Rozdział piętnasty

   - Dzień dobry. – Starsza, ale zadbana kobieta podeszła do stolika, przy którym Laura jadła śniadanie. Managerka od razu rozpoznała w niej mamę Thomasa. Zachęcającym uśmiechem zaprosiła ją do stołu i zaproponowała tosta. – Nie, dziękuję – odparła dość oschle. – Chciałam z panią porozmawiać.
- Słucham.
- Chodzi o mojego syna, Thomasa. To bardzo kochliwy i wrażliwy chłopak. Niewiele wie o życiu. Bardzo się cieszę, że znalazł sobie tutaj taką bratnią duszę jak pani, ale czy jesteście pewni, że to… miłość?
- Znamy się zaledwie dwa tygodnie. Na początku ludzie muszą się poznać, dotrzeć się. Ja go traktuję jako bardzo dobrego przyjaciela, ale Thomas ma chyba nieco inne zdanie wobec mojej osoby.
- Też mi się tak wydaje, dlatego zdecydowałam się na tą rozmowę. Pani ma silną osobowość, to od razu widać. Thomas jest kruchy. Wiele razy się zakochiwał i tyle samo razy miał złamane serce. Chciałabym go przed tym ochronić, dlatego muszę wiedzieć jakie zamiary ma pani wobec niego.
- Hm… Chyba jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o jakichkolwiek zamiarach. Podchodzę do naszej znajomości swobodnie, wiem, że w uczuciach nie można się śpieszyć i iść na skróty. Jak powiedziałam, Thomas to dla mnie dobry przyjaciel do którego mogłabym żywić głębsze uczucia, ale to wszystko przyjdzie z czasem. Chciałabym wrócić do Monachium i tam rozwijać naszą znajomość, bo tutaj, w biegu, to nie ma sensu. Rozumiem pani zdenerwowanie i obawy. Zapewne daje pani do myślenia również mój wiek.
- Tak. Martwi mnie to.
- Mnie też, ponieważ nie chciałabym być niańką dla Thomasa, a póki co, tak to właśnie wygląda. Musi zmężnieć, nabrać odwagi, pewności siebie.
- Obawiam się, że to nie nastąpi.
- Mogę jedynie pani obiecać, że postaram się nie skrzywdzić pani syna. Jeśli nam nie wyjdzie, to wyjaśnię mu to racjonalnie. Myślę, że on też zdaje sobie sprawę z tego, że jesteśmy kompletnie różni. Mówiłam mu to wiele razy, powtarzam, że będzie nam ciężko stać się jednością, ale on jest uparty.
- Po ojcu. Mój mąż też bardzo długo zabiegał o moje względy.
- Wolałabym, aby skupił się tylko na grze, bo ta pozostawia wiele do życzenia, ale nic nie mogę poradzić. Nawet jakbym dała mu teraz definitywnego kosza, to nic by to nie dało, bo Thomas się po prostu uparł i nie przyjmuje mojego sprzeciwu. Widujemy się codziennie, więc to dodatkowo utrudnia całą sytuację.
- Powrót do Monachium będzie najlepszym rozwiązaniem.
- Zgadzam się.
- Pani Lauro! – Do stolika podeszła Tamara. – Przepraszam, że przeszkadzam, ale pan Flick wszędzie pani szuka. Ponoć potrzebuje jakiś dokumentów, które ma pani na biurku. Są koniecznie potrzebne do dzisiejszego treningu.
- O Matko! Całkowicie zapomniałam. Masz – powiedziała, wręczając stażystce klucz do swojego pokoju. – Albo nie. Sama to zrobię. Wybaczy pani – zwróciła się do matki Thomasa. – Zaraz wracam.
- Dobrze, to może ja dotrzymam pani towarzystwa – zaproponowała Tamara z chytrym uśmieszkiem i zajęła miejsce Laury. – To jest pani mamą Thomasa?
- Tak, to mój syn.
- Bardzo go lubię. Poznaliśmy się pierwszego dnia i od razu złapaliśmy świetny kontakt.
- To bardzo miło.
- Tak, ale ostatnimi czasy nasza przyjaźń przeżywa poważny kryzys, ponieważ pani Kessler…
- Tamara! – Nagle po restauracji rozniósł się donośmy głos Toniego. – Wszędzie cię szukałem! Gdzieś ty się ukrywała?
- Toni? Co ty robisz? Nie przeszkadzaj mi, ja tu teraz rozmawiam – powiedziała, posyłając zażenowany uśmiech pani Caroline.
- Przecież widzę! Ale jesteś mi koniecznie potrzebna. Chodź, musisz mi pomóc. – Chłopak podszedł do dziewczyny i chwyciwszy ją za ramiona, podniósł z krzesła. – Przepraszamy panią bardzo – dodał, odciągając koleżankę.
Kiedy wyszli z restauracji i znaleźli się na tyle daleko, że matka Thomasa nie była w stanie ich usłyszeć ani zobaczyć, Toni zacisnął dłonie na ramionach blondynki i bardzo donośnym głosem, powiedział:
- Co ty wyprawiasz do cholery?
- Jak to co? Chciałam jej wszystko opowiedzieć. Skoro ty ani nikt inny tutaj nie ma wpływu na Thomasa, to może jego własna matka będzie miała! Laura zrujnuje mu życie!
- Co ty wygadujesz? Zastanów się przez chwilę. Myślisz, że ja mam czas i ochotę tak latać za tobą po całym hotelu i patrzeć, czy przypadkiem nie robisz czegoś głupiego?
- Nikt cię o to nie prosi. Mam cię dość, Toni!
- Z wzajemnością! – rzucił i odwracając się na pięcie poszedł do swojego przyjaciela, aby go ostrzec przed Tamarą.

- Słuchaj, stary – powiedział, wchodząc z impetem do sypialni Thomasa. – Musimy pogadać.
- Teraz nie mogę. Idę pożegnać się z rodzicami. Dzisiaj po naszym treningu wracają do Niemiec i nie będę miał czasu się później z nimi zobaczyć.
- Ale musisz mnie wysłuchać. To bardzo ważne!
- Dobrze, to powiesz mi później.
- Thomas!
- Toni, naprawdę nie teraz – powiedział, wychodząc z pokoju.
- Jak ja was nienawidzę! – krzyknął Toni sam do siebie. – Ja chciałem was ostrzec i jeśli coś się stanie, to nie będzie moja wina!

- Pani, Lauro? – Młoda blondynka zaglądnęła do pokoju swojej mentorki.
- Słucham cię – powiedziała, nerwowo przekładając dokumenty na biurku. Krzątała się i ewidentnie czegoś szukała.
- Mam dla pani dokumenty od pana Flicka.
- Połóż.
- Ale to nie może czekać. Kazał mi je zaraz przynieść z pani podpisami.
- Co? Muszę je sprawdzić, przeanalizować. Co on z choinki się urwał?
- Bo tak naprawdę, to… Pan Flick dał mi je dzisiaj rano, tylko że potem miałam inne zajęcia i w rezultacie zapomniałam o nich.
- Słucham? Tamara czy ty jesteś niepoważna? Pokaż to – powiedziała, biorąc od blondynki plik dokumentów. – Sprawozdania? I naprawdę dopiero teraz mi to przynosisz? Idź do Flicka i powiedz mu, że przez twój błąd nie dam rady teraz tego przejrzeć. Poza tym się śpieszę, bo muszę iść na dół coś załatwić z Joachimem.
- Ale pan Flick bardzo naciskał. Potrzebuje tego na wczoraj.
Laura westchnęła i jeszcze raz zajrzała w papiery.
- On to sprawdzał? – zapytała.
- Tak. Wszędzie są jego podpisy – powiedziała, wskazując na parafy drugiego trenera.
- Dobrze, że Hans jest bardzo dokładny. Mam nadzieję, że można mu ufać. – Laura chwyciła za pióro i podpisała wszystkie dokumenty. – Zabieraj mi to stąd – dodała, wręczając jej papiery. – A na przyszłość przynoś mi to od razu. Choćby się waliło i paliło.
- Dobrze. Bardzo przepraszam – powiedziała, wychodząc.
Tamara zamknęła za sobą drzwi i spojrzała na kartki, które trzymała w dłoni. Na jej twarzy zagościł szczwany uśmiech. Przegryzła dolną wargę i uznała, że musi zadzwonić. Z radością ruszyła w kierunku gabinetu Flicka, a potem do swojego pokoju.
Wzięła do ręki telefon komórkowy i wykręciła numer.
- Pan Jay? Tutaj Tamara.
- Cześć. Co tam?
- Mam podpis dla pana.
- Poważnie? Tak szybko?
- Jak mówię, to działam. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych.
- Właśnie widzę. Super! W takim razie musimy się koniecznie spotkać.
- Jutro?
- Tak. O tej samej porze, w tym samym miejscu, co wcześniej.
- Zrozumiałam.
- Do zobaczenia.
- Do widzenia.

__________
Nieco krótszy, ale równie beznadziejny. 
Jeszcze dwa i epilog.

12 komentarzy:

  1. O rany,przeczuwam trzęsienie ziemi w tym opowiadaniu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuu nieźle... Szkoda mi Laury ciekawe jak to wszystko się potoczy... Ja bym chyba zabiła Tamare na jej miejscu... Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aj ta Tamara... Co raz mniej ją lubię. Ech. Może ktoś jej przemówi w końcu do rozumu. Szykuje się niezła afera

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde no, myślałam, że jednak Tamarze się to nie uda, a tu proszę...przewidywany jest armagedon.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za głupia pinda z tej Tamary! Przepraszam za wyrażenie ale inaczej tego określić nie potrafię. Nie wiem co ona chce zyskać swoim postępowaniem ale wątpie by wyszło z tego coś dobrego...

    OdpowiedzUsuń
  6. Co za wrrr debilka!!!! Czy ona nie widzi, że niszcząc Laurę, zniszczy również Thomasa? Nie rozumiem jej! To jest chora zazdrość!! Wrrr!!! czekam na następny:)

    Ziaba

    OdpowiedzUsuń
  7. Tamara, to ma jednak tupet, nad tupetami. Ona się już jednak nie zmieni, a szkoda, bo z początku była taka fajną dziewczyną, a teraz jej nie poznaje. Robi wszystko by zniszczyć Laurę i jak widać, to się jej udaje..

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja Ci dam, że beznadziejny! Nie wolno tak mówić :D
    Wrrr! Jednak Tamara osiągnęła to, co chciała...-,- Mam nadzieję, że jakimś cudem nie odda tych dokumentów, bo wtedy to będzie pozamiatane. Na początku była taką fajną dziewczyną, a teraz? Co chorobliwa zazdrość może zrobić z człowiekiem? Nic dobrego, a Tamara jest tego doskonałym przykładem. Toni się stara wszystkich ostrzec, a wszyscy mają go gdzieś, więc niech później do niego nie mają żadnych pretensji!
    Mama Thomasa podchodzi do Laury z rezerwą...Może jednak coś się zmieni? I dlaczego myślę, że Tamara dalej będzie coś knuła? Obym się pomyliła.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale ta Tamara jest fałszywa i dwulicowa! Jak ona mogła zrobić Laurze takie świństwo!
    Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No i plan Tamary niestety wypalił ;/ Takim to zawsze wszystko się udaje! Trochę rozumiem mamę Thomasa, ale wydaje mi się, że po jakimś czasie przekona się do wieku Laury. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedny Toni. Dlaczego Thomas nie może z nim porozmawiać? Ciągle coś im przeszkadza. Przecież tak, to on nigdy nie dowie się, że Tamara knuje za jego i Laury plecami. Kretyn. Kretyn. Powinien wysłuchać przyjaciela.
    Dlaczego Laura podpisała te papiery, nie czytając ich dokładnie? Co za... uh... chyba na wszystkich w tym opowiadaniu jestem teraz zła, haha. No to ma przechlapane. Ale jej wina, mogła czytać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieję, że Laurze uda się przekonać do siebie rodziców Thomasa. I oby Tamarze nie udał się podstęp z byłym mężem Laury...

    OdpowiedzUsuń