- Słucham.
- Chodzi o mojego syna, Thomasa.
To bardzo kochliwy i wrażliwy chłopak. Niewiele wie o życiu. Bardzo się cieszę,
że znalazł sobie tutaj taką bratnią duszę jak pani, ale czy jesteście pewni, że
to… miłość?
- Znamy się zaledwie dwa tygodnie.
Na początku ludzie muszą się poznać, dotrzeć się. Ja go traktuję jako bardzo
dobrego przyjaciela, ale Thomas ma chyba nieco inne zdanie wobec mojej osoby.
- Też mi się tak wydaje, dlatego
zdecydowałam się na tą rozmowę. Pani ma silną osobowość, to od razu widać.
Thomas jest kruchy. Wiele razy się zakochiwał i tyle samo razy miał złamane
serce. Chciałabym go przed tym ochronić, dlatego muszę wiedzieć jakie zamiary
ma pani wobec niego.
- Hm… Chyba jest jeszcze za
wcześnie, aby mówić o jakichkolwiek zamiarach. Podchodzę do naszej znajomości
swobodnie, wiem, że w uczuciach nie można się śpieszyć i iść na skróty. Jak
powiedziałam, Thomas to dla mnie dobry przyjaciel do którego mogłabym żywić
głębsze uczucia, ale to wszystko przyjdzie z czasem. Chciałabym wrócić do
Monachium i tam rozwijać naszą znajomość, bo tutaj, w biegu, to nie ma sensu.
Rozumiem pani zdenerwowanie i obawy. Zapewne daje pani do myślenia również mój
wiek.
- Tak. Martwi mnie to.
- Mnie też, ponieważ nie chciałabym
być niańką dla Thomasa, a póki co, tak to właśnie wygląda. Musi zmężnieć,
nabrać odwagi, pewności siebie.
- Obawiam się, że to nie nastąpi.
- Mogę jedynie pani obiecać, że
postaram się nie skrzywdzić pani syna. Jeśli nam nie wyjdzie, to wyjaśnię mu to
racjonalnie. Myślę, że on też zdaje sobie sprawę z tego, że jesteśmy kompletnie
różni. Mówiłam mu to wiele razy, powtarzam, że będzie nam ciężko stać się
jednością, ale on jest uparty.
- Po ojcu. Mój mąż też bardzo
długo zabiegał o moje względy.
- Wolałabym, aby skupił się tylko
na grze, bo ta pozostawia wiele do życzenia, ale nic nie mogę poradzić. Nawet
jakbym dała mu teraz definitywnego kosza, to nic by to nie dało, bo Thomas się
po prostu uparł i nie przyjmuje mojego sprzeciwu. Widujemy się codziennie, więc
to dodatkowo utrudnia całą sytuację.
- Powrót do Monachium będzie
najlepszym rozwiązaniem.
- Zgadzam się.
- Pani Lauro! – Do stolika
podeszła Tamara. – Przepraszam, że przeszkadzam, ale pan Flick wszędzie pani
szuka. Ponoć potrzebuje jakiś dokumentów, które ma pani na biurku. Są
koniecznie potrzebne do dzisiejszego treningu.
- O Matko! Całkowicie zapomniałam.
Masz – powiedziała, wręczając stażystce klucz do swojego pokoju. – Albo nie.
Sama to zrobię. Wybaczy pani – zwróciła się do matki Thomasa. – Zaraz wracam.
- Dobrze, to może ja dotrzymam
pani towarzystwa – zaproponowała Tamara z chytrym uśmieszkiem i zajęła miejsce
Laury. – To jest pani mamą Thomasa?
- Tak, to mój syn.
- Bardzo go lubię. Poznaliśmy się
pierwszego dnia i od razu złapaliśmy świetny kontakt.
- To bardzo miło.
- Tak, ale ostatnimi czasy nasza
przyjaźń przeżywa poważny kryzys, ponieważ pani Kessler…
- Tamara! – Nagle po restauracji
rozniósł się donośmy głos Toniego. – Wszędzie cię szukałem! Gdzieś ty się
ukrywała?
- Toni? Co ty robisz? Nie
przeszkadzaj mi, ja tu teraz rozmawiam – powiedziała, posyłając zażenowany
uśmiech pani Caroline.
- Przecież widzę! Ale jesteś mi
koniecznie potrzebna. Chodź, musisz mi pomóc. – Chłopak podszedł do dziewczyny
i chwyciwszy ją za ramiona, podniósł z krzesła. – Przepraszamy panią bardzo –
dodał, odciągając koleżankę.
Kiedy wyszli z restauracji i
znaleźli się na tyle daleko, że matka Thomasa nie była w stanie ich usłyszeć
ani zobaczyć, Toni zacisnął dłonie na ramionach blondynki i bardzo donośnym
głosem, powiedział:
- Co ty wyprawiasz do cholery?
- Jak to co? Chciałam jej wszystko
opowiedzieć. Skoro ty ani nikt inny tutaj nie ma wpływu na Thomasa, to może
jego własna matka będzie miała! Laura zrujnuje mu życie!
- Co ty wygadujesz? Zastanów się
przez chwilę. Myślisz, że ja mam czas i ochotę tak latać za tobą po całym
hotelu i patrzeć, czy przypadkiem nie robisz czegoś głupiego?
- Nikt cię o to nie prosi. Mam cię
dość, Toni!
- Z wzajemnością! – rzucił i
odwracając się na pięcie poszedł do swojego przyjaciela, aby go ostrzec przed
Tamarą.
- Słuchaj, stary – powiedział,
wchodząc z impetem do sypialni Thomasa. – Musimy pogadać.
- Teraz nie mogę. Idę pożegnać się
z rodzicami. Dzisiaj po naszym treningu wracają do Niemiec i nie będę miał
czasu się później z nimi zobaczyć.
- Ale musisz mnie wysłuchać. To
bardzo ważne!
- Dobrze, to powiesz mi później.
- Thomas!
- Toni, naprawdę nie teraz –
powiedział, wychodząc z pokoju.
- Jak ja was nienawidzę! –
krzyknął Toni sam do siebie. – Ja chciałem was ostrzec i jeśli coś się stanie,
to nie będzie moja wina!
- Pani, Lauro? – Młoda blondynka
zaglądnęła do pokoju swojej mentorki.
- Słucham cię – powiedziała,
nerwowo przekładając dokumenty na biurku. Krzątała się i ewidentnie czegoś
szukała.
- Mam dla pani dokumenty od pana
Flicka.
- Połóż.
- Ale to nie może czekać. Kazał mi
je zaraz przynieść z pani podpisami.
- Co? Muszę je sprawdzić,
przeanalizować. Co on z choinki się urwał?
- Bo tak naprawdę, to… Pan Flick
dał mi je dzisiaj rano, tylko że potem miałam inne zajęcia i w rezultacie
zapomniałam o nich.
- Słucham? Tamara czy ty jesteś
niepoważna? Pokaż to – powiedziała, biorąc od blondynki plik dokumentów. –
Sprawozdania? I naprawdę dopiero teraz mi to przynosisz? Idź do Flicka i
powiedz mu, że przez twój błąd nie dam rady teraz tego przejrzeć. Poza tym się
śpieszę, bo muszę iść na dół coś załatwić z Joachimem.
- Ale pan Flick bardzo naciskał.
Potrzebuje tego na wczoraj.
Laura westchnęła i jeszcze raz
zajrzała w papiery.
- On to sprawdzał? – zapytała.
- Tak. Wszędzie są jego podpisy –
powiedziała, wskazując na parafy drugiego trenera.
- Dobrze, że Hans jest bardzo
dokładny. Mam nadzieję, że można mu ufać. – Laura chwyciła za pióro i podpisała
wszystkie dokumenty. – Zabieraj mi to stąd – dodała, wręczając jej papiery. – A
na przyszłość przynoś mi to od razu. Choćby się waliło i paliło.
- Dobrze. Bardzo przepraszam –
powiedziała, wychodząc.
Tamara zamknęła za sobą drzwi i
spojrzała na kartki, które trzymała w dłoni. Na jej twarzy zagościł szczwany
uśmiech. Przegryzła dolną wargę i uznała, że musi zadzwonić. Z radością ruszyła
w kierunku gabinetu Flicka, a potem do swojego pokoju.
Wzięła do ręki telefon komórkowy i
wykręciła numer.
- Pan Jay? Tutaj Tamara.
- Cześć. Co tam?
- Mam podpis dla pana.
- Poważnie? Tak szybko?
- Jak mówię, to działam. Dla mnie
nie ma rzeczy niemożliwych.
- Właśnie widzę. Super! W takim
razie musimy się koniecznie spotkać.
- Jutro?
- Tak. O tej samej porze, w tym
samym miejscu, co wcześniej.
- Zrozumiałam.
- Do zobaczenia.
- Do widzenia.
__________
Nieco krótszy, ale równie beznadziejny.
Jeszcze dwa i epilog.
O rany,przeczuwam trzęsienie ziemi w tym opowiadaniu...
OdpowiedzUsuńUuuu nieźle... Szkoda mi Laury ciekawe jak to wszystko się potoczy... Ja bym chyba zabiła Tamare na jej miejscu... Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńAj ta Tamara... Co raz mniej ją lubię. Ech. Może ktoś jej przemówi w końcu do rozumu. Szykuje się niezła afera
OdpowiedzUsuńKurde no, myślałam, że jednak Tamarze się to nie uda, a tu proszę...przewidywany jest armagedon.
OdpowiedzUsuńCo za głupia pinda z tej Tamary! Przepraszam za wyrażenie ale inaczej tego określić nie potrafię. Nie wiem co ona chce zyskać swoim postępowaniem ale wątpie by wyszło z tego coś dobrego...
OdpowiedzUsuńCo za wrrr debilka!!!! Czy ona nie widzi, że niszcząc Laurę, zniszczy również Thomasa? Nie rozumiem jej! To jest chora zazdrość!! Wrrr!!! czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńZiaba
Tamara, to ma jednak tupet, nad tupetami. Ona się już jednak nie zmieni, a szkoda, bo z początku była taka fajną dziewczyną, a teraz jej nie poznaje. Robi wszystko by zniszczyć Laurę i jak widać, to się jej udaje..
OdpowiedzUsuńJa Ci dam, że beznadziejny! Nie wolno tak mówić :D
OdpowiedzUsuńWrrr! Jednak Tamara osiągnęła to, co chciała...-,- Mam nadzieję, że jakimś cudem nie odda tych dokumentów, bo wtedy to będzie pozamiatane. Na początku była taką fajną dziewczyną, a teraz? Co chorobliwa zazdrość może zrobić z człowiekiem? Nic dobrego, a Tamara jest tego doskonałym przykładem. Toni się stara wszystkich ostrzec, a wszyscy mają go gdzieś, więc niech później do niego nie mają żadnych pretensji!
Mama Thomasa podchodzi do Laury z rezerwą...Może jednak coś się zmieni? I dlaczego myślę, że Tamara dalej będzie coś knuła? Obym się pomyliła.
Pozdrawiam ;*
Ale ta Tamara jest fałszywa i dwulicowa! Jak ona mogła zrobić Laurze takie świństwo!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :)
No i plan Tamary niestety wypalił ;/ Takim to zawsze wszystko się udaje! Trochę rozumiem mamę Thomasa, ale wydaje mi się, że po jakimś czasie przekona się do wieku Laury. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńBiedny Toni. Dlaczego Thomas nie może z nim porozmawiać? Ciągle coś im przeszkadza. Przecież tak, to on nigdy nie dowie się, że Tamara knuje za jego i Laury plecami. Kretyn. Kretyn. Powinien wysłuchać przyjaciela.
OdpowiedzUsuńDlaczego Laura podpisała te papiery, nie czytając ich dokładnie? Co za... uh... chyba na wszystkich w tym opowiadaniu jestem teraz zła, haha. No to ma przechlapane. Ale jej wina, mogła czytać.
Mam nadzieję, że Laurze uda się przekonać do siebie rodziców Thomasa. I oby Tamarze nie udał się podstęp z byłym mężem Laury...
OdpowiedzUsuń