ona sama wylądowałaby na chodniku, spadając z siódmego piętra hotelu.
Po szalonym turnieju, który Niemcy wygrali, wróciła do Monachium. Postanowiła wziąć sobie trzy tygodnie wolnego i wyjechać gdzieś do ciepłych krajów, aby nacieszyć się morzem i piękną pogodą. Wyjechała sama. Miała dość piłkarzy, stresu, głośnych zabaw. Potrzebowała świętego spokoju. W ostatnim czasie jej życie przypominało przedszkole, a nie była do tego przyzwyczajona.
Ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu na plażach Majorki poznała przystojnego Włocha, swojego rówieśnika, właściciela firmy makaronowej. Odnaleźli wspólny język, lubili spędzać ze sobą czas. Był mądry, inteligentny, wykształcony… Idealny dla niej, aczkolwiek nie chciała się od razu angażować. Wciąż w pamięci miała „związek” z Thomasem, który okazał się totalnym niewypałem.


THOMAS
Thomas był tak szczęśliwy z wygrania turnieju, że już nawet rozstanie z Laurą tak bardzo go nie przygnębiało. Skupił się na świętowaniu. Chciał to osiągnąć i spełnił swoje marzenie. Od teraz to on był na okładkach gazet, a nie żaden z hiszpańskich piłkarzy. Wciąż pamiętał o pani manager. Tęsknił za nią, bo bardzo ją pokochał, ale z biegiem czasu zrozumiał, że nie byli sobie pisani. Za bardzo się różnili.
Po powrocie do Monachium namówił Toniego na miesięczne wakacje na Karaibach. Pojechali tam jako młodzi, wyzwoleni i szczęśliwi chłopcy, i tacy też wrócili. Korzystali z życia! Imprezowali każdego wieczora, spotykali się z dziewczynami, zwiedzali i niczego sobie nie odmawiali. Beztroska bardzo im się spodobała.
Po powrocie wrócił do treningów, do gry w piłkę. Czuł na sobie wielbiące spojrzenia fanów i bardzo mu to odpowiadało. Nie chciał się zmieniać, ale sodówka troszeczkę uderzyła mu do głowy. Jednak po kilku miesiącach zszedł na ziemię i skupił się tylko na grze.


TAMARA
Losy tej dziewczyny potoczyły się zdecydowanie najgorzej. Nie zdawała sobie sprawy jak wiele krzywd wyrządza spiskując z Jayem. Dopiero widząc ogrom tych konsekwencji, jego śmierć, załamanie nerwowe Laury, uświadomiła sobie jak złym stała się człowiekiem. Na policji przyznała się do fałszowania podpisu, za co została skazana na karę w zawieszeniu.
Ani Thomas, ani nikt inny z drużyny, nie chciał mieć z nią do czynienia. Wróciła do domu i po kilku miesiącach przerwy powróciła do pracy, którą znalazła w gazecie. Wujek nie był z niej dumny. Wręcz przeciwnie! Dlatego mogła pożegnać się z reprezentacją. Zresztą nawet nie liczyła na przebaczenie ze strony wujka, Laury czy Thomasa. Było jej głupio, bo mogło się to wszystko zupełnie inaczej potoczyć, a wyszło jak wyszło…

__________
Ku wyjaśnieniu. Thomas zabił Jaya w obronie własnej i Laury, dlatego nie poniósł z tego powodu większych konsekwencji prawnych. 

Kończąc... 
Nie było to jakieś genialne opowiadanie, ale mimo wszystko zaglądaliście tutaj i komentowaliście - za co Wam niezmiernie dziękuję :)
Teraz będę czekać na Was na moich nowych opowiadaniach, które ruszą niebawem - Himmel hilf i Życie zna odpowiedź. Czekam tam na Was :) 
Całuję!

Rozdział siedemnasty

   - Cześć Jay, tutaj Laura – powiedziała brunetka do słuchawki telefonu.
- No witaj, kochanie. Co u ciebie słychać?
- Chciałabym się z tobą spotkać i pogadać.
- O czym?
- O tym wszystkim, co jest między nami, co się wydarzyło… To jak? Znajdziesz dla mnie czas?
- Dla ciebie zawsze.
- Tylko jest problem. Jestem teraz w Kijowie, a bardzo zależy mi, aby nasza rozmowa odbyła się w przeciągu kilku najbliższych dni.
- Jasne, ja też jestem w Kijowie. Zaskoczona? – zaśmiał się. – Nie to, że cię śledzę, ale chcę mieć wgląd na twoje poczynania. Co powiesz na niedzielny wieczór?
- Niedzielny wieczór? Jay, ale wtedy jest finał. Ja pracuję.
- Dlatego wybrałem tą datę. Poświęcisz finał, swoją drużynę, obowiązki? Ile jesteś w stanie poświęcić?
Laura zacisnęła pięści i gniewnie spojrzała na panoramę miasta, która rozciągała się za oknami jej sypialni.
- Dobra.
- Nie będę wredny – zaśmiał się. – Idź sobie na ten mecz. Kochałem cię i wiem ile to dla ciebie znaczy. Nie jestem taki wredny jak ci się wydaje. Spotkajmy się o 23:00. Zdążysz w godzinę dotrzeć do mojego hotelu.
- Z pewnością.
- W takim razie czekam na ciebie w Sheratonie. Do zobaczenia, kochanie!

Tamara oraz Laura zasiadły na głównej trybunie kijowskiego stadionu i wyczekiwały aż niemieccy i hiszpańscy piłkarze zameldują się na boisku. Jednak Kessler nie mogła się skupić na grze. Nie czuła tej piłkarskiej gorączki, atmosfery, która unosiła się na trybunach. Myślami była przy Jayu i ich dzisiejszej rozmowie. Chciała go jakoś ubłagać. Zapłacić za ugodę, zrobić cokolwiek, aby tylko odszedł i zostawił ją w spokoju. Ją oraz jej firmę.
Nawet nie zauważyła, kiedy skończyła się pierwsza połowa. Na tablicy wyników widniał wynik 0-0. Nie wiedziała jak grają Niemcy, czy na boisku jest Thomas… Nic nie wiedziała.
Druga połowa była podobna. Ocknęła się jedynie w momencie, kiedy otaczający ją ludzie podskoczyli do góry. Cieszyli się, krzyczeli i odprawiali jakieś dzikie tańce, a wszystko dlatego, że Lukas Podolski strzelił bramkę dającą prowadzenie.
- Ile minut zostało do końca? – zapytała Tamarę.
- Trzydzieści.
Laura siedziała jak na szpilach. Czas szybko biegł. Wyczekiwała ostatniego gwiazdka zwiastującego zakończenie meczu i wygranie niemieckiej drużyny. Dopiero mając całkowitą pewność, że chłopakom udało się zatriumfować, mogła pójść do Jaya.
Nie słyszała gwizdka, bo wszyscy wokół niej zachowywali się tak głośno, że nie słyszała własnych myśli. Tamara skakała z radości, mając łzy w oczach, inni kibice wiwatowali i śpiewali niemieckie przyśpiewki o zwycięstwie, więc uznała, że już pora. Nie będzie łatwo się stąd wydostać, ale na szczęścia była jeszcze dekoracja i istniała szansa, że nie wszyscy kibice opuszczą stadion.
- Pani Lauro! Pani Lauro, dokąd pani idzie? – nawoływała Tamara. Laura jednak jej nie słyszała.
Blondynka wzruszyła ramionami i wróciła do świętowania, ale wówczas w oczy rzucił jej się czarny notes leżący pod krzesełkiem. Od razu rozpoznała w nim własność Kessler.
Przejrzała go, otwierając na dzisiejszej dacie.
23:00, hotel Sheraton, spotkanie z Jayem.
Schowała go do torebki i zajęła miejsce, wyczekując na ceremonię dekoracji.

Po wszystkich uroczystościach zeszła do szatni chłopaków, aby im osobiście pogratulować.
- Byliście super! – mówiła. – Zasłużyliście sobie. Thomas! Jeszcze ciebie nie ucałowałam. – Dziewczyna uwiesiła się na szyi blondynka i namiętnie pocałowała go w usta. Oszołomiony chłopak nie wiedział jak zareagować, dlatego delikatnie i z serdecznym uśmiechem ją od siebie odsunął.
- Wielkie dzięki, Tamara. A gdzie Laura? – zapytał, wypatrując ukochanej.
- Nie ma jej.
- Jak to? A gdzie poszła? Sądziłem, że przyjdzie nam pogratulować.
- Zniknęła, kiedy tylko mecz się zakończył. Wołałam ją, ale chyba mnie nie słyszała.
- Dziwne… Nie wiesz gdzie poszła?
- Nie.
- Bardzo dziwne… Mam nadzieję, że nie nic się nie stało. Ostatnio bardzo dziwnie się zachowywała. Miałem przeczucie, że wpadła w kłopoty. Wspominała o swoim byłym mężu… Mam nadzieję, że nie przyjechał tu za nią.
- Na pewno nie. Nie martw się. Laura to dorosła kobieta, na pewno sobie poradzi.
- Tak, ale mam złe przeczucia. Wiele mi opowiadała o tym Jayu. To nieprzewidywalny człowiek. Oby to nie było nic poważnego, bo jak on coś jej zrobi…
- Myślisz, że byłby zdolny do wyrządzenia jej krzywdy? – zapytała, zagryzając wargę.
- Tak. Laura opowiadała mi, że niejednokrotnie ją uderzył. Chyba powinienem jej poszukać.
- Naprawdę? Kurczę…
- Tamara, ty coś wiesz?
- No… W sumie to…
- Gadaj! – Chłopak chwycił ją za ramiona i wpatrywał się w nią oczami niczym pięciozłotówki. Coś wiedziała, czuł to. Nie mógł pozwolić, aby Laurze stała się krzywda.
- Mam to – powiedziała, wyciągając z torebki notes i otwierając go na właściwej stronie.
- Cholera jasna!

Laura stanęła przed brązowymi drzwiami sypialni swojego byłego męża i delikatnie w nie zapukała. Jay stanął przed nią w samym ręczniku owiniętym wokół bioder.
- Daj mi minutkę. Ogarnę się. No, chyba że nie chcesz – zaśmiał.
- Nie. Lepiej się ubierz.
Mężczyzna zniknął w łazience, a Laura wyszła na taras, z którego rozciągała się przepiękna panorama na Kijów. Noc była ciepła i przyjemna, z dala słychać było głośną muzykę grającą w pobliskiej strefy kibica oraz widać było ogromny, błyszczący stadion i fajerwerki z niego tryskające. Wyglądało to jak urodzinowy tort ze świeczkami.
- Piękny widok, prawda? – powiedział Jay, stając za jej plecami.
- Tak, cudowny.
- To o czym chciałaś porozmawiać?
- O umowie, o tym podpisie, który rzekomo masz, o firmie…
- Trzymaj – powiedział, wręczając jej jakąś kartkę. – To kopia, więc możesz ją zniszczyć. To dowód, że mam twój podpis. Tak myślałem, że właśnie o to ci chodzi…
- Nie podpisałam ci tego. Skąd masz ten podpis?
- Powiedziałem. Twoi bliscy cię zdradzili…
- Nie chce mi się w to wierzyć. Nie spodziewałabym się tego po Thomasie.
- To szczeniak! Zwęszył dobry interes, zresztą zaproponowałem mu niezłe warunki.
- Jak mogłeś?
- Wystawiłem go na próbę, nie sądziłem, że się zgodzi. Teraz widzisz jaki ludzie do ciebie podchodzą. Nie liczysz się dla nich.
Początkowo spokojna rozmowa z czasem przemieniła się w prawdziwą awanturę. Wypominali sobie wzajemne błędy z przeszłości, oskarżali się o wszelkie niepowodzenia, nie szczędzili sobie złośliwości i wrednych komentarzy. Przypominało to prawdziwą wojnę słowną, do której z czasem doszły rękoczyny. Laura koniecznie chciała zabrać dokumenty, za wszelką cenę. Nie mogła dopuścić do tego, aby Jay zabrał jej firmę. Będzie skończona. Będzie wrakiem człowieka bez pracy, domu i perspektyw na przyszłość. Straci dobre imię i renomę, na którą pracowała wiele lat. To nie mogło się tak skończyć!
Jednak Laura była dużo słabsza od Jaya. Mężczyzna przylgnął do niej ciężarem swojego ciała i powalił na ziemię, zaciskając zęby i przyłożył jej poduszkę do twarzy. Kobieta dusiła się. Nie starczało jej tchu. Czuła, że z jej ciała powoli uchodzi życie. Odpływała na drugi świat, kiedy nagle uścisk zelżał, a przed oczami mignęła jej smukła sylwetka Thomasa.
Mężczyźni szarpani się i rzucali się na wszystkie strony. Chciała uciekać, wezwać pomoc, ale była tak oszołomiona i obolała, że nie mogła się podnieść. Wciąż łapała zachłanne hausty powietrza.
- Ha! A teraz co zrobisz, chłopczyku! – wrzasną Jay, wyjmując zza pasa nóż. Ruszył z nim w stronę Thomasa, któremu w ostatniej chwili udało się wykonać unik.
Walka toczyła się w całym pokoju, z którego została jedynie ruina. Po kilku minutach Thomas wylądował na łopatkach, na zimnej posadzce tarasu. Myślał, że to już koniec. Jay celował prosto w niego!
- A masz! – krzyknęła Laura, która nagle pojawiła się za napastnikiem i rozbiła o jego głowę dzbanek. – Wstawaj Thomas, uciekamy! – powiedziała, wyciągając do niego rękę.
- Nie tak prędko! – wrzasnął Jay, podnosząc się z kolan i chwytając Laurę. Kobieta upadła na ziemię, rozbijając sobie przy tym czoło. Na szczęście Thomas szybko reagował. Dzięki swojej zwinności i szybkości zgrabnie chwycił napastnika i przywarł z nim o barierkę tarasu.
- Puść to – krzyczał, wskazując na nóż. – No już!
- Nie ma mowy! Zdobędę tą firmę. A teraz zrobię to prędzej niż wam się wydaje! Nigdy nie wytłumaczycie się z tej napaści!
- Zamknij się i rzuć ten nóż! – Thomas zacisnął dłonie na jego szyi i coraz mocniej na niego napierał. Mężczyzna niemalże wisiał za barierką. – Rzuć to do cholery!
- Bo co!
Thomas stracił cierpliwość. Szarpnął Jayem na tyle mocno, że mężczyzna stracił równowagę i z krzykiem runął ku ziemi.

__________
Scena jak z kiepskiego filmu akcji. Przepraszam Was za to.
Oczywiście Niemcy musieli wygrać :)
To już koniec opowiadania, za tydzień będzie epilog - niezbyt długi, ale zawsze. Dowiecie się jak ułożyły się dalsze losy Laury, Thomasa i Tamary po Euro. 

A z innej beczki, odnośnie mojej sądy. TUTAJ dowiedziecie się, które blogi będę prowadzić od listopada.
Pozdrawiam!

Rozdział szesnasty

   - A teraz jedziemy na półfinał! A teraz jedziemy w piłkę grać! – śpiewał Bastian, zmierzając tanecznym krokiem w stronę autobusu.
- Tak, Bastian – zaśmiała się Laura, poklepując go po ramieniu i jednocześnie wyprzedzając.
Ekscytacja meczem rosła z minuty na minutę. Ostatnie dni były bardzo męczące, bowiem reprezentacja Niemiec na stałe wyjeżdżała z Gdańska. Musieli się spakować, zapakować wszystko do walizek, torb, kartonów… Było z tym mnóstwo zachodu, ponieważ cały pakunek ważył kilkanaście ton.
Przeprowadzali się do Warszawy, a w przypadku kwalifikacji do finału – do Kijowa.
Do końca turnieju pozostało zaledwie kilka dni. Wszyscy byli smutni, ale jednocześnie szczęśliwi, bo każdy nie myślał już o niczym innym, jak o ostatecznym triumfie. Ewentualnie zwycięstwo piłkarzy było także zwycięstwem Laury, dlatego kobiecie bardzo zależało na wygraniu przez Niemców Euro 2012.
Mecz rozpoczął się spokojnie. Drużyny badały teren. No i wreszcie swoją szansę otrzymał Toni.
Jednak Włosi po kilku minutach przeszli do ataku, co spowodowało zmianę wyniku na 1-0 dla gości z Italii. Niemieckie morale trochę podupadły, jednak pokrzykujący Joachim nie pozwolił im zwątpić. Nawołując zachęcał ich do agresywniejszej gry, do walki, otworzenia się i zaryzykowania. Jego zachęta na niewiele się zdała, bo tuż przed zakończeniem pierwszej połowy, Włosi zdołali wbić drugą bramkę, co kompletnie położyło na łopatki podopiecznych Laury.
Kobieta oglądała z trybun całe widowisko i było jej tak okropnie żal tych chłopaków. A zwłaszcza Thomasa, który siedział na ławce i nie mógł pomóc swojej drużynie.
Kiedy tylko sędzia obwieścił koniec pierwszej połowy, piłkarze ze spuszczonymi głowami opuścili boisko, a Laura wymieniła z Tamarą porozumiewawcze spojrzenia.
- To może ja przyniosę wodę – zaproponowała blondynka i nie czekając na odpowiedź mentorki, poszła do bufetu.
Kessler wyobrażała sobie w jakich nastrojach teraz są niemieccy piłkarze. I jak bardzo zdenerwowany musi być Joachim. Zrobiło jej się żal, bo oni wszyscy tak bardzo pragnęli wygrać.
- Cześć! – Nagle obok Laury pojawił się Jay ze swoim zadziornym uśmieszkiem. – Nie spodziewałaś się mnie tutaj, co?
- Jak tu wszedłeś?
- Mam bilet, za kogo ty mnie masz – zaśmiał się. – Chciałem ci tylko coś powiedzieć.
- Słucham…
- Drugiego lipca widzimy się w Monachium w biurze mojego prawnika. Musimy obgadać podział majątku. Ups! Jakiego majątku? Przecież ty już nie masz nic – zarechotał.
- O czym ty mówisz?
- Na każdym kroku powtarzasz, że jesteś dokładna, spostrzegawcza… Jednak tym razem twój instynkt cię zawiódł, bo nieumyślnie podpisałaś mi papiery.
- Co? To kłamstwo! Niczego ci nie podpisywałam!
- Nie mnie. Obrócili się przeciwko tobie najbliżsi ludzie.
- O czym ty mówisz, Jay?!
- O tym twoim marnym piłkarzyku…
- To nieprawda!
- Czyżby? Dobra, kochanie. Ja muszę iść, bo przed nami wielkie widowisko, nieprawdaż? Miło będzie patrzeć na twoją kolejną porażkę. Udanego powrotu do domu, skarbie. I nie zapomnij! Drugi lipca. Pa!
Oczy Laury przypominały pięciozłotówki. Co też ten Jay wymyślił? Poczuła ogromną falę gorąca, która wkradała się powoli do jej ciała. A co jeśli rzeczywiście nieświadomie coś podpisała? Przecież ostatnimi czasy miała tyle spraw, że nie była w stanie zliczyć ile podpisów złożyła. Ale Thomas niczego jej nie dawał… Czy to w ogóle możliwe, aby ten uroczy, przesympatyczny i dobroduszny chłopak był w stanie zrobić jej takie świństwo? Co dostał w zamian?
Piłkarze wyszli z tunelu. Thomas już stał przy bocznej linii i przygotowywał się do wejścia na boisko. Spojrzał w jej stronę i z rozbrajającym uśmiechem puścił do niej oczko.
- Wszystko w porządku? – zapytała Tamara, która wróciła na swoje miejsce. – Zbladła pani…
- Tak, tak. Wszystko w porządku – odparła, siadając na krzesełku. – W porządku…
Po przerwie mecz obrał nieco inny wyraz. Niemcy atakowali, długo utrzymywali się przy piłce i stwarzali sobie wiele okazji bramkowych, ale piłka jakby zahipnotyzowana, nie chciała wpaść do siatki. To wszystko sprawiło, że Laura przestała już mieć jakiekolwiek nadzieje. Mecz dobiegał końca, sędzia doliczył cztery minuty i wówczas nastąpił wzrok akcji, bowiem po zagraniu ręką, arbiter podyktował rzut karny.
Do piłki śmiało podszedł Mesut Özil i pewnym strzałem pokonał bramkarza.
Ostatnie minuty były zabójcze.
I kiedy wydawało się, że mecz ostatecznie zakończy się wynikiem 2-1 dla Włochów, do gry poderwał się Toni i Thomas. Uplótłszy zgrabną, dwójkową akcję, przedostali się w pole karnych przeciwnika, poczym Kroos silnym strzałem pokonał włoskiego bramkarza, doprowadzając do remisu i dogrywki.
- Ale emocje, prawda? – powiedziała podekscytowana Tamara. – Thomas daje z siebie wszystko. Jestem z niego taka dumna!
Laura spojrzała na stażystkę i posłała jej nieśmiały uśmiech. I dopiero wtedy wszystko zaczęło się jej układać!
Tamara i Thomas byli w zmowie. On, jako jedyny, miał dostęp do jej telefonu, torebki i notesu, w którym miała zapisany numer do Jaya. Zadzwonił, spotkał się z nim i wziął dokumenty. Współpracował z Tamarą, która codziennie podsuwała jej pod nos masę papierów do podpisania! I tak zdobyli podpis! Jay w zamian obiecał im niemałą sumkę pieniędzy i nie tylko! Miał kontakty, możliwości, więc mogli przebierać w ofertach. Byli młodzi i chcieli cieszyć się życiem. Wakacje na Hawajach, Malediwach… I to dlatego Thomas i Tamara tak często o sobie wspominali!
Kessler wstała i ruszyła w stronę wyjścia. Nie mogła siedzieć obok tej niewdzięcznicy i oglądać w akcji tego zakłamanego bydlaka.
- Pani Lauro?! Dogrywka się właśnie zaczyna – zawołała blondynka.
- Źle się czuję. Muszę odetchnąć.

Mecz zakończył się ostatecznym triumfem niemieckiej drużyny. Można powiedzieć, że przebyli długą i męczącą podróż z piekła do nieba. Od druzgoczącej porażki do ostatecznego triumfu. A dogrywka wcale nie należała do najłatwiejszych. Na szczęście decydującą bramkę, dającą zwycięstwo i awans do finału, zdobył Toni, który wyrósł na prawdziwego bohatera pierwszego półfinału Euro 2012.
- Widzisz stary – rzekł Thomas, poklepując przyjaciela i idąc w stronę autokaru drużyny. – Pamiętasz jak powiedziałem ci, że będziesz miał swoje pięć minut na tym turnieju, pamiętasz? Nie wierzyłeś mi, ale ja wiedziałem, co mówię – zaśmiał się. – Uratowałeś nam dzisiaj skórę i pozwoliłeś nam dalej marzyć o zwycięstwie.
- Zawsze do usług.
Thomas wszedł do busa i od razu rozejrzał się za swoją ukochaną. Korzystając z okazji, że trener jest na konferencji prasowej, postanowił do niej podejść i odebrać gratulacje.
- Wygraliśmy – powiedział, zajmując miejsce obok niej. Kobieta podskoczyła ze strachu, gdyż myślami ciągle była nieobecna.
- Wiem…
- Nie cieszysz się?
- Cieszę.
- Jakoś tego nie widzę.
- A mam się zachowywać tak jak wy? Jak banda oszołomów albo jak małpa bijąca się o banana? Zejdź na ziemię.
- Coś się stało?
- Nie. Odejdź ode mnie.
- Ale Laura…
- Daj mi spokój – powiedziała nie znoszącym sprzeciwu tonem.  
Thomas z dezorientowaną minę wrócił na swoje miejsce, gdzie czekał na niego uradowany Toni. Nie chciał pokazywać, że coś jest nie tak, dlatego od razu przyozdobił swoją twarz w sztuczny uśmiech i cieszył się ogólnie panującą radością.

- Co robić? Co robić? – Laura nerwowo chodziła po swoim pokoju, w poszukiwaniu jakiegoś rozwiązania. – A jak Jay kłamał? Jeśli to prowokacja?
Rozległo się przeciągłe pukanie. Kobieta spojrzała w stronę drzwi w obawie, że to Jay. Podeszła do nich i zapytała:
- Kto tam?
- To ja, Thomas.
Laura wywróciła oczami, bo nie miała ochoty się z nim spotykać. Nie po tym, co zrobił. Jednak zdecydowała się mu otworzyć, bo chciała raz na zawsze zakończyć ich „związek”.
- Cześć – powiedział na wstępnie z uśmiechem. – Byłaś jakaś nieswoja wczoraj, dlatego postanowiłem cię odwiedzić. Stało się coś?
- Owszem.
- Co takiego?
- Thomas chciałam ci powiedzieć, że nie możemy się dłużej spotykać.
- Co? Dlaczego?
- Zrobiłeś coś, czego nie jestem w stanie ci wybaczyć. Nie mam ochoty obcować z kimś takim jak ty. Brzydzę się tobą.
- Co? Ale co ja zrobiłem?
- Już ty dobrze wiesz. Rozmawiałam z Jayem, wszystko mi powiedział. Nie wykręcisz się. Nie chcę cię znać. A teraz opuść mój gabinet i nie przychodź do mnie więcej, nie rozmawiaj ze mną, nie pisz, nie dzwoń. Zapomnij o mnie. Do widzenia, Thomas – powiedziała, stając przy otwartych drzwiach.
Zdezorientowany piłkarz stał w bezruchu i zastanawiał się, co począć. Jednak wzrok, wyraz twarzy Laury, jej ton głosu, postawa… Wszystko przyjęło nie znoszący sprzeciwu wyraz. Ze spuszczoną głową wyszedł, zdając sobie sprawę, że nie ma szans z tak bojowo nastawioną Kessler. Miał tylko nadzieję, że do jutra jej przejdzie, bo wciąż bardzo mu na niej zależało.

__________
Wiem, że nie tak to rzeczywistości wyglądało, ale chyba nie sądziliście, że w moim opowiadaniu, moja ukochana reprezentacja przegra :)

P.S. Chciałabym także prosić Was o wyrażenie swojego zdania. Zapraszam TU na małą sondę.

Rozdział piętnasty

   - Dzień dobry. – Starsza, ale zadbana kobieta podeszła do stolika, przy którym Laura jadła śniadanie. Managerka od razu rozpoznała w niej mamę Thomasa. Zachęcającym uśmiechem zaprosiła ją do stołu i zaproponowała tosta. – Nie, dziękuję – odparła dość oschle. – Chciałam z panią porozmawiać.
- Słucham.
- Chodzi o mojego syna, Thomasa. To bardzo kochliwy i wrażliwy chłopak. Niewiele wie o życiu. Bardzo się cieszę, że znalazł sobie tutaj taką bratnią duszę jak pani, ale czy jesteście pewni, że to… miłość?
- Znamy się zaledwie dwa tygodnie. Na początku ludzie muszą się poznać, dotrzeć się. Ja go traktuję jako bardzo dobrego przyjaciela, ale Thomas ma chyba nieco inne zdanie wobec mojej osoby.
- Też mi się tak wydaje, dlatego zdecydowałam się na tą rozmowę. Pani ma silną osobowość, to od razu widać. Thomas jest kruchy. Wiele razy się zakochiwał i tyle samo razy miał złamane serce. Chciałabym go przed tym ochronić, dlatego muszę wiedzieć jakie zamiary ma pani wobec niego.
- Hm… Chyba jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o jakichkolwiek zamiarach. Podchodzę do naszej znajomości swobodnie, wiem, że w uczuciach nie można się śpieszyć i iść na skróty. Jak powiedziałam, Thomas to dla mnie dobry przyjaciel do którego mogłabym żywić głębsze uczucia, ale to wszystko przyjdzie z czasem. Chciałabym wrócić do Monachium i tam rozwijać naszą znajomość, bo tutaj, w biegu, to nie ma sensu. Rozumiem pani zdenerwowanie i obawy. Zapewne daje pani do myślenia również mój wiek.
- Tak. Martwi mnie to.
- Mnie też, ponieważ nie chciałabym być niańką dla Thomasa, a póki co, tak to właśnie wygląda. Musi zmężnieć, nabrać odwagi, pewności siebie.
- Obawiam się, że to nie nastąpi.
- Mogę jedynie pani obiecać, że postaram się nie skrzywdzić pani syna. Jeśli nam nie wyjdzie, to wyjaśnię mu to racjonalnie. Myślę, że on też zdaje sobie sprawę z tego, że jesteśmy kompletnie różni. Mówiłam mu to wiele razy, powtarzam, że będzie nam ciężko stać się jednością, ale on jest uparty.
- Po ojcu. Mój mąż też bardzo długo zabiegał o moje względy.
- Wolałabym, aby skupił się tylko na grze, bo ta pozostawia wiele do życzenia, ale nic nie mogę poradzić. Nawet jakbym dała mu teraz definitywnego kosza, to nic by to nie dało, bo Thomas się po prostu uparł i nie przyjmuje mojego sprzeciwu. Widujemy się codziennie, więc to dodatkowo utrudnia całą sytuację.
- Powrót do Monachium będzie najlepszym rozwiązaniem.
- Zgadzam się.
- Pani Lauro! – Do stolika podeszła Tamara. – Przepraszam, że przeszkadzam, ale pan Flick wszędzie pani szuka. Ponoć potrzebuje jakiś dokumentów, które ma pani na biurku. Są koniecznie potrzebne do dzisiejszego treningu.
- O Matko! Całkowicie zapomniałam. Masz – powiedziała, wręczając stażystce klucz do swojego pokoju. – Albo nie. Sama to zrobię. Wybaczy pani – zwróciła się do matki Thomasa. – Zaraz wracam.
- Dobrze, to może ja dotrzymam pani towarzystwa – zaproponowała Tamara z chytrym uśmieszkiem i zajęła miejsce Laury. – To jest pani mamą Thomasa?
- Tak, to mój syn.
- Bardzo go lubię. Poznaliśmy się pierwszego dnia i od razu złapaliśmy świetny kontakt.
- To bardzo miło.
- Tak, ale ostatnimi czasy nasza przyjaźń przeżywa poważny kryzys, ponieważ pani Kessler…
- Tamara! – Nagle po restauracji rozniósł się donośmy głos Toniego. – Wszędzie cię szukałem! Gdzieś ty się ukrywała?
- Toni? Co ty robisz? Nie przeszkadzaj mi, ja tu teraz rozmawiam – powiedziała, posyłając zażenowany uśmiech pani Caroline.
- Przecież widzę! Ale jesteś mi koniecznie potrzebna. Chodź, musisz mi pomóc. – Chłopak podszedł do dziewczyny i chwyciwszy ją za ramiona, podniósł z krzesła. – Przepraszamy panią bardzo – dodał, odciągając koleżankę.
Kiedy wyszli z restauracji i znaleźli się na tyle daleko, że matka Thomasa nie była w stanie ich usłyszeć ani zobaczyć, Toni zacisnął dłonie na ramionach blondynki i bardzo donośnym głosem, powiedział:
- Co ty wyprawiasz do cholery?
- Jak to co? Chciałam jej wszystko opowiedzieć. Skoro ty ani nikt inny tutaj nie ma wpływu na Thomasa, to może jego własna matka będzie miała! Laura zrujnuje mu życie!
- Co ty wygadujesz? Zastanów się przez chwilę. Myślisz, że ja mam czas i ochotę tak latać za tobą po całym hotelu i patrzeć, czy przypadkiem nie robisz czegoś głupiego?
- Nikt cię o to nie prosi. Mam cię dość, Toni!
- Z wzajemnością! – rzucił i odwracając się na pięcie poszedł do swojego przyjaciela, aby go ostrzec przed Tamarą.

- Słuchaj, stary – powiedział, wchodząc z impetem do sypialni Thomasa. – Musimy pogadać.
- Teraz nie mogę. Idę pożegnać się z rodzicami. Dzisiaj po naszym treningu wracają do Niemiec i nie będę miał czasu się później z nimi zobaczyć.
- Ale musisz mnie wysłuchać. To bardzo ważne!
- Dobrze, to powiesz mi później.
- Thomas!
- Toni, naprawdę nie teraz – powiedział, wychodząc z pokoju.
- Jak ja was nienawidzę! – krzyknął Toni sam do siebie. – Ja chciałem was ostrzec i jeśli coś się stanie, to nie będzie moja wina!

- Pani, Lauro? – Młoda blondynka zaglądnęła do pokoju swojej mentorki.
- Słucham cię – powiedziała, nerwowo przekładając dokumenty na biurku. Krzątała się i ewidentnie czegoś szukała.
- Mam dla pani dokumenty od pana Flicka.
- Połóż.
- Ale to nie może czekać. Kazał mi je zaraz przynieść z pani podpisami.
- Co? Muszę je sprawdzić, przeanalizować. Co on z choinki się urwał?
- Bo tak naprawdę, to… Pan Flick dał mi je dzisiaj rano, tylko że potem miałam inne zajęcia i w rezultacie zapomniałam o nich.
- Słucham? Tamara czy ty jesteś niepoważna? Pokaż to – powiedziała, biorąc od blondynki plik dokumentów. – Sprawozdania? I naprawdę dopiero teraz mi to przynosisz? Idź do Flicka i powiedz mu, że przez twój błąd nie dam rady teraz tego przejrzeć. Poza tym się śpieszę, bo muszę iść na dół coś załatwić z Joachimem.
- Ale pan Flick bardzo naciskał. Potrzebuje tego na wczoraj.
Laura westchnęła i jeszcze raz zajrzała w papiery.
- On to sprawdzał? – zapytała.
- Tak. Wszędzie są jego podpisy – powiedziała, wskazując na parafy drugiego trenera.
- Dobrze, że Hans jest bardzo dokładny. Mam nadzieję, że można mu ufać. – Laura chwyciła za pióro i podpisała wszystkie dokumenty. – Zabieraj mi to stąd – dodała, wręczając jej papiery. – A na przyszłość przynoś mi to od razu. Choćby się waliło i paliło.
- Dobrze. Bardzo przepraszam – powiedziała, wychodząc.
Tamara zamknęła za sobą drzwi i spojrzała na kartki, które trzymała w dłoni. Na jej twarzy zagościł szczwany uśmiech. Przegryzła dolną wargę i uznała, że musi zadzwonić. Z radością ruszyła w kierunku gabinetu Flicka, a potem do swojego pokoju.
Wzięła do ręki telefon komórkowy i wykręciła numer.
- Pan Jay? Tutaj Tamara.
- Cześć. Co tam?
- Mam podpis dla pana.
- Poważnie? Tak szybko?
- Jak mówię, to działam. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych.
- Właśnie widzę. Super! W takim razie musimy się koniecznie spotkać.
- Jutro?
- Tak. O tej samej porze, w tym samym miejscu, co wcześniej.
- Zrozumiałam.
- Do zobaczenia.
- Do widzenia.

__________
Nieco krótszy, ale równie beznadziejny. 
Jeszcze dwa i epilog.

Rozdział czternasty


- Słuchaj stary, dzieją się tutaj naprawdę dziwne rzeczy. – Zafrasowany Toni przysiadł się do śniadaniowego stołu Thomasa. – Byłem wczoraj wieczorem w ogrodzie, musiałem pomyśleć. Siedzę i patrzę, a tam…
- Chłopaki, słuchajcie! – Nagle nad ich głowami pojawił się Bastian. – Jest pomysł, aby wieczorem wybrać się na miasto. Joachim dał nam wolną godzinkę. Piszecie się?
- Może…
- No bo wiecie – rzekł, przysiadając się. – Lukas, Mario i Miro mieli urodziny, których nie świętowaliśmy. Trzeba to oblać, bo następna taka okazja dopiero za rok, nie? – zaśmiał się. – A wiecie jak to będzie za rok? Nie będziemy razem, bo nie ma żadnego turnieju. Będziemy w różnych częściach świata. W ogóle rzadko gdzieś razem wychodzimy. Nie bądźcie łajzy, tylko chodźcie!
- Dobrze pójdziemy – zdenerwował się Toni. – Czy teraz zostawisz nas samych?
- Jejku, jakiś ty się nerwowy zrobił. W zasadzie to mam do was jeszcze jedną sprawę. Bo chodzi o to, że zgubiłem telefon, a koniecznie muszę zadzwonić do mojej lubej – zaśmiał się. – No nie patrzcie tak, to mama.
- Masz i zejdź mi z oczu – powiedział Kroos.
- Dzięki stary! Ty to jesteś kumpel pierwsza klasa. Ale liczysz się z tym, że twoje środki na telefonie mogą zostać całkowicie wyczyszczone? Moja mama to taka gaduła, że szok! A taka aparatka – śmiał się. – Opowiedziałbym wam co nieco, ale nie będę jej zawstydzać.
- Bastian, idź już.
- Dobra, dobra… Oddam za pięć minut – powiedział, wskazując na telefon i odchodząc od stolika.
- Wreszcie, co za beznadziejny typ! Nie mogę uwierzyć, że my się z nim przyjaźnimy. Z wiekiem jest coraz gorszy.
- Chciałeś mi coś powiedzieć…
- Tak! Wczoraj siedziałem w ogrodzie i odpoczywałem. I nagle patrzę, a tu idzie…
- Thomas! – Do przyjaciół podeszła Laura. – Przeszkadzam?
- Tak.
- Nie.
Laura posłała chłopakom zmieszany uśmiech.
- Nie przeszkadzasz – powiedział Thomas.
- Wybieram się na plażę. Masz ochotę się przyłączyć?
- Oczywiście – odparł zadowolony. – Sorry, Toni. Pogadamy później.
- Pa! – powiedziała Laura i wraz z młodym piłkarzem zniknęła za drzwiami hotelu.
- Jak człowiek ma coś ważnego do powiedzenia, to go ignorują. A przyjdzie taki Bastian i wszyscy go słuchają jak zahipnotyzowani! Ja pierdziule, co za drużyna!

Laura i Thomas zapuścili się w najdalsze zakamarki plaży tak, aby nikt ich nie zobaczył. Potrzebowali chwili tylko dla siebie, zwłaszcza, że ostatnimi czasy nie układało się między nimi najlepiej.
Usiedli na drewnianym pniu, który spadł z klifu znajdującego się za nimi. Zwrócili swoje twarze ku zachodzącemu słońcu i trzymając się za ręce odpłynęli w świat marzeń.
- Nie mogę doczekać, kiedy wrócę do Monachium, do domu – powiedziała Laura. – Tęsknię za nim.
- Ja też.
- Mieszkasz sam?
- Tak. Mam mieszkanie na obrzeżach. Moi rodzice mieszkają nieopodal.
- Właśnie! A co z twoimi rodzicami?
- W jakim sensie?
- Co powiedzą jak odkryją, że związałeś się ze starą babą?
- Laura… - powiedział, czule całując ją w skroń. – Nie starą, a dojrzałą, doświadczoną i mądrą. Moi rodzice są bardzo radykalni i staroświeccy. Na pewno nie będą zadowoleni, ale w końcu to ja się z tobą wiążę, a nie oni.
- Zawsze kłody pod nogi…
- Damy radę. Razem jesteśmy silniejsi.
- Martwię się… Bardzo chciałabym mieć kogoś takiego jak ty. Kogoś kto mnie rozumie i wspiera. Ale zdaję sobie sprawę, że nasz „związek” odbiega od standardów. Boję się tego, co powiedzą ludzie z mojej branży. Nigdy nie łączyłam życia prywatnego z zawodowym, a tu proszę!
- Za bardzo przejmujesz się opiniami innych ludzi.
- Taka już jestem.
- Nie ma ludzi idealnych.
- Wiem, ale dążę do perfekcji. I wiesz, że ty też musisz być perfekcyjny.
- Nie jestem.
- Staraj się. Wszystko w moim życiu jest wysokiej klasy: mieszkanie, samochód, praca… Nawet mój pies musi być championem. Dlatego i ty powinieneś się wykazać i być najlepszy w swojej drużynie, a może i na świecie.
- Ale ja nie zależę tylko od siebie. Uprawiam sport zespołowy i tam liczą się wszyscy, nie tylko ja.
- Przecież grasz w Bayernie. To chyba dobry klub.
- Bardzo, ale mimo wszystko potrzebuję kolegów do osiągnięcia sukcesu. Nie możesz stawiać mi takich wymogów, bo ja ich nie spełnię.
- No i widzisz, Thomas? Widzisz? Ja słowo, a ty dziesięć.
- Zrozum…
- Rozumiem. Nie rozmawiajmy o tym teraz. Aura tego miejsca jest zbyt piękna na kłótnie.
- Laura, na mecz przyjeżdżają moi rodzice. Chcę, abyś ich poznała.
- Proszę? To nie za szybko? To chyba nie jest dobry pomysł.
- Najlepszy z możliwych. Chcę tego.
- Thomas…
- Laura, koniec kropka – powiedział. – Poznasz moich rodziców przed ćwierćfinałem. Postanowione.
- No i wreszcie mi się podobasz – rzekła z zawadiackim uśmiechem i pocałowała Thomasa prosto w usta.

22 czerwiec 2012 rok. Drugi ćwierćfinał Mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie. Mecz Niemcy – Grecja.
Laura odziana w narodowe barwy weszła na trybunę i zajęła miejsce w specjalnej strefie dla rodzin i bliskich. W tłumie wypatrzyła sympatyczną małżonkę Joachima Löwa oraz żonę i dzieci Miroslava Klose. Wszystkich rozpoznawała ich bez problemu, bowiem każdy miał na sobie koszulkę z nazwiskiem swojego męża/ojca/kuzyna/brata.
Zeszła niżej aż do najniższego rzędu, wyraźnie zadowolona, że udało jej się uniknąć spotkania z rodzicami Thomasa. Mieli lekkie opóźnienie i mieli przybyć od razu na stadion. Wypatrywała ludzi z nazwiskiem Müller na plecach. Zobaczyła ich dopiero wówczas, kiedy doszła do najniższego rzędu. Siedzieli dokładnie w tym samym miejscu, które miała za chwilę zająć.
- Cholera – przeklęła pod nosem i ruszyła ku krzesełku. – Dzień dobry – powiedziała do starszego małżeństwa. – Nazywam się Laura Kessler i jestem managerem reprezentacji.
- Dzień dobry. Carolina Müller, mama Thomasa.
- Bardzo mi miło. Thomas mi wiele o państwie opowiadał.
Laura posłała im uśmiech, bo z głośników stadionu rozległ się dźwięk hymnów narodowych. Mecz rozpoczął się z wielkim impetem, jednak na bramki przyszło czekać aż do 39. minuty.
Po przerwie było już znacznie lepiej. Niemcy pewnie zmierzali do półfinału, pokonując Greków 4-2.
Po meczu piłkarze oraz ich rodziny wrócili do hotelu. Nie było wielkich szaleństw, ale nikt nie odmówił sobie symbolicznej lampki szampana. Miła atmosfera udzieliła się wszystkim, nawet trenerowi, który zapowiedział dwa wolne dni dla wszystkich.
- Lauro, pozwól na moment. – Thomas dostrzegłszy w tłumie swoją ukochaną, zaprosił ją do stolika zajmowanego przed swoich rodziców. – To Laura Kessler. Pani manager reprezentacji i zdecydowanie najpiękniejsza jej część – zażartował. – A to moi rodzice.
- Wiem, mieliśmy przyjemność poznać się na stadionie – odparła kobieta, uśmiechając się do małżonków. – Mam nadzieję, że dobrze się państwo bawią.
- Wyśmienicie!
- Mamo, tato, Laura to nie jest obojętna mi osoba. Pamiętajcie jak opowiadałem wam o pewnej dziewczynie, która wpadła mi w oko?
- To ta pani? – zdziwiła się Carolina. – Kochanie, ale…
- Wiem mamo, że nie jesteśmy zwykłą parą, ale to mój świadomy wybór. Chciałem, abyście się poznali, bo bardzo mi na tym zależało. Teraz mam przeczycie, że to był dobry krok. Tylko póki co zachowajcie to dla siebie. Nasz związek owiany jest tajemnicą i do zakończenia mistrzostw tak musi pozostać, prawda?
- Tak – przytaknęła nieśmiało Laura.
- Pani Kessler. – Brunetka za swoimi plecami usłyszała głos Joachima. – Proszę do nas. Chciałbym pani kogoś przedstawić.
- Już idę. Przepraszam, ale obowiązki wzywają – powiedziała do rodziców Thomasa. – Było mi bardzo miło. Udanej zabawy. Już idę, Jogi!
- Synku… - rzekła Carolina, kręcąc głową z dezaprobatą. – Rozumiem, że się zakochałeś, ale… Po pierwsze, ta pani jest twoją przełożoną. Tak nie wypada. Po drugie, w ogóle do siebie nie pasujecie. Ona jest dystyngowana. Jej partner powinien być poważnym biznesmenem, a nie sportowcem. A po trzecie… Thomas, ile ona ma lat?
- Jest starsza, ale to nie ma znaczenia. Zależy mi na niej.
- Ale co ludzie powiedzą?
- To mnie nie interesuje. Nigdy nie przejmowałem się opinią innych i nie zamierzam tego robić. Mam przeczucie, że Laura jest kobietą mojego życia i będę o nią walczyć.
- Nie podoba mi się to, synku…
- Wiem, mamo. Ale postaraj się to zaakceptować, dobrze?
- Postaram się… 

__________
Mdłe jak flaki z olejem... 

Rozdział trzynasty

   Thomas oraz jego dwaj koledzy Toni oraz Bastian, wybrali się do hotelowego SPA, aby nieco się zrelaksować po ciężkim treningu. Zażywali kąpieli w basenie oraz masaży, które zawsze bardzo ich rozluźniały. Doskonale się dogadywali, ponieważ cała trójka na co dzień grała w jednym klubie. Zazwyczaj razem spędzali samotne wieczory w monachijskich klubach, które często odwiedzali. Bastian był specyficzny, dlatego zdarzało się, że działał na nerwy młodszym kolegom, ale w czasie dobrej zabawy nie zwracali na to uwagi. I tak było tym razem. Schweinsteigerowi buzia się nie zamykała, trzepał ozorem jak baba, więc Toni oraz Thomas założyli na uszy słuchawki i włączyli sobie swoją ulubioną muzykę.
- Po powrocie do domu powinniśmy się umówić na jakieś piwko – mówił. – Przydałoby nam się poderwać jakieś panienki, bo te Polski strasznie nieugięte są. Ładne, ale mogłyby być bardziej otwarte i skore do zabawy. A może one nas po prostu nie znają, co? W Niemczech jesteśmy sławni i rozpoznawalni, a tutaj? Szlag wie! Zresztą co mi po takiej dziewczynie, która ani słowa po niemiecku nie umie, nie uważacie? Mam swoje lata, powinienem się ustatkować, ale cholera nie mogę. Za dużo ładnych dziewczyn się wokół mnie kręci – zaśmiał się.
- Cześć, chłopaki! – Do piłkarzy dołączyła Tamara, ubrana jedynie w dwuczęściowy strój kąpielowy. – Cześć, Thomas – przywitała się z miłym uśmiechem. – Co robicie?
- Co chcesz? – zapytał Toni, wyciągając słuchawki z uszu. Jego śladem podążył Thomas, który pierwszy raz uraczył obdarzyć blondynkę spojrzeniem.
- Myślałam, że to wolna przestrzeń i nie muszę się pytać o pozwolenie, aby tu przebywać…
Dziewczyna usadowiła się na leżaku obok Thomasa. Niemiec był nieco zszokowany zachowaniem swojego kolegi i nie rozumiał, dlaczego Toni jest tak niemiły dla Tamary.
- Co słychać? – zapytał.
- W porządku. A co u ciebie?
- Podobnie. Zresztą, po wygranym meczu nie może być inaczej. Ostatnio niezbyt często cię widywałem. Wszystko w porządku?
- Tak, miałam dużo pracy.
- Ciekawe – prychnął Toni.
- A z Laurą wszystko w porządku? Po tym incydencie z jej gabinetem i kluczami…
- Tak. Nie ma na razie innych problemów. Głupio się zachowałam, przeprosiłam ją za to i póki co jest okay.
- Fajnie…
- Przestańcie tak siedzieć i pierdzielić o niczym tylko wskakujcie do basenu! – krzyknął nagle Bastian, chlustając w ich stronę wodą. – Tamara jesteś dla mnie ciut za młoda, ale kąpiel z piękną dziewczyną to zawsze wielka frajda. Ej! A nie opowiadałem wam jaką wczoraj miałem kąpiel – zarechotał. – Oj, co to był za dzień!
- Co masz na myśli? – zapytał Toni, wchodząc do wody. Za nim podążył Thomas oraz Tamara.
- Spotkałem się z Laurą.
Na te słowa Thomas zareagował automatycznie, co nie umknęło uwadze Tamary.
- Zaprosiłem ją na spacer. Poszliśmy na plażę, a potem na karuzelę. Cieszyła się jak dziecko. Co chwilę powtarzała, że nie pamięta, kiedy ostatni raz bawiła się tak dobrze. Potem poszliśmy na takiego pływającego za motorówką banana! Ale frajda! Musicie tego koniecznie spróbować. Laura powiedziała, że nie umie pływać. Myślałem, że padnę! I nie ukrywam, że lekko rozbujałem tego banana. Czułem się jak bohater, kiedy taka przestraszona wszczepiła się w moje ramiona – zarechotał.
W Thomasie się zagotowało. Ścisnął dłonie w pięści i ze wściekłością w oczach ruszył na Bastiana. Mężczyzna przerażony i zdezorientowany starał się bronić, ale nie wiedział przed czym tak właściwie się broni. O co chodzi? Przecież nic nie zrobił!
- Jak mogłeś to zrobić?
- Ale co?! Thomas, o co chodzi?!
- Powiedziała ci, że nie umie pływać, a mimo to poszła z tobą, bo ci zaufała. Sądziła, że jest bezpieczna, że nic jej nie grozi. Bała się. A ty bezczelnie i z premedytacją wywróciłeś ponton i naraziłeś ją na niebezpieczeństwo! Co z ciebie za facet?!
- To miała być tylko dobra zabawa!
- Ale nie była!
- Dajcie spokój, chłopaki. – Między dwóch rozłoszczonych mężczyzn weszła nagle Tamara, starając się zaprzestać rękoczynom. – Laura to duża dziewczynka, na pewno miała kapok i inne zabezpieczenia. Nic by się jej nie stało. Dajcie spokój, naprawdę.
Thomas zachował milczenie, ale jakby jego oczy mogły mówić, to na pewno nie byłyby to cenzuralne słowa. Odszedł nawet nie patrząc na kolegów. Swoje kroki od razu skierował w stronę pokoju Laury.
- Cześć, Thomas – powiedziała na jego widok. Chłopak zamknął za sobą drzwi z trzaskiem i od razu zaatakował.
- Możesz mi powiedzieć, co ty do cholery robiłaś z Bastianem nad morzem?
- Spacerowałam, a potem dobrze się bawiłam. O co się burzysz?
- Dobrze wiesz, że on na ciebie leci. Nie ufam mu i nie chcę, abyś się z nim spoufalała. Jesteś jego przełożoną, więc wyznacz jakieś granice przyzwoitości.
- Przypominam ci, Thomas, że jestem i twoją przełożoną. Naprawdę chcesz, abym wyznaczyła granice? Możemy powrócić do moich zasad z początku zgrupowania.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Karuzele, zabawy w wodzie? Co to w ogóle ma być?
- Jesteś chorobliwe zazdrosny i nie podoba mi się to. Nie masz ufać Bastianowi, tylko mnie. A ja jestem stała w uczuciach, wbrew temu, co mówi o mnie Jay. A poza tym, nie będę ci się z niczego tłumaczyć. Jestem dorosłą kobietą i mam prawo robić to, co mi się podoba. Miałam ochotę na spacer, to na niego poszłam. Proste.
- Nie traktuj mnie jak dziecko!
- Wcale tego nie robię, co nie zmienia faktu, że tak się właśnie zachowujesz. Opanuj emocje, Thomas. Ufaj mi.
- Jestem strasznie ciekaw jak ty byś się zachowywała jakbym tak hulał po okolicy z Tamarą…
- Z Tamarą? A czemu akurat z nią?
- Bo to jedyna dziewczyna tutaj.
Nie wiedzieć czemu, ale Laurę zabolało wspomnienie imienia swojej stażystki. Wiedziała, że nie jest ona obojętna na względy Thomasa. Zdawała sobie sprawę też z tego, że młoda dziewczyna jest odpowiedniejsza dla Müllera. Czuła, że związek z nim to błąd, bo on za kilka lat pożałuje swojej decyzji. Będzie oglądać się za dziewczynami w swoim wieku, a ją starą i niedołężną porzuci. A Laura nie może pozwolić sobie na zdrady.
- Wiesz co, Thomas? Może lepiej będzie jak wrócimy do naszych pierwotnych relacji.
- Słucham?
- Nie chcę się angażować w coś, co nie ma sensu. Ty zawsze będziesz woleć młodsze dziewczyny. Nie mam z nimi szans, zbyt wiele przeszłam w życiu, aby po raz kolejny sparzyć się na nieudanym związku. Zakręć się wokół Tamary. Ona cię lubi, a ty ją.
- Przestraszyłaś się tego co o nas gadała?
- Nie. Ja po prostu wiem, że nam się nie uda. Znam siebie, ale nie jestem w stanie się zmienić dla ciebie. Lubię przebywać w męskim towarzystwie, lubię adorację, flirty. I ktoś, kto tego nie rozumie nie może być moim facetem.
- Przecież się staram.
- Jesteś strasznie uparty, a ja od początku mówiłam ci, że nie będzie łatwo. Lubię cię, dlatego chcę dla ciebie jak najlepiej. Poszukaj sobie innej dziewczyny.
- Chyba żartujesz.
- Thomas, męczy mnie to wszystko! To całe ukrywanie się, walka z Tamarą i Jayem, twoje awantury o Bastiana. Marzę o tym, aby to Euro się wreszcie skończyło. Chcę wrócić do domu, pobyć sama ze sobą, wziąć się za normalną pracę, a nie użeranie się z bandą facetów.
- Do końca zostało tylko kilka dni. Wytrzymasz.
Dała za wygraną. Nie była w stanie walczyć z Thomasem. Postanowiła, że wytrzyma do końca. Wrócą do Monachium, zaczną żyć swoim życiem i wówczas stwierdzi, czy to wszystko ma jakikolwiek sens. Mimo wszystko Thomas był miłym chłopakiem, ale póki co, ciągle się kłócili. To Bastian sprawiał, że się uśmiechała i cieszyła. To z nim odkrywała uroki życia na nowo.
- Spróbuję – powiedziała, ciężko wzdychając.

Powoli zapadał zmierzch. Toniemu znów do głowy przychodziły głupie myśli, a wszystko przez to, że znów nie zagrał wielkiego meczu. Na boisku, w meczu z Danią, spędził zaledwie dziewięć minut. To prawie nic! Już nie wiedział, co robić, aby zaimponować trenerowi. Na treningach dawał z siebie wszystko. Jogi powtarzał, że to docenia, ale nic poza tym. On chciał grać! Skoro w fazie grupowej nie dostał swoich szans, to niemalże pewne jest to, że w fazie pucharowej również ich nie dostanie.
- Przechlapane!
Leżąc na ogrodowym leżaku, spoglądał w niebo i oglądał migoczące gwiazdy. Nagle usłyszał jakieś szelesty. Wytężył wzrok i między drzewami dostrzegł wiotką, kobiecą sylwetkę. Długie włosy powiewały na wietrze, a okulary spadały z nosa.
- Tamara?
Zdziwiony postanowił podążyć jej śladem. Doszedł aż na plażę, gdzie zza wydm wyłoniła się wysoka postać w skórzanej kurtce. Tamara podeszła do mężczyzny i rozpoczęła rozmowę. Toni chciał podejść bliżej, aby ich podsłuchać, ale nie mógł, bo nie miał się gdzie skryć. Dostrzegł jednak, że owym mężczyzną był Jay. Zaintrygowało go to. Był wściekły, że nic nie słyszy. Zauważył, że dziewczyna odbiera od faceta plik dokumentów, poczym wraca do hotelu.
- Cholera jasna! O co tu chodzi? 

__________
Ku mojej wielkiej radości zbliżamy się do końca. Jeszcze cztery i epilog. 
Przepraszam za błędy, ale nie chciało mi się sprawdzać :P

Rozdział dwunasty


Niemcy wygrali mecz z Danią, dzięki czemu uplasowali się na pierwszym miejscu w swojej grupie i za pięć dni mieli zagrać ćwierćfinał z Grekami na gdańskiej Arenie.
Jak łatwo się domyślić, nastoje w drużynie były szampańskie. Nawet Laurze się udzielił entuzjazm zawodników i całego sztabu, bo ich sukces był także jej sukcesem.
- Przeszkadzam? – Laura siedziała w hotelowym ogrodzie, na trawie, i czytała swoją ulubioną książkę. Korzystając z tego, że dziś zawodnicy mieli kompletnie wolny dzień, mogła sobie na to pozwolić. Ona także dostała kilka wolnych godzin, ale wieczorem musiała wracać do pracy i pozałatwiać sprawy na jutro.
- Nie – odparła i przywitała Bastiana serdecznym uśmiechem. Chłopak przysiadł się do niej, wręczając kartkę papieru.
- Mam tutaj listę dla ciebie. Spisałem wszystkie prośby chłopaków odnośnie biletów na mecz. Gramy praktycznie u siebie i nasze rodziny chciałaby się licznej tutaj pojawić.
- Zobaczę co da się zrobić.
- Dzięki – odarł z uśmiechem i wystawił buzię do słońca. – Może masz ochotę na spacer?
- A wiesz, że chętnie.
Tocząc niezobowiązującą rozmowę o wczorajszym meczu, powędrowali w stronę plaży i morza. Laura uwielbiała te okolice, morze od razu przypadło jej do gustu. Odwiedzała je codziennie rano podczas joggingu i zawsze wracała do hotelu uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Zapraszasz rodzinkę na mecz? – zapytał Bastian. – Nie widziałem, aby cię ktoś odwiedzał, a przecież można.
- Nie mam rodziny – odparła smutno. – Jestem sama na świecie, ale nie chcę o tym mówić.
- Jasne, przepraszam.
- Do ciebie ktoś przyjeżdża?
- Tak. Cała rodzinka, przyjaciele, znajomi. Jestem towarzyskim chłopakiem.
- Widać.
- O! Patrz, karuzela! Idziemy?
- Oszalałeś?
Przed oczami Laury stanęła wielka karuzela, która zazwyczaj znajduje się w wesołych miasteczkach. Duża, wysoka, krzesełka na linach, zawieszone kilka metrów nad ziemią. Przerażające! A poza tym dla Laury takie zabawy to już przeszłość. Nie jest przecież dzieckiem, ale dorosłą i poważną kobietą, pracującą na ważnym stanowisku.
- No weź! Fajnie będzie – powiedział chłopak, chwytając ją za rękę i ciągnąc do kasy.
- Bastian, to naprawdę nie jest dobry pomysł. Ja się nie nadaję do takich rzeczy.
- Och przestań!
Kilka minut później Laura siedziała już na krzesełku karuzeli i kurczowo trzymała się lin. Spoglądając w dół widziała uśmiechniętych plażowiczów, dzieci, które zbierały drobne monety wypadające z kieszeni bawiących się na huśtawce. Bastian siedział tuż przed nią, odwracał się co chwilę i śmiał się nie niebogłosy, widząc przerażoną minę pani manager.
- Ja cię kiedyś zabiję, Bastian! – krzyknęła, kiedy karuzela ruszyła.
Mimo całego strachu, zabawa na karuzeli okazała się super pomysłem. Nie było tak strasznie jak to wyglądało z dołu. Laura świetnie się bawiła. Śmiała się, krzyczała, piszczała! Nie pamiętała, kiedy ostatni raz tak dobrze spędziła wolny czas.
- Ale emocje! – powiedziała, stojąc już na ziemi i poprawiając zmierzwione włosy. – Fajnie było.
- A będzie jeszcze fajniej. – Bastian stał z twarzą skierowaną ku morzu i z uśmiechem przyglądał się pewnemu żółtemu pontonowi. Przypominał banana i był ciągnięty przez motorówkę.
Laura patrzała na jego twarz, ale miała nadzieję, że Bastian nie myśli o tym poważnie. Obróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku hotelu, mając nadzieję, że piłkarz zrobi to samo. Jednak nie zaszła daleko. Od razu poczuła na swoim nadgarstku uścisk.
- A dokąd ty się wybierasz? Idziemy na banana!
- Puknij się w łeb – powiedziała, stukając w jego czoło. – Boję się tego.
- Czemu? Fajnie będzie. Chodź!
- Bastian, ale nie mamy kostiumów. Ja mam dżinsy, ty szorty i taką ładną koszulkę. Daj spokój. Przyjedziesz sobie później z kolegami.
- Laura!
- Nie chcę. – Pomimo tego, że zapierała się rękami i nogami, to jednak znalazła się przy ludziach obsługujących tą piekielną maszynę. Panowie zdziwili się, widząc ich ubrania, ale jak to Bastian powiedział – raz się żyje.
Zdjęli buty, założyli kapoki i czekali na swoją kolej. Laura była naprawdę przerażona. Stąpała z nogi na nogę, nerwowo bawiąc się palcami.
- Bastian – powiedziała, podchodząc do niego na tyle blisko, aby nikt nie usłyszał ich rozmowy. – Bo jest taka sprawa…
- Co? Mów głośniej, bo nie słyszę.
- Bo ja nie umiem pływać.
- Co? Nie słyszę.
- Nie umiem pływać, jasne? – krzyknęła, na co Bastian zareagował porażającym rechotem. Patrzył na nią z niedowierzaniem, a Laura niemalże zrobiła się purpurowa ze wstydu. Zezłoszczona odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. – Gbur jeden, jakim prawem się ze mnie śmieje – mówiła sobie w myślach.
- Zaczekaj, zaczekaj. Laura, zaczekaj. No, przepraszam – powiedział, starając się ukryć śmiech. – Przepraszam.
- Nie chcę iść na tego banana. 
- Ale nic ci nie będzie. Masz kapok, na motorówce jest ratownik, a poza tym jedziesz ze mną. Przy mnie nic ci nie grozi, jesteś bezpieczna. Jak spadniesz, to wskoczę za tobą i cię wyciągnę.
- Nie. Boję się.
- Musisz w końcu przełamać swoje lęki. Chodź! Zobaczysz, że będzie fajnie.
I tak się stało. Laura usiadła na żółtym pontonie tuż za Bastianem. Mocno objęła go w pasie, a kiedy poczuła, że „pojazd” rusza, wbiła paznokcie w jego kapok. Chłopak przyjął to cichym chichotem i krzyknął z podekscytowania, kiedy poczuł wiatr we włosach.
Dmuchany balon skakał na falach, odbijał się i niemalże fruwał w powietrzu, a to wszystko z ogromną prędkością. Laura cały czas miała zamknięte oczy, nie chciała tego widzieć. Krzyczała i piszczała z przerażeniem podczas, gdy Bastian zanosił się wesołym śmiechem i gwizdami zadowolenia.
I kiedy Laura już myślała, że zabawa powoli dobiega końca, poczuła jak ześlizguje się z pontonu.
- Ja spadam! Stop! Boże, zatrzymacie to! Spadam! Bastian! Pomocy! Ja spadam! Aaaaaaaa….
Kobieta tak mocno trzymała się piłkarza, że spadając pociągnęła go za sobą. Wylądowali w zimnym morzu, daleko od brzegu. Laura zaczęła nerwowo machać rękami i nogami, krzyczała nawołując pomocy, łapała głębokie hausty powietrza, gdyż czuła, że tonie. Kapok uniemożliwiał jej zatonięcie, ale była tak przerażona, że nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Już, już. Spokojnie. – Podpłynął do niej Bastian, który złapał ją za ramiona, niosąc pomoc. Kobieta niemalże wskoczyła na niego. Mocno objęła go za kark, wtulając się w jego ramiona. – Spokojnie, nic ci nie będzie.
- Topiłam się!
- Tak, tak, na pewno – zaśmiał się. – Fajnie było, co?
- Nienawidzę cię, Schweinsteiger!
- O, widzę, że humorek powraca, więc chyba jednak było fajnie – zarechotał.
Po chwili podpłynęła do nich załoga motorówki, która wyciągnęła „topielców” na brzeg. Laura owinięta w ręcznik, który dostała od młodych mężczyzn, kiedy oddawała kapok, wyrwała do przodu, w kierunku hotelu, zostawiając rozbawionego Bastiana w tyle.

- Cześć, prosiłaś o kontakt.
- Tak – odpowiedziała do słuchawki telefonu. – Dziękuję, że pan zadzwonił.
- Drobiazg. Napisałaś, że wzajemnie możemy sobie pomóc. O co chodzi?
- O Laurę Kessler.
- Brzmi interesująco. Co masz do zaoferowania?
- Nienawidzę tej suki, bo odbiła mi chłopaka. Chciałabym uprzykrzyć jej życie i jednocześnie odzyskać ukochanego.
- A co z tym wszystkim mam wspólnego ja?
- Pomagając panu skutecznie usunęłabym ją ze swojego życia.
- Ok…
- Potrzebuje pan podpisu, tak?
- Zgadza się.
- Zdobędę go. Mogę podstępem podsunąć jej te papiery. Nie zorientuje się, że podpisuje dokumenty dla pana.
- To fajny pomysł. Co chcesz w zamian?
- Chcę, aby Laura Kessler zniknęła z życia mojego i Thomasa. A poza tym odpali mi pan drobną sumkę.
- Hmm… - Po drugiej stronie zapadła chwilowa cisza. Mężczyzna analizował wszystkie „za” i „przeciw”. – Chyba mogę się na to zgodzić. Ale nikt nie może wiedzieć, że mam z tym coś wspólnego.
- Oczywiście. Działamy w pełnej konspiracji i dyskrecji.
- Ok. Spotkajmy się jutro o jedenastej wieczorem na plaży. Podam ci dokumenty. Mam nadzieję, że mogę ci zaufać i to nie jest podstęp.
- Skąd. Do zobaczenia. 

Rozdział jedenasty


Ostatnie wydarzenia nie były dla Laury zbyt miłe. Nie sądziła, że jej „związek” z Thomasem nabierze takiego rozpędu. Lubiła go, bo przy nim czuła się młodsza, ładniejsza i bardziej akceptowana przez społeczeństwo, ale z drugiej strony tak duża rozbieżność wiekowa nie dawała dobrego świadectwa ani jemu, ani jej. Zastanawiała się, co powiedzą ludzie, piłkarski świat, jego rodzina. Na razie to nic poważnego, bo nie można budować związku w pracy na fundamencie medialnym i zawodowym, ale co będzie jak Euro się skończy? Jak będzie wyglądać ich życie? Czy to w ogóle przetrwa?
Zbliżał się mecz z Danią i ostatni lot na Ukrainę. Piłkarze mieli rację – bardziej męczące od samej gry są podróże. Laura lubiła podróżować, ale nie w tą i z powrotem.
- O czym pani myśli? – Do stolika przysiadł się Flick. W dresie, luźnej koszulce i z okularami słonecznymi na nosie wyglądał zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Dopiero teraz Laura zaczęła zauważać, że poza inteligencją, Hans ma również atrakcyjny wygląd.
- O wszystkim – odpowiedziała z uśmiechem. – Czasami bierze mnie taka nostalgia i rozmyślam o różnych sprawach.
- Pozytywnych?
- Nie tylko. Póki co więcej przykrych spraw zaprząta moją głowę.
- Chce pani o tym porozmawiać?
Laura spojrzała na Hansa spod przymrużonych powiek, poczym nachyliłam się nad stołem i nie tracąc go z oczu, zapytała:
- Przeżył pan kiedyś taką miłość, która nie powinna mieć miejsca?
- Zakazany owoc?
- Coś w tym stylu.
- Hm… Tak, spotkałem pewną dziewczynę. Poznaliśmy się w szkole.
- I co z nią było nie tak?
- Z nią było wszystko w porządku – zaśmiał się. – Była młoda i piękna, ale nie ułożyło nam się, bo była starsza ode mnie o dwa lata.
- Poważnie?
- Tak. Początkowo było miło, ale z czasem zaczęły się problemy. Mimo wszystko nie żałuję, bo do dziś pamiętam tą dziewczynę. Bardzo na mnie wpłynęła. Przy niej wydoroślałem, zmężniałem. Stałem się mężczyzną.
- To piękne – powiedziała zamyślona.
Nie chciała być dla Thomasa czynnikiem, który zrobi z niego mężczyznę. Ona nie miała na to ani czasu, ani ochoty, bowiem potrzebowała silnego faceta do swojego trudnego charakteru. Nie mogła zajmować się nim jak matka, bo to w ogóle nie było zgodne z jej naturą. Laura była władcza, stanowcza i potrzebowała kogoś, kto okiełznałby jej zapędy. A Thomas? Co on może?
- Jest pani w takiej sytuacji?
- Proszę? Nie – zaśmiała się. W oddali zobaczyła przechodzącego się razem z Tonim Thomasa i powiedziała, patrząc na nich: – Daleko mi do takich przebojów.

W hotelowym lobby panowało wielkie poruszenie. Wszyscy krzątali się między sobą, szukali swoich toreb i walizek. Za kilka minut jechali na lotnisko, a stamtąd na Ukrainę, gdzie rozegrany zostanie ostatni mecz fazy grupowej. Laura razem z Tamarą stały przy ladzie recepcjonistki i dopieszczały ostatnie szczegóły, podczas gdy piłkarze rozsiedli się na kanapach, bądź tłoczyli się pod autobusem.
- To nie będzie nam potrzebne – powiedziała managerka, odsyłając magazyniera z powrotem. – Joachim twierdzi, że nie musimy tego brać. Przepraszam za fatygę – dodała z uśmiechem.
- A to? – zapytała blondynka, pokazując lekarskie apteczki.
- Głupie pytanie, Tamara – odparła i nakazała spakowanie ich do busa. – Zajmij się tym.
- Dobrze. – Dziewczyna potruchtała we wskazanym kierunku, a Laura zajęła się swoimi kartami, które wymagały sprawdzenia.
Przeglądając je zauważyła, że nie ma jednego podpisu od lekarza. Rozejrzała się po lobby w poszukiwaniu starszego mężczyzny. Ale zamiast jego siwej głowy ujrzała przystojną twarz swojego byłego męża.
- O cholera!
Bez zastanowienia ruszyła w jego stronę.
- Jay, co ty tutaj robisz? – chwyciła go pod ramię i dyskretnie wyprowadziła. – Po jaką cholerę znów tu przyjechałeś?
- Nie mogę odwiedzić własnej żonki?
- Daruj sobie te durne komentarze. Gadaj!
- Zawsze przyjeżdżam do ciebie po dwie rzeczy: po podpis albo po seks – powiedział, zanosząc się śmiechem. – Jak na dziwkę przystało. Dzisiaj przyjechałem po to pierwsze, ale jak masz czas i ochotę, to chętnie ulżę wszystkim twoim frustracjom.
- Nie bądź bezczelny. Odejdź stąd. Nie chcę mieć przez ciebie kłopotów.
- Przepraszam, czy wszystko w porządku? – Laura za plecami usłyszała znany głos należący do Hansa Flicka. – Musimy się już zbierać, bo jedziemy na lotnisko. Proszę się pośpieszyć, pani Lauro.
- Dobrze, już idę – odparła ze sztucznym uśmiechem. – Odejdź stąd, Jay. Nie podpiszę żadnych papierów. Zapomnij o tym.
- Zobaczymy – rzucił na odchodne.
Laura niemalże biegiem podeszła do autobusu, w którym ukryła się przed znienawidzonym mężem. Nie mogła na niego patrzeć, dlatego od razu zajęła miejsce po przeciwnej stronie. Starała się ukoić nerwy, ale nogi i dłonie wciąż jej drżały.
- Ej, patrz! – Toni szturchnął Thomasa i skinął głową w stronę ubranego na czarno wysokiego mężczyzny. Obaj kierowali się do autobusu, ale kiedy rozpoznali Jaya, przystanęli na moment. – Ciekawe czego chce.
- Pewnie znów przyszedł gnębić Laurę. Gdzie ona jest? – zapytał sam siebie, rozglądając się wokoło.
- Może jeszcze w lobby. Albo w busie.
- Mam nadzieję, że się nie spotkali. Ona bardzo przeżywa te awantury. Wiele mi opowiadała o tym facecie, ich wspólnym życiu, kłótniach. Nie miała ciekawie. A w dodatku on chce jej wszystko zabrać, dlatego tak ją nachodzi. Potrzebuje podpisu pod jakimiś papierami.
- Laura to twarda babka, nie da się. Ten facet może nawet stosować na niej tortury, a ona i tak nie ustąpi. Jestem tego pewien. Chodźmy, Thomas.
- Nie. Muszę odnaleźć Laurę i przekonać się, że jest bezpieczna.
- Na pewno jest w środku.
- Sprawdzę jeszcze w lobby.
- Thomas! Thomas! – Laura, widząc zachowanie młodego piłkarza oraz jego zdenerwowanie, wychyliła się z busa i zawołała Niemca do środka, zanim zrobiłby coś głupiego. Chłopakowi spadł kamień z serca, kiedy zobaczył ukochaną całą i bezpieczną, i bez mrugnięcia okiem poszedł w jej kierunku.
- W porządku? – zapytał, wsiadając do autobusu.
- Tak. Nie przejmuj się nim.
Jednak Toni nie stracił czujności do końca. Wsiadłszy i zająwszy swoje miejsce, ciągle przyglądał się Jayowi, który stał z boku i palił papierosa. Jego mina nie zdradzała żadnych emocji. Po prostu stał i palił.
- Paskudny typ – powiedział do siebie.
O wówczas ujrzał coś, czego w życiu by się nie spodziewał. Do Jaya podeszła Tamara, wręczając mu skrawek jakiegoś papieru. Mężczyzna spojrzał na dziewczynę i wziął podarek. Odeszła nie czekając na żadną reakcję, z uśmiechem wsiadła do autobusu i zajęła miejsce obok Laury.
Jay wypuścił z ust ostatni dymek i wyrzucił peta na ziemię, przygniatając go butem. Rozłożył kartkę i przeczytał jej zawartość. Z uśmiechem spojrzał w stronę autobusu i odszedł z triumfalną miną.
- Co jest do cholery? – pytał siebie Toni.

Cała ta sytuacja nie dawała Toniemu spokoju, dlatego tuż przed meczem postanowił ją rozwiązać. Nie był to odpowiedni czas, ani pora, ale dobro przyjaciela było dla niego ważniejsze niż dzisiejszy nic nieznaczący mecz. Mógł siedzieć na ławce, ale nie mógł pozwolić, aby Thomas i jego znajomość z Laurą ucierpieli przez głupotę Tamary.
- Widziałem cię – powiedział bez ogródek do blondynki. – Widziałem jak dajesz coś byłemu mężowi Laury. Co to było?
- Nie twój interes, Toni.
- Chodzi o dobro mojego przyjaciela i jego partnerki. Nie pozwolę ci wyrządzić krzywdy im i całej drużynie.
- Nic nie zrobiłam.
- Ale masz taki zamiar – powiedział, ściskając ją za nadgarstek. – Gadaj!
- Nie twój zasrany interes! – warknęła, wyrywając się. – Za kogo ty się masz, co? Myślisz, że wszystko ci wolno? Daj mi wreszcie spokój! Przyczepiłeś się jak rzep do psiego ogona.
- Jeśli myślisz, że zostawię tak tą sprawę, to jesteś w błędzie. Dowiem się o co tutaj chodzi. Laura to dobry człowiek i nie zasługuje na to świństwo, które chcesz jej wyrządzić.
- Dobry człowiek – prychnęła z ironią. – I dlatego romansuje z dwanaście lat młodszym chłopakiem? Dlatego odbiera szansę na miłość dziewczynie, takiej jak ja? Dlatego chce pozbawić majątku mężczyznę, który niedawno był jej mężem?
- Co ty pleciesz? To Jay chce ją oskubać!
- Ja tam wiem swoje. Laura to wredna, złośliwa i podstępna żmija, która nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Wozi się i dyryguje wszystkimi, rozstawia ich po kątach, aby gładko i bezboleśnie dojść do swojego celu. Dąży do niego po trupach, nie patrząc na uczucia współpracowników. Nienawidzę takich ludzi i będę ich tępić!
- Zazdrość całkowicie przysłania ci racjonalne myślenie – warknął. – Ogarnij się, dziewczyno. Rozejrzyj się i dostrzeż jaką krzywdę możesz wyrządzić Laurze i Thomasowi.
- A on dostrzega tą krzywdę, którą mi wyrządza? Byliśmy przyjaciółmi, spędzaliśmy razem czas, ale kiedy tylko pojawiała się ta suka, to leciał za jej spódniczką. Nienawidzę ich obojga i pomszczę swoje krzywdy.
- Jesteś nienormalna!
- Nie wtrącaj się w moje sprawy, Toni. Zajmij się swoją grą. Ups, przepraszam! Ty nie grasz – zaśmiała się szyderczo i rozbawiona odeszła do swoich obowiązków. Toni z wściekłością spoglądał w miejsce, w którym przed chwilą stała Tamara. Mimowolnie zacisnął dłonie w pięści i pomyślał, że gorszej dziewczyny w życiu nie spotkał.

Rozdział dziesiąty

Mecz z Holandrami zakończył się zwycięstwem niemieckiej drużyny. Każdy był szczęśliwy i zadowolony, bo tylko wielkie nieszczęście mogłoby pozbawić ich awansu do dalszej fazy turnieju. Humory dopisywały, więc powrót do bazy w Gdańsku był czystą przyjemnością, bez trosk i zmartwień.
Jednak nie każdy był tak zadowolony jakby mogło się wydawać. Thomas od czasu meczu był pochmurny i zrzędliwy. Jego gra także pozostawiała wiele do życzenia i obawiał się, że jutrzejszego ranka czeka go bardzo poważna rozmowa z trenerem. Sądził, że znajomość z Laurą tylko pomoże mu w osiągnięciu sukcesu, a tymczasem było odwrotnie. Będąc na boisku myślami był przy niej i jej dzisiejszym zachowaniu. Nie sądził, że pani manager będzie pozwalać sobie na adoracje ze strony Bastiana bądź kogokolwiek innego. Nie chciał, aby jego koledzy spoufalali się z Laurą i czarowali ją na każdym kroku.
- Jestem potwornie zmęczony – powiedział Toni do swojego przyjaciela, kiedy wysiedli z autobusu i szli w kierunku Dworu Oliwskiego. – Nic mnie bardziej nie denerwuje niż te niepotrzebne podróże.
- Nie grasz za wiele, ale nigdy nie wiadomo, kiedy możesz się przydać.
- Nie sądziłem, że to będzie tak wyglądać. Nic nie układa się po mojej myśli. Nie gram, mój najlepszy kumpel zamiast spędzać wolny czas ze mną, to ugania się za starszą laską, która ma na niego wy… No, nie zwraca na niego uwagi. A w dodatku dziewczyna, która mi się podoba woli ciebie. To jakiś kabaret!
- Toni, nie mam teraz siły na takie rozmowy – powiedział Thomas, zatrzymując się pod drzwiami swojej sypialni. – Powiem ci tak: jestem święcie przekonany, że odegrasz znaczącą rolę na tym turnieju, więc się nie martw. Poza tym ja już nie uganiam się za Laurą, bo ostatnio nasze relacje się zmieniły i póki co, mogę chyba powiedzieć, że mam dziewczynę – rzekł z uśmiechem, co wywołało również uśmiech na twarzy Kroosa. – A Tamara to spoko dziewczyna, która pewnie niebawem dostrzeże twój urok. Nie martw się, stary – dodał, poklepując go po ramieniu. – A teraz żegnam się, bo podam na twarz. Dobranoc, Toni.
- Śpij dobrze, Thomas.
Nazajutrz przyjaciele spotkali się przy śniadaniu. Korzystając z chwili spokoju Thomas postanowił opowiedzieć Toniemu o swoich spostrzeżeniach na temat zachowania Laury. Liczył, że od tej pory to on będzie zbierać sto procent jej atencji, a tymczasem nic się nie zmieniło. Wkurzało go to, bo nie tak sobie wyobrażał związek z Kessler.
- Jest atrakcyjną kobietą, więc to normalnie, że wzbudza zainteresowanie – powiedział Kroos. – Nie ma napisane na czole, że jest zajęta. Wszyscy tutaj myślimy, że jest wolna, bo tak nam powiedziała. Nikt nawet nie przypuszcza, że mogłaby spojrzeć na kogoś takiego jak ty.
- Co masz na myśli?
- Jesteś młody i naiwny. Nie pasujesz do pewnej siebie, przebojowej kobiety, która wie, czego chce od życia. Jesteś taką mameją, która potrzebuje opieki, wsparcia i uwagi.
- Wielkie dzięki, stary. Dobrze, że nie prosiłem cię, abyś mnie „zareklamował” u Laury.
- Przestań!
- O! O wilku mowa – powiedział Thomas, wskazując palcem na Laurę oraz Hansa idących nieopodal. Kobieta uśmiechała się zalotnie do trenera, a on nie pozostawał jej dłużny. – Jak nie Bastian, to Flick. Ja oszaleję!
- Uspokój się, Thomas! – warknął Toni, wywracając oczyma. Miał dosyć tego użalania się kumpla. – To twoja laska i jeśli naprawdę coś do ciebie czuje, to będzie ci wierna. To tylko niewinne flirciki.
- Ciekawy jestem, czy jak twoja dziewczyna będzie tak niewinnie flirtowała z facetami, to czy będziesz taki spokojny.
- Mam cię dość! – Toni machnął ręką i odszedł od stołu.
Użalanie się Thomasa to teraz ostatnia rzecz na jaką miał ochotę. Wczoraj wygrali ważny mecz, fakt – zagrał tylko dwanaście minut, ale wciąż miał szansę na zaprezentowanie się na turnieju. Liczył na spotkanie z Danią, które było praktycznie formalnością.
Idąc w stronę swojego pokoju zauważył Tamarę skradającą się w holu. Wyglądało to bardzo podejrzanie, gdyż szła zgarbiona i „na paluszkach”. Schował się z wielką, doniczkową palmą, aby dziewczyna go nie zauważyła. Po ostatnich wydarzeniach nieco przestał jej ufać, dlatego Toni postanowił sprawdzić, co tak właściwie robi blondynka.
Tamara rozejrzała się w prawo i w lewo, i po cichu podeszła do drzwi sypialni swojej mentorki – Laury. Przystawiła ucho do drzwi, przez chwilę stała w milczeniu, a po chwili wyciągnęła z kieszeni klucz i weszła do środka.
- O nie! – wyszeptał do siebie Toni. – Co robić?
W jednej chwili chciał pobiec do pani Kessler i jej o wszystkim opowiedzieć. Potem zaś pomyślał, że Thomas powinien o tym wiedzieć. Ale nie mógł marnować czasu. Spiął się w sobie i ruszył ku sypialni pani manager.
Wszedł do środka i ujrzał Tamarę nachyloną nad biurkiem Laury. W dłoniach trzymała skrawki papierów, jakieś teczki, zeszyty. Ewidentnie czegoś szukała.
- A co ty tutaj robisz? – zapytał.
- A ty?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Wyjaśnij mi, co robisz w pokoju pani Kessler.
- Poprosiła mnie o pewne dokumenty.
- Jasne, i dlatego skradałaś się pod jej drzwiami? Nie ściemniaj. Lepiej stąd spadajmy, bo jak nas tutaj złapią, to będziemy mieć przerąbane.
- Poczekaj, muszę coś znaleźć.
- Co takiego?
- Jej notes.
- A po co ci on? To prywatna rzecz.
- Wiem, ale tam jest coś, co potrzebuję.
Wówczas Toni usłyszał charakterystyczny śmiesz Laury dobiegający z korytarza. Wymienił spojrzenie z Tamarą, równie zszokowaną i zdenerwowaną jak on. Nie wiedzieli, co robić. Chcieli uciekać, ale nie wiedzieli gdzie. Nie było ucieczki!
Kiedy Laura weszła do środka była w równie wielkim szoku, co oni sami. Mierzyła wzrokiem piłkarza i swoją stażystkę, oczekując racjonalnych wyjaśnień. A takich nie było.
- A co wy tu robicie? – zapytała złowrogo. – Skąd mieliście klucz? Czego tu szukacie?
- Yy… Bo ja… – wydukał Toni, unikając kontaktu wzrokowego z panią manager.
- Szukałam dokumentów.
- Nie masz prawa przebywać w tym pokoju. Nie dostałaś mojego polecenia. Niestety muszę to zgłosić. Jesteś niesubordynowana. I ty również, Toni.
- Nie, błagam! Proszę nie mówić trenerowi! Poniosę konsekwencję!
- I słusznie – powiedziała, wypraszając ich z pokoju i zamykając drzwi na klucz. Nie zważając na ich protesty i prośby skierowała swoje kroki do ganieniu Löwa.
Dwójka młodych osobników truchtała za nią, wciąż próbując zdobyć jej łaskę, ale Laura była nieugięta. Nie popierała takiego zachowania. Jakim prawem mieli czelność włamać się do jej gabinetu i grzebać w bardzo ważnych dokumentach?
- Co robicie? – Nagle wyrósł przed nimi Thomas, który lekko się zdziwił, widząc zaistniałą sytuacją. Tamara oraz Toni z przestraszonymi minami i Laura pewna siebie jak zawsze. Kobieta opowiedziała mu o całym zajściu. Nie przebierała w słowach i nawet dała się ponieść emocjom. Całkiem niepotrzebnie. – Naprawdę chcesz iść z tym do trenera? – zapytał, chcąc ratować przyjaciela przed gniewem Joachima. – Nie możesz przymknąć na to oka? Przecież to pierwsza taka sytuacja.
- Która może się powtórzyć.
- Ale się nie powtórzy, prawda? – zapytał, spoglądając na przyjaciół. Obydwoje zgodnie pokiwali twierdząco głowami, co Laura przyjęła przeciągłym westchnięciem.
- Nie wiem, czy Joachim będzie zadowolony, kiedy przy okazji dowie się, że flirtuje pani z jego podopiecznymi – wyrwała się Tamara.
- Proszę?
- Nie zaprzeczy pani. Wszyscy widzą jak pogrywa sobie pani z Flickiem, Schweinsteigerem czy… Thomasem. – Laura spojrzała na Müllera, który zupełnie tak jak i ona stał, jak stóp soli. – Chyba nie ma przyzwolenia na takie zachowanie, prawda?
- Nic ci do tego. A poza tym co ty tam możesz wiedzieć? Jesteś nic nieznaczącą stażystką.
- Ale nazywam się Bierhoff, a to nazwisko ma wiele do powiedzenia w reprezentacji.
Zapanowała cisza. Laura stała i twardym wzrokiem patrzyła w równie nieugięte tęczówki blondynki. Pokazała pazurki. Nie była bezbronną, cichą, szarą myszką, ale pewną siebie młodą kobietą. Zupełnie jak Laura. Czyżby tak szybko się uczyła? – pomyślała Kessler.
- Tym razem ujdzie wam to na sucho, ale niech to będzie ostatni raz – powiedziała, odrzucając włosy do tylu. – Zmiatajcie.
Toni oraz Tamara odeszli w swoim kierunku, zostawiając Laurę oraz Thomasa na osobności.
- Widzisz?! Widzisz?!
- Dobrze zrobiłaś.
- Nie o to mi chodzi! Słyszałeś, co ona powiedziała? To wszystko się źle skończy, Thomas.
- Wszystko będzie dobrze – powiedział, obejmując ją w pasie.
- Nie dotykaj mnie – rzekła, odpychając go od siebie. – Jestem w pracy. A poza tym stoimy na korytarzu. Wszyscy mogą nas zobaczyć.
- To chodźmy do mnie.
- Boże, jaki ty jesteś niewyżyty! – rzekła z dezaprobatą, rozkładając ręce. – Zajmij się sobą, Thomas.
- Ale…
- Żadnych „ale”. Ja tutaj pracuję, a jak pracuję, to nie romansuję. Zakoduj to sobie w tej główce i zachowuj się jak mężczyzna, a nie napalony gówniarz. Do roboty – powiedziała, klepiąc go w pośladek teczką.