Rozdział jedenasty


Ostatnie wydarzenia nie były dla Laury zbyt miłe. Nie sądziła, że jej „związek” z Thomasem nabierze takiego rozpędu. Lubiła go, bo przy nim czuła się młodsza, ładniejsza i bardziej akceptowana przez społeczeństwo, ale z drugiej strony tak duża rozbieżność wiekowa nie dawała dobrego świadectwa ani jemu, ani jej. Zastanawiała się, co powiedzą ludzie, piłkarski świat, jego rodzina. Na razie to nic poważnego, bo nie można budować związku w pracy na fundamencie medialnym i zawodowym, ale co będzie jak Euro się skończy? Jak będzie wyglądać ich życie? Czy to w ogóle przetrwa?
Zbliżał się mecz z Danią i ostatni lot na Ukrainę. Piłkarze mieli rację – bardziej męczące od samej gry są podróże. Laura lubiła podróżować, ale nie w tą i z powrotem.
- O czym pani myśli? – Do stolika przysiadł się Flick. W dresie, luźnej koszulce i z okularami słonecznymi na nosie wyglądał zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Dopiero teraz Laura zaczęła zauważać, że poza inteligencją, Hans ma również atrakcyjny wygląd.
- O wszystkim – odpowiedziała z uśmiechem. – Czasami bierze mnie taka nostalgia i rozmyślam o różnych sprawach.
- Pozytywnych?
- Nie tylko. Póki co więcej przykrych spraw zaprząta moją głowę.
- Chce pani o tym porozmawiać?
Laura spojrzała na Hansa spod przymrużonych powiek, poczym nachyliłam się nad stołem i nie tracąc go z oczu, zapytała:
- Przeżył pan kiedyś taką miłość, która nie powinna mieć miejsca?
- Zakazany owoc?
- Coś w tym stylu.
- Hm… Tak, spotkałem pewną dziewczynę. Poznaliśmy się w szkole.
- I co z nią było nie tak?
- Z nią było wszystko w porządku – zaśmiał się. – Była młoda i piękna, ale nie ułożyło nam się, bo była starsza ode mnie o dwa lata.
- Poważnie?
- Tak. Początkowo było miło, ale z czasem zaczęły się problemy. Mimo wszystko nie żałuję, bo do dziś pamiętam tą dziewczynę. Bardzo na mnie wpłynęła. Przy niej wydoroślałem, zmężniałem. Stałem się mężczyzną.
- To piękne – powiedziała zamyślona.
Nie chciała być dla Thomasa czynnikiem, który zrobi z niego mężczyznę. Ona nie miała na to ani czasu, ani ochoty, bowiem potrzebowała silnego faceta do swojego trudnego charakteru. Nie mogła zajmować się nim jak matka, bo to w ogóle nie było zgodne z jej naturą. Laura była władcza, stanowcza i potrzebowała kogoś, kto okiełznałby jej zapędy. A Thomas? Co on może?
- Jest pani w takiej sytuacji?
- Proszę? Nie – zaśmiała się. W oddali zobaczyła przechodzącego się razem z Tonim Thomasa i powiedziała, patrząc na nich: – Daleko mi do takich przebojów.

W hotelowym lobby panowało wielkie poruszenie. Wszyscy krzątali się między sobą, szukali swoich toreb i walizek. Za kilka minut jechali na lotnisko, a stamtąd na Ukrainę, gdzie rozegrany zostanie ostatni mecz fazy grupowej. Laura razem z Tamarą stały przy ladzie recepcjonistki i dopieszczały ostatnie szczegóły, podczas gdy piłkarze rozsiedli się na kanapach, bądź tłoczyli się pod autobusem.
- To nie będzie nam potrzebne – powiedziała managerka, odsyłając magazyniera z powrotem. – Joachim twierdzi, że nie musimy tego brać. Przepraszam za fatygę – dodała z uśmiechem.
- A to? – zapytała blondynka, pokazując lekarskie apteczki.
- Głupie pytanie, Tamara – odparła i nakazała spakowanie ich do busa. – Zajmij się tym.
- Dobrze. – Dziewczyna potruchtała we wskazanym kierunku, a Laura zajęła się swoimi kartami, które wymagały sprawdzenia.
Przeglądając je zauważyła, że nie ma jednego podpisu od lekarza. Rozejrzała się po lobby w poszukiwaniu starszego mężczyzny. Ale zamiast jego siwej głowy ujrzała przystojną twarz swojego byłego męża.
- O cholera!
Bez zastanowienia ruszyła w jego stronę.
- Jay, co ty tutaj robisz? – chwyciła go pod ramię i dyskretnie wyprowadziła. – Po jaką cholerę znów tu przyjechałeś?
- Nie mogę odwiedzić własnej żonki?
- Daruj sobie te durne komentarze. Gadaj!
- Zawsze przyjeżdżam do ciebie po dwie rzeczy: po podpis albo po seks – powiedział, zanosząc się śmiechem. – Jak na dziwkę przystało. Dzisiaj przyjechałem po to pierwsze, ale jak masz czas i ochotę, to chętnie ulżę wszystkim twoim frustracjom.
- Nie bądź bezczelny. Odejdź stąd. Nie chcę mieć przez ciebie kłopotów.
- Przepraszam, czy wszystko w porządku? – Laura za plecami usłyszała znany głos należący do Hansa Flicka. – Musimy się już zbierać, bo jedziemy na lotnisko. Proszę się pośpieszyć, pani Lauro.
- Dobrze, już idę – odparła ze sztucznym uśmiechem. – Odejdź stąd, Jay. Nie podpiszę żadnych papierów. Zapomnij o tym.
- Zobaczymy – rzucił na odchodne.
Laura niemalże biegiem podeszła do autobusu, w którym ukryła się przed znienawidzonym mężem. Nie mogła na niego patrzeć, dlatego od razu zajęła miejsce po przeciwnej stronie. Starała się ukoić nerwy, ale nogi i dłonie wciąż jej drżały.
- Ej, patrz! – Toni szturchnął Thomasa i skinął głową w stronę ubranego na czarno wysokiego mężczyzny. Obaj kierowali się do autobusu, ale kiedy rozpoznali Jaya, przystanęli na moment. – Ciekawe czego chce.
- Pewnie znów przyszedł gnębić Laurę. Gdzie ona jest? – zapytał sam siebie, rozglądając się wokoło.
- Może jeszcze w lobby. Albo w busie.
- Mam nadzieję, że się nie spotkali. Ona bardzo przeżywa te awantury. Wiele mi opowiadała o tym facecie, ich wspólnym życiu, kłótniach. Nie miała ciekawie. A w dodatku on chce jej wszystko zabrać, dlatego tak ją nachodzi. Potrzebuje podpisu pod jakimiś papierami.
- Laura to twarda babka, nie da się. Ten facet może nawet stosować na niej tortury, a ona i tak nie ustąpi. Jestem tego pewien. Chodźmy, Thomas.
- Nie. Muszę odnaleźć Laurę i przekonać się, że jest bezpieczna.
- Na pewno jest w środku.
- Sprawdzę jeszcze w lobby.
- Thomas! Thomas! – Laura, widząc zachowanie młodego piłkarza oraz jego zdenerwowanie, wychyliła się z busa i zawołała Niemca do środka, zanim zrobiłby coś głupiego. Chłopakowi spadł kamień z serca, kiedy zobaczył ukochaną całą i bezpieczną, i bez mrugnięcia okiem poszedł w jej kierunku.
- W porządku? – zapytał, wsiadając do autobusu.
- Tak. Nie przejmuj się nim.
Jednak Toni nie stracił czujności do końca. Wsiadłszy i zająwszy swoje miejsce, ciągle przyglądał się Jayowi, który stał z boku i palił papierosa. Jego mina nie zdradzała żadnych emocji. Po prostu stał i palił.
- Paskudny typ – powiedział do siebie.
O wówczas ujrzał coś, czego w życiu by się nie spodziewał. Do Jaya podeszła Tamara, wręczając mu skrawek jakiegoś papieru. Mężczyzna spojrzał na dziewczynę i wziął podarek. Odeszła nie czekając na żadną reakcję, z uśmiechem wsiadła do autobusu i zajęła miejsce obok Laury.
Jay wypuścił z ust ostatni dymek i wyrzucił peta na ziemię, przygniatając go butem. Rozłożył kartkę i przeczytał jej zawartość. Z uśmiechem spojrzał w stronę autobusu i odszedł z triumfalną miną.
- Co jest do cholery? – pytał siebie Toni.

Cała ta sytuacja nie dawała Toniemu spokoju, dlatego tuż przed meczem postanowił ją rozwiązać. Nie był to odpowiedni czas, ani pora, ale dobro przyjaciela było dla niego ważniejsze niż dzisiejszy nic nieznaczący mecz. Mógł siedzieć na ławce, ale nie mógł pozwolić, aby Thomas i jego znajomość z Laurą ucierpieli przez głupotę Tamary.
- Widziałem cię – powiedział bez ogródek do blondynki. – Widziałem jak dajesz coś byłemu mężowi Laury. Co to było?
- Nie twój interes, Toni.
- Chodzi o dobro mojego przyjaciela i jego partnerki. Nie pozwolę ci wyrządzić krzywdy im i całej drużynie.
- Nic nie zrobiłam.
- Ale masz taki zamiar – powiedział, ściskając ją za nadgarstek. – Gadaj!
- Nie twój zasrany interes! – warknęła, wyrywając się. – Za kogo ty się masz, co? Myślisz, że wszystko ci wolno? Daj mi wreszcie spokój! Przyczepiłeś się jak rzep do psiego ogona.
- Jeśli myślisz, że zostawię tak tą sprawę, to jesteś w błędzie. Dowiem się o co tutaj chodzi. Laura to dobry człowiek i nie zasługuje na to świństwo, które chcesz jej wyrządzić.
- Dobry człowiek – prychnęła z ironią. – I dlatego romansuje z dwanaście lat młodszym chłopakiem? Dlatego odbiera szansę na miłość dziewczynie, takiej jak ja? Dlatego chce pozbawić majątku mężczyznę, który niedawno był jej mężem?
- Co ty pleciesz? To Jay chce ją oskubać!
- Ja tam wiem swoje. Laura to wredna, złośliwa i podstępna żmija, która nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Wozi się i dyryguje wszystkimi, rozstawia ich po kątach, aby gładko i bezboleśnie dojść do swojego celu. Dąży do niego po trupach, nie patrząc na uczucia współpracowników. Nienawidzę takich ludzi i będę ich tępić!
- Zazdrość całkowicie przysłania ci racjonalne myślenie – warknął. – Ogarnij się, dziewczyno. Rozejrzyj się i dostrzeż jaką krzywdę możesz wyrządzić Laurze i Thomasowi.
- A on dostrzega tą krzywdę, którą mi wyrządza? Byliśmy przyjaciółmi, spędzaliśmy razem czas, ale kiedy tylko pojawiała się ta suka, to leciał za jej spódniczką. Nienawidzę ich obojga i pomszczę swoje krzywdy.
- Jesteś nienormalna!
- Nie wtrącaj się w moje sprawy, Toni. Zajmij się swoją grą. Ups, przepraszam! Ty nie grasz – zaśmiała się szyderczo i rozbawiona odeszła do swoich obowiązków. Toni z wściekłością spoglądał w miejsce, w którym przed chwilą stała Tamara. Mimowolnie zacisnął dłonie w pięści i pomyślał, że gorszej dziewczyny w życiu nie spotkał.

Rozdział dziesiąty

Mecz z Holandrami zakończył się zwycięstwem niemieckiej drużyny. Każdy był szczęśliwy i zadowolony, bo tylko wielkie nieszczęście mogłoby pozbawić ich awansu do dalszej fazy turnieju. Humory dopisywały, więc powrót do bazy w Gdańsku był czystą przyjemnością, bez trosk i zmartwień.
Jednak nie każdy był tak zadowolony jakby mogło się wydawać. Thomas od czasu meczu był pochmurny i zrzędliwy. Jego gra także pozostawiała wiele do życzenia i obawiał się, że jutrzejszego ranka czeka go bardzo poważna rozmowa z trenerem. Sądził, że znajomość z Laurą tylko pomoże mu w osiągnięciu sukcesu, a tymczasem było odwrotnie. Będąc na boisku myślami był przy niej i jej dzisiejszym zachowaniu. Nie sądził, że pani manager będzie pozwalać sobie na adoracje ze strony Bastiana bądź kogokolwiek innego. Nie chciał, aby jego koledzy spoufalali się z Laurą i czarowali ją na każdym kroku.
- Jestem potwornie zmęczony – powiedział Toni do swojego przyjaciela, kiedy wysiedli z autobusu i szli w kierunku Dworu Oliwskiego. – Nic mnie bardziej nie denerwuje niż te niepotrzebne podróże.
- Nie grasz za wiele, ale nigdy nie wiadomo, kiedy możesz się przydać.
- Nie sądziłem, że to będzie tak wyglądać. Nic nie układa się po mojej myśli. Nie gram, mój najlepszy kumpel zamiast spędzać wolny czas ze mną, to ugania się za starszą laską, która ma na niego wy… No, nie zwraca na niego uwagi. A w dodatku dziewczyna, która mi się podoba woli ciebie. To jakiś kabaret!
- Toni, nie mam teraz siły na takie rozmowy – powiedział Thomas, zatrzymując się pod drzwiami swojej sypialni. – Powiem ci tak: jestem święcie przekonany, że odegrasz znaczącą rolę na tym turnieju, więc się nie martw. Poza tym ja już nie uganiam się za Laurą, bo ostatnio nasze relacje się zmieniły i póki co, mogę chyba powiedzieć, że mam dziewczynę – rzekł z uśmiechem, co wywołało również uśmiech na twarzy Kroosa. – A Tamara to spoko dziewczyna, która pewnie niebawem dostrzeże twój urok. Nie martw się, stary – dodał, poklepując go po ramieniu. – A teraz żegnam się, bo podam na twarz. Dobranoc, Toni.
- Śpij dobrze, Thomas.
Nazajutrz przyjaciele spotkali się przy śniadaniu. Korzystając z chwili spokoju Thomas postanowił opowiedzieć Toniemu o swoich spostrzeżeniach na temat zachowania Laury. Liczył, że od tej pory to on będzie zbierać sto procent jej atencji, a tymczasem nic się nie zmieniło. Wkurzało go to, bo nie tak sobie wyobrażał związek z Kessler.
- Jest atrakcyjną kobietą, więc to normalnie, że wzbudza zainteresowanie – powiedział Kroos. – Nie ma napisane na czole, że jest zajęta. Wszyscy tutaj myślimy, że jest wolna, bo tak nam powiedziała. Nikt nawet nie przypuszcza, że mogłaby spojrzeć na kogoś takiego jak ty.
- Co masz na myśli?
- Jesteś młody i naiwny. Nie pasujesz do pewnej siebie, przebojowej kobiety, która wie, czego chce od życia. Jesteś taką mameją, która potrzebuje opieki, wsparcia i uwagi.
- Wielkie dzięki, stary. Dobrze, że nie prosiłem cię, abyś mnie „zareklamował” u Laury.
- Przestań!
- O! O wilku mowa – powiedział Thomas, wskazując palcem na Laurę oraz Hansa idących nieopodal. Kobieta uśmiechała się zalotnie do trenera, a on nie pozostawał jej dłużny. – Jak nie Bastian, to Flick. Ja oszaleję!
- Uspokój się, Thomas! – warknął Toni, wywracając oczyma. Miał dosyć tego użalania się kumpla. – To twoja laska i jeśli naprawdę coś do ciebie czuje, to będzie ci wierna. To tylko niewinne flirciki.
- Ciekawy jestem, czy jak twoja dziewczyna będzie tak niewinnie flirtowała z facetami, to czy będziesz taki spokojny.
- Mam cię dość! – Toni machnął ręką i odszedł od stołu.
Użalanie się Thomasa to teraz ostatnia rzecz na jaką miał ochotę. Wczoraj wygrali ważny mecz, fakt – zagrał tylko dwanaście minut, ale wciąż miał szansę na zaprezentowanie się na turnieju. Liczył na spotkanie z Danią, które było praktycznie formalnością.
Idąc w stronę swojego pokoju zauważył Tamarę skradającą się w holu. Wyglądało to bardzo podejrzanie, gdyż szła zgarbiona i „na paluszkach”. Schował się z wielką, doniczkową palmą, aby dziewczyna go nie zauważyła. Po ostatnich wydarzeniach nieco przestał jej ufać, dlatego Toni postanowił sprawdzić, co tak właściwie robi blondynka.
Tamara rozejrzała się w prawo i w lewo, i po cichu podeszła do drzwi sypialni swojej mentorki – Laury. Przystawiła ucho do drzwi, przez chwilę stała w milczeniu, a po chwili wyciągnęła z kieszeni klucz i weszła do środka.
- O nie! – wyszeptał do siebie Toni. – Co robić?
W jednej chwili chciał pobiec do pani Kessler i jej o wszystkim opowiedzieć. Potem zaś pomyślał, że Thomas powinien o tym wiedzieć. Ale nie mógł marnować czasu. Spiął się w sobie i ruszył ku sypialni pani manager.
Wszedł do środka i ujrzał Tamarę nachyloną nad biurkiem Laury. W dłoniach trzymała skrawki papierów, jakieś teczki, zeszyty. Ewidentnie czegoś szukała.
- A co ty tutaj robisz? – zapytał.
- A ty?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Wyjaśnij mi, co robisz w pokoju pani Kessler.
- Poprosiła mnie o pewne dokumenty.
- Jasne, i dlatego skradałaś się pod jej drzwiami? Nie ściemniaj. Lepiej stąd spadajmy, bo jak nas tutaj złapią, to będziemy mieć przerąbane.
- Poczekaj, muszę coś znaleźć.
- Co takiego?
- Jej notes.
- A po co ci on? To prywatna rzecz.
- Wiem, ale tam jest coś, co potrzebuję.
Wówczas Toni usłyszał charakterystyczny śmiesz Laury dobiegający z korytarza. Wymienił spojrzenie z Tamarą, równie zszokowaną i zdenerwowaną jak on. Nie wiedzieli, co robić. Chcieli uciekać, ale nie wiedzieli gdzie. Nie było ucieczki!
Kiedy Laura weszła do środka była w równie wielkim szoku, co oni sami. Mierzyła wzrokiem piłkarza i swoją stażystkę, oczekując racjonalnych wyjaśnień. A takich nie było.
- A co wy tu robicie? – zapytała złowrogo. – Skąd mieliście klucz? Czego tu szukacie?
- Yy… Bo ja… – wydukał Toni, unikając kontaktu wzrokowego z panią manager.
- Szukałam dokumentów.
- Nie masz prawa przebywać w tym pokoju. Nie dostałaś mojego polecenia. Niestety muszę to zgłosić. Jesteś niesubordynowana. I ty również, Toni.
- Nie, błagam! Proszę nie mówić trenerowi! Poniosę konsekwencję!
- I słusznie – powiedziała, wypraszając ich z pokoju i zamykając drzwi na klucz. Nie zważając na ich protesty i prośby skierowała swoje kroki do ganieniu Löwa.
Dwójka młodych osobników truchtała za nią, wciąż próbując zdobyć jej łaskę, ale Laura była nieugięta. Nie popierała takiego zachowania. Jakim prawem mieli czelność włamać się do jej gabinetu i grzebać w bardzo ważnych dokumentach?
- Co robicie? – Nagle wyrósł przed nimi Thomas, który lekko się zdziwił, widząc zaistniałą sytuacją. Tamara oraz Toni z przestraszonymi minami i Laura pewna siebie jak zawsze. Kobieta opowiedziała mu o całym zajściu. Nie przebierała w słowach i nawet dała się ponieść emocjom. Całkiem niepotrzebnie. – Naprawdę chcesz iść z tym do trenera? – zapytał, chcąc ratować przyjaciela przed gniewem Joachima. – Nie możesz przymknąć na to oka? Przecież to pierwsza taka sytuacja.
- Która może się powtórzyć.
- Ale się nie powtórzy, prawda? – zapytał, spoglądając na przyjaciół. Obydwoje zgodnie pokiwali twierdząco głowami, co Laura przyjęła przeciągłym westchnięciem.
- Nie wiem, czy Joachim będzie zadowolony, kiedy przy okazji dowie się, że flirtuje pani z jego podopiecznymi – wyrwała się Tamara.
- Proszę?
- Nie zaprzeczy pani. Wszyscy widzą jak pogrywa sobie pani z Flickiem, Schweinsteigerem czy… Thomasem. – Laura spojrzała na Müllera, który zupełnie tak jak i ona stał, jak stóp soli. – Chyba nie ma przyzwolenia na takie zachowanie, prawda?
- Nic ci do tego. A poza tym co ty tam możesz wiedzieć? Jesteś nic nieznaczącą stażystką.
- Ale nazywam się Bierhoff, a to nazwisko ma wiele do powiedzenia w reprezentacji.
Zapanowała cisza. Laura stała i twardym wzrokiem patrzyła w równie nieugięte tęczówki blondynki. Pokazała pazurki. Nie była bezbronną, cichą, szarą myszką, ale pewną siebie młodą kobietą. Zupełnie jak Laura. Czyżby tak szybko się uczyła? – pomyślała Kessler.
- Tym razem ujdzie wam to na sucho, ale niech to będzie ostatni raz – powiedziała, odrzucając włosy do tylu. – Zmiatajcie.
Toni oraz Tamara odeszli w swoim kierunku, zostawiając Laurę oraz Thomasa na osobności.
- Widzisz?! Widzisz?!
- Dobrze zrobiłaś.
- Nie o to mi chodzi! Słyszałeś, co ona powiedziała? To wszystko się źle skończy, Thomas.
- Wszystko będzie dobrze – powiedział, obejmując ją w pasie.
- Nie dotykaj mnie – rzekła, odpychając go od siebie. – Jestem w pracy. A poza tym stoimy na korytarzu. Wszyscy mogą nas zobaczyć.
- To chodźmy do mnie.
- Boże, jaki ty jesteś niewyżyty! – rzekła z dezaprobatą, rozkładając ręce. – Zajmij się sobą, Thomas.
- Ale…
- Żadnych „ale”. Ja tutaj pracuję, a jak pracuję, to nie romansuję. Zakoduj to sobie w tej główce i zachowuj się jak mężczyzna, a nie napalony gówniarz. Do roboty – powiedziała, klepiąc go w pośladek teczką.

Rozdział dziewiąty

Wydarzenia dnia wczorajszego były przełomowe dla znajomości Laury i Thomasa. Od momentu ich wspólnego pocałunku, zachowywali się inaczej. Chodzili uśmiechnięci, mieli chęci na wszystko. Ich postawa nie została niezauważona, ale większość piłkarzy i sztabu szkoleniowego myślała, że to przez zbliżający się mecz z Holendrami. Ekscytacja rosła, więc to normalne, że każdy chodził podekscytowany. Jedynie Tamara wiedziała, co jest grane. Domyśliła się, że między tą dwójką doszło do wielkich rzeczy. Była załamana, bo zakochała się w Thomasie, a ten nie zwracał na nią uwagi. I co więcej, wybrał starszą, niekoniecznie ładniejszą Kessler, a nie ją – młodą, zabawną i piękną. O wszystkie swoje niepowodzenia obwiniała mentorkę, która tylko zgrywała ideał. Tamara ją przejrzała i wysunęła własne wnioski. Laura była podstępną i przebiegłą kobietą, która nie patrzyła na innych. Była dokładnie taka, jak to opisał Jay – kobieta bluszcz.
- Cześć – powiedział Toni, podchodząc do stolika na tarasie, przy którym siedziała Tamara. Zajął miejsce obok i badawczo się jej przyglądał. Dziewczyna nawet go nie zauważyła. Wpatrywała się w stolik, znajdujący się nieopodal, przy którym siedziała Laura, Thomas oraz kilkoro innych piłkarzy. Atmosfera tam była bardzo luźna, śmiali i relaksowali się przed jutrzejszym meczem. Tamara była zazdrosna. Wcześniej to ona spędzała czas z zawodnikami, to ona była ich ulubioną koleżanką, a teraz wszystko się zmieniło. Teraz to Laura grała główne skrzypce i tylko głupiec nie zauważyłby jak figlarnie uśmiecha się do Müllera. – Wszystko w porządku? – zapytał Toni.
- Spójrz na nich. – Tamara kiwnęła głową w stronę rozweselonego stolika. Chłopak spojrzał w tamtą stronę i uśmiechnął się mimowolnie, kiedy Bastian wylał na siebie sok. – Co za ironia losu!
- Nie rozumiem… Wygląda na to, że dobrze się bawią.
- No właśnie! Nie zastanawia cię to? – Tamara posłała mu przeszywające spojrzenie. – Pani Kessler do tej pory trzymała się z dala od piłkarzy. Widzisz jak Bastian i Thomas pożerają ją wzrokiem? Ona nie pozostaje im dłużna. A zwłaszcza jednemu z nich. A jak dodamy do tego Hansa Flicka, to wychodzi nam całkiem niezły czworokąt, nieprawdaż?
- Coś sugerujesz?
- Sam odpowiedz sobie na to pytanie.
- Jesteś zazdrosna o Thomasa.
Tamara ponownie posłała mu znaczące spojrzenie. Miała dość tego miejsca i tych ludzi. Zrobiłaby wszystko, aby stąd wyjechać i zmienić otoczenie, zrobiłaby wszystko, aby nie patrzeć na szczęście Kessler i Thomasa. Tą dwójkę ewidentnie coś łączy, a ona czuła potworną zazdrość, kiedy widziała ich razem. To bolało, a żadna dziewczyna nie lubi cierpieć przez faceta.
- A co wy tak tutaj sami siedzicie, smutasy? – Podszedł do nich Lukas. – Chodźcie do nas! Laura opowiada niesamowite historie. Nie wiedziałem, że ona jest taka… fajna – zaśmiał się.
- Już prześlijcie na „ty”? – zauważyła blondynka.
- Tak! Zmieniła się nie do poznania. Każdy może do niej mówić po imieniu, nie ma już tego oficjalnego tonu. Super, że nowi ludzie potrafią z się nami tak szybko zintegrować, nie? To znaczy, że fajne z nas chłopaki – zaśmiał się.
- Poldi, ty się lepiej zajmij swoją integracją w Arsenalu.
- Przestańcie tyle gadać i chodźcie do nas. Idę po picie, chcecie coś?
- Nie, dzięki.
- Dzięki.
- Thomas jest w nią zapatrzony jak w obrazek – powiedział Toni, kiedy Lukas odszedł. – Już w drodze do Polski mówił mi, że Laura jest jego ideałem kobiety: inteligentna, wykształcona i piękna. On nie zwraca uwagi na takie małolaty jak ty. Daj sobie spokój.
- Nie! Thomas musi być mój. Podoba mi się i lubię go.
- Skąd u ciebie taka zmiana? Wcześniej byłaś taka miła i nieśmiała, a teraz… Nie poznaję cię.
- Kobieta zrobi wszystko dla ukochanego mężczyzny, Toni. Nie zamierzam poddać się bez walki.
- Ale on nie jest tobą zainteresowany, zrozum. Popsujesz tylko to, co jest między nim i Kessler. Po co ci to? Napędzisz sobie biedy, przysporzysz wrogów i możesz wylecieć z roboty. Zapomnij o Thomasie i chodź ze mną.
- Dokąd?
- Gdziekolwiek. Chodźmy na plażę.
- Dzięki, ale nie – powiedziała, wstając z krzesła. – Wiem, że chcesz dobrze, ale nie wyjdzie ci to. Nie pociągasz mnie, Toni, więc lepiej od razu zakończmy ten romans.
- Romans? Ale między nami się jeszcze nic nie wydarzyło! – powiedział obudzony.
- Tym lepiej – rzekła i odeszła w stronę hotelu.
Zdezorientowany Toni pozostał na swoim miejscu i niedowierzał. Jak Tamara mogła się tak zmienić? Przecież była taką miłą i sympatyczną dziewczyną, z którą można było fajnie spędzić czas, a teraz przemieniła się w kogoś kim kompletnie nie jest. I ten wizerunek nie pasował do jej anielskiej twarzy. Ubzdurała sobie coś i ślepo w to brnęła. Postanowił coś z tym zrobić, jakoś ją okiełznać i rozkochać w sobie.
W ostateczności ostrzeże Thomasa przed nią.

- Byłem ostatnio w klubie – powiedział Bastian, zanosząc się śmiechem. – I spotkałem super dziewczynę: wysoka, zgrabna, z długimi nogami. Myślę sobie… a co mi szkodzi, nie? Podchodzę, stawiam jej drinka, gadamy i normalnie czuję, że to się uda.
- Do czasu – wtrącił się Holger Badstuber, wybuchając zarażającym rechotem. – Dopóki nie okazało się, że ta jego laska to transwestyta!
Cały stolik wybuchł śmiechem. Bastian schował się pod stołem ze wstydu, Lukas wylądował na podłodze, a z oczu Laury, Thomasa oraz paru innych piłkarzy sączyły się łzy.
- Aż mnie wymioty biorą jak sobie pomyślę, że całowałem… to coś!
- Bleee! Bastian!
- Daruj sobie szczegóły!
- Laura, a może ty byś ze mną poszła do klubu, kiedy wrócimy do Monachium, co? – powiedział Bastian. – Mając taką kobietę przy boku, nie w głowie byłyby mi inne podboje!
- Jeśli myślisz, że Laura poszłaby z kimś takim jak ty, to jesteś w błędzie – zaznaczył Thomas, wyraźnie oburzony. Nie mógł zdzierżyć tego, jak Basti się gapi na panią manager, jak ją niby nieumyślnie dotyka i czaruje. Chciał odejść stamtąd, biorąc za rękę piękną brunetkę, ale nie mógł.
- A co, zazdrościsz? Kto by mnie nie chciał, nie? – zaśmiał się, puszczając oczko do Laury.
- Dzień dobry, wesołemu towarzystwu. – Nad ich głowami pojawił się Hans Flick. – Szukałem pani. Musimy omówić kilka kwestii przed meczem.
- Oczywiście – odparła Laura, wstając od stołu.
Poczuła na sobie smutny wzrok Thomasa, który od momentu pocałunku był nieufny w stosunku do drużyny i męskiej części sztabu szkoleniowego, a zgłasza Flicka. Wydawało mu się, że każdy rozbiera brunetkę wzrokiem i chce ją pożreć, ale Laura tylko śmiała się z jego zabawnych komentarzy.
- Bawcie się dobrze, chłopcy – powiedziała, patrząc na Müllera i uśmiechając się do niego czarująco.

Nazajutrz drużyna wyleciała do Charkowa na mecz z Holandią. Każdy był zmotywowany i pewny siebie. Wiedzieli,że nie będzie to łatwy mecz, bowiem Holendrzy przegrali swoje pierwsze spotkanie i aby liczyć się dalej w turnieju musieli wygrać.
Laura – jak to przed meczem – miała bardzo wiele pracy. Musiała pozałatwiać wszystkie formalności, zadbać o szczegóły i komfort zawodników przed grą. Brakowało jej chwili na posiłek czy kawę, a co dopiero na rozmowę z Thomasem, który bardzo liczył na kilka pokrzepiających słów.
- Ej, ej, ej, zaczekaj! – Idąc korytarzem Laura poczuła silne szarpnięcie. Po chwili została wciągnięta do pokoju. Pokoju Thomasa. Chłopak objął ją w pasie w złożył na jej malinowych ustach subtelny pocałunek. – Myślałem, że spędzimy razem trochę czasu.
- Nie mogę, Thomas. Puszczaj mnie bo mi pognieciesz koszulę – powiedziała, wyrywając się z jego uścisku i poprawiając ubranie. – Mówiłam ci, że nie mam czasu. Mam kupę roboty przed meczem, bo Hans zostawił mnie z tym wszystkim samą. Próbuję się odnaleźć w tym ukraińskim bałaganie.
- Może ci pomogę? – zapytał z uśmiechem, dobierając się do jej dekoltu.
- Thomas! Zachowujesz się jak napalony dzieciak.
- To moja wina, że chcę spędzić z tobą czas?
- Ale ja jestem teraz zajęta i nie mam czasu na gruchanie z tobą. W wolnym czasie- nie ma sprawy, ale teraz pracuję. A jak pracuję, to jestem nie do tknięcia, jasne? Skup się lepiej na meczu – powiedziała, wychodząc.
Zdenerwowała się, bo miała żelazne zasady pracy, których nigdy nie przekraczała. Czasami miewała chwile, kiedy uginała się pod urokiem Jaya i pozwalała sobie na szaleńczy seks na biurku, ale nie zdarzało się to często. A od momentu rozwodu – w ogóle.
- Lauro – usłyszała nagle głos Bastiana. Zatrzymała się w hotelowym lobby i pozwoliła, aby piłkarz do niej dobiegł. – Chyba mogłabyś biegać w tych szpilkach, co? – zaśmiał się. – Nie mogłem cię dogonić.
- Do rzeczy, Bastian.
- Bo chodzi o to, że potrzebuję kilka dodatkowych biletów…
Laura z zafrasowaniem słuchała Bastiana, gdyż bardzo chciała mu pomóc w tej sprawie. Sama nie miała rodziny i momentami potrzebowała wsparcia bliskich, dlatego tak bardzo rozumiała jego sytuację.
- Spróbuję, Bastian – powiedziała, głaskając go pokrzepiająco po ramieniu.
W tym momencie z windy wyszedł Thomas z nieciekawą miną. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie i wielkie zdziwienie. Zupełnie jakby przyłapał ją na zdradzie.
- Wielkie dzięki, Laura –powiedział Bastian i z uśmiechem odszedł w stronę winy. – Siemka, Thomas – rzekł, wymijając kolegę.
- Nie masz czasu na pogaduszki, tak?
- O co ci chodzi, Thomas?
- Dla mnie czasu nie masz, a z nim chętnie pogruchasz.
- Oszalałeś? Prosił mnie o dodatkowe bilety.
- Jasne…
   - To idź i się go zapytaj! I dajcie wy mi wszyscy święty spokój! – powiedziała i odeszła.

Rozdział ósmy

- Jay, co ty tutaj robisz? – zapytała szeptem, nachylając się na mężem. – Chodź, to nie jest miejsce na nasze rozmowy. – Chwyciła go pod ramię i pociągnęła w stronę sąsiedniego – swojego – pokoju.
Thomas przyglądał się sytuacji. Na jego twarzy malował się strach. Strach o Laurę. Jay nie wzbudził jego zaufania. Wyglądał elegancko, ale nie tak jak na poważnego człowieka biznesu przystało. Miał na sobie ciemne, poszarpane jeansy, modne, sportowe buty, koszulę rozpiętą pod szyją i skórzaną kurtkę. Włosy miał w artystycznym nieładzie, a z jego twarzy nie schodził chytry błysk w oku oraz zawadiacki uśmieszek.
- Laura, wszystko w porządku? – Nie wytrzymał. Musiał dowiedzieć się więcej. Nie mógł pozwolić jej tak po prostu odejść z tym mężczyzną. Czuł, że spotka ją coś złego, że Jay zrobi jej krzywkę, że znów będzie przez niego płakać. Chciał ją przed tym ochronić, chciał jej pokazać, że będzie przy niej na dobre i złe, że może na niego liczyć.
Para obejrzała się za siebie ,usłyszawszy zatroskany głos młodego piłkarza. Laura posłała mu gniewne spojrzenie, bo zdradzanie wszystkich informacji, wszystkich sekretów dziejących się w pracy przy Jayu, było niebezpieczeństwem. Nie mogła pozwolić, aby ten znalazł jakiegoś haka na nią i jej firmę. Nie mogła!
- Ho, ho, ho! – Jay z chytrym uśmieszkiem podszedł do Thomasa i stanął przy nim na tyle blisko, że panowie czuli na swoich policzkach wzajemne oddechy. Przyglądali się sobie badawczo, nie spuszczając z siebie wzroku. Atmosfera była napięta. Laura nie mogła na to patrzeć, dlatego za wszelką cenę chciała odciągnąć męża od piłkarza. Nawoływała go, ale to nie przynosiło żadnych oczekiwanych efektów. – To twój nowy chłopak? Młody – zaśmiał się szyderczo, odwracając się do Laury. – Kolego, myślisz, że stać cię na taką kobietę jak Laura? To bluszcz. Omami cię, wykorzysta, wyssie z ciebie wszystkie soki witalne i porzuci tak jak mnie, chcąc odebrać cały majątek.
Thomas rzucił się na Jaya, jednak ten szybko zareagował i nie pozwolił się dotknąć. Dość mizerny blondyn nie był w stanie skrzywdzić rosłego, dobrze zbudowanego męża Laury. Mężczyzna zaśmiał się siarczyście, poczym dodał:
- Nie ośmieszaj się, koleżko. Nie dorastasz mi do pięt!
- Jay, chodź już. Zostaw go  –powiedziała Laura, odciągając bruneta.
Zamknęli się w sypialni pani manager, która kipiała ze złości. Mieszanie pracy i życia osobistego nie leżało w jej naturze. Była wściekła na jednego i drugiego. Thomas nie powinien się wtrącać w jej sprawy. Co mu strzeliło do głowy, że postanowił zareagować? A Jay? Jak on mógł tak postąpić w jej miejscu pracy? Czy nie wie, czym to grozi? Zresztą, co go to obchodzi. Przecież chce ją zrujnować. Ucieszyłby się jakby zobaczył ich Joachim lub Hans, albo jakby Thomas doniósł o wszystkim. To straszne! Nienawidziła sama siebie, że wpakowała się w takie kłopoty! Jakby mało ich miała!
- Jay, nie chcę się kłócić, ale nie podoba mi się twoje zachowanie. Ja tutaj pracuję.
- Na szczęście nie jesteś moją matką – powiedział, siadając w fotelu i zapalając papierosa. – Ten młody, to twój nowy chłopak? Aż tak nisko upadłaś, że sięgasz po małolatów?
- Odwal się, Jay. I od niego, i ode mnie. Po co przyjechałeś?
- Mam coś dla ciebie – rzekł, wyjmując z torby teczkę, a z niej plik dokumentów. Położył je na stole i wyczekująco spojrzał na Laurę. On także miał dość tych sprzeczek i przepychanek, ale pragnął mieć jej firmę. Chciał ją sprzedać, a za zarobione pieniądze wyjechać do ciepłych krajów ze swoją nową partnerką, australijską modelką, Palomą. – Wystarczy jeden podpis – dodał, wręczając jej długopis.
- Chyba jesteś śmieszny. Posłuchaj, nie oddam ci tej firmy. Ona jest moja i nie masz ze mną szans w sądzie. Ja ją założyłam, ja ją rozkręciłam i ja ją zamknę jak zajdzie taka potrzeba. Każdy prawnik ci powie, że nie masz do niej żadnych szans, a tych papierów nigdy nie podpiszę z własnej woli. – Laura podeszła do stołu i podarła to, co na nim leżało. Papier wrzuciła do kosza i ostentacyjnie otrzepała ręce z kurzu. – Dostałeś dom i samochód, mało ci? Twoja nowa panna też nieźle zarabia, więc wykorzystaj ją. Obydwoje wiemy, że jej nie kochasz. Lecisz tylko na kasę.
- Nie bądź bezczelna. Spójrz na siebie… Zainteresowałaś się jakimś szczeniakiem, który zamiast siedzieć w szkole, to biega za piłką. Przyganiał kocioł garnkowi.
- Mam cię dosyć. Wyjdź i nie wracaj tutaj, rozumiesz?
- Nie, Laura, bo ja dopnę swego.
- Wyjdź. – Laura otworzyła drzwi i stanęła w nich, wskazując mężowi wyjście. – W przyszłym miesiącu mamy sprawę rozwodową. Tam się spotkamy.
- Jak chcesz, kochana, jak chcesz… Ale ja tutaj jeszcze wrócę. Teraz jadę coś załatwić do Berlina, ale przyjadę ponownie w przyszłym tygodniu. Cześć, kochanie. – Zrobił w jej kierunku krok, chcąc skraść jej kolejnego całusa, ale w porę się odsunęła. W zamian dostał diabelne spojrzenie, zniewalające z nóg.
Brunetka usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach. Czuła jak do oczu napływają jej łzy, ale nie poddała się tej słabości. Wzięła głęboki wdech i podeszła do lustra, aby poprawić makijaż.
Zaraz potem skierowała swoje kroki do pokoju Thomasa. Bez większego animuszu wparowała do jego sypialni. Siedział przy biurku i nerwowo podrygiwał nogami. Myślał o Laurze, o jej rozmowie z Jayem, o tym, co teraz dzieje się w jej pokoju. Na widok Laury podskoczył do góry, a w jego oczach mimowolnie zatańczyły iskierki radości. Nie zauważył w niej żadnego smutku, żadnych łez…
- Mogę zapytać, co ty odpierdalasz, Thomas? – wrzasnęła. – Jak śmiesz wtrącać się w moje prywatne sprawy? Jakim prawem? Mówiłam ci, że to są moje problemy i tylko ja sama muszę sobie z nimi poradzić. Co ci odbiło?
- Chciałem mieć pewność, że nic ci się nie stanie.
- Jak widzisz jestem cała i zdrowa. Myślałeś, że co on mi zrobi? Że mnie zabije, czy co? Thomas, odczep się ode mnie, rozumiesz? Nie będziemy razem. Nigdy! A już na pewno nie po tym, co zrobiłeś. Zajmij się swoją piłką i daj mi spokój! – Wyszła z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.
Laura była w podłym nastoju. Nie miała na nic ochoty. Jadła z przymusu, aby nie zwracać na siebie uwagi Joachima i Hansa. Podczas, gdy wszyscy siedzieli w restauracji i zajadali się pyszną kolacją, ona siedziała zamyślona i smutna. Udawała, że przysłuchuje się rozmowom trenerów, co jakiś czas potrząsała głową ze zrozumieniem i rzucała komentarzem, który najczęściej nie trafiał do odbiorców. Nawet praca jej nie pomogła! Nie mogła się skupić. Wszystko jej przeszkadzało: słońce, ptaki, hałasy z korytarza.
Ze zrezygnowaniem potrząsnęła głową. Stanęła przy oknie z założonymi rękoma na piersi, wpatrywała się w morze, w jego nękaną przez falę taflę. Nie wiadomo ile tam stała. Może pięć minut, może dziesięć. Czas przestał mieć znaczenie. Nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji. Jay nigdy nie odwiedził jej w pracy i nie narobił problemów. Nigdy nie był tak zdeterminowany i pewny swego. A teraz, kiedy zobaczył, że Thomasowi na niej zależy, miał idealnego haka. Jeśli do prasy przedostałaby się informacja, że młody piłkarz ma romans z dwanaście lat starszą przełożoną, wybuchłby skandal na całe Niemcy. Obydwoje straciliby pracę i dobrą reputację.
Laura potrząsnęła głową, chcąc odgonić od siebie złe myśli.
Przebrała się w wygodne ciuchy: jeansy, koszulkę i baleriny. Była teraz zupełnie anonimową osobą, była po prostu sobą. Kruchą kobietą, wrażliwą i melancholijną. Swoją pewność siebie, zatwardziałość i bezkompromisowość zostawiła na wieszaku wraz z oficjalnym uniformem. Musiała odpocząć od tego wszystkiego. Poszła na plażę. Miała nadzieję, że znajdzie tam ciszę i spokój.
I początkowo tak właśnie było. Znalazła miejsce prawie w ogóle nie uczęszczane przez ludzi. Może to zasługa kiepskiej pogody, a może godziny, gdyż o tej porze na gdańskim stadionie grali Hiszpanie i Włosi. Mimo wszystko, ucieszyła się, że jest tutaj niemalże sama. Wpatrywała się w morze, przyglądała się latającym i skrzeczącym mewom, pływającym statkom, pracującym rybakom. Zakochała się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia. Wiele by dała, aby mieć taki widok za oknem swojego mieszkania. Może kiedyś, na starość, kiedy będzie już na emeryturze, pozwoli sobie na niewielki domek gdzieś we Włoszech, na gorącej Sycylii, nad morzem Śródziemnym.
Z marzeń wyrwał ją głos, który już dobrze kojarzyła. Pojawił się znienacka– tak jak zawsze.
- Mogę?
- Daj mi spokój, Thomas. Prosiłam cię…
- Wiem, wiem – odparł, przysiadając obok niej. – Chciałem cię tylko przeprosić. Zachowałem się jak gówniarz, nie powinienem był ingerować. Bardzo cię za to przepraszam.
Laura spojrzała mu w oczy i pokiwała nieznacznie głową na znak zrozumienia. Oczekiwała, że skoro Thomas załatwił już swoją sprawę, to teraz odpuści i odejdzie. Jednak nic takiego nie miało miejsca, bardzo zirytowało to brunetkę.
- Czy jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić?
- Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego? Tak ciężko ci to pojąć?
- Tak, bo mi zależy – odpowiedział, widocznie zdenerwowany. Miał dosyć tego, że Laura nie pozwala mu się zbliżyć, podczas, gdy jemu tak bardzo na niej zależało. Chciał poznać sposób, w jaki mógłby do niej dotrzeć, nakłonić do spróbowania czegoś więcej niźli przyjaźń. Uwielbiał jej upór, a jednocześnie tak bardzo go nienawidził, bo stał na jego drodze do szczęścia. – Lauro, nie umiem ci tego wytłumaczyć, ale czuję, że coś nas łączy. Obydwoje mamy złe doświadczenia, mamy za sobą nieudane związki. Obydwoje możemy sobie pomóc. Ja pomogę ci z Jayem, razem zawalczymy o twoją firmę, a ty dasz mi inspirację i motywację, dzięki której będę mógł dążyć do mistrzostwa. Będę czuć się pewniej, kiedy będę wiedzieć, że mam komu zadedykować bramki i medal. Jestem przekonany, że z czasem i ty mnie pokochasz.
- Thomas, jesteś za młody i nic nie wiesz o życiu. Ja potrzebuję mężczyzny, a nie chłopca.
- Daj mi szansę, błagam – rzekł, chwytając ją na rękę.
Müller poruszał najskrytsze zakamarki laurowego serca. Od dawna nikt tak nie zabiegał o jej względy. Wszelkie znajomości kończyły się jako nieudane romanse. Laura miała tego dość, bo była już po trzydziestce i chciała być częścią wspaniałej rodziny, mieć kochającego męża, dzieci, domek na wsi i psa.
- Lauro… Przecież wiem, że mnie lubisz. Widzę to jak na mnie patrzysz – kontynuował, zbliżając się do niej coraz bardziej. Kobiecie nerwowo biło serce, miała nierówny oddech, czuła na sobie delikatny zapach perfum Thomasa.
   Chłopak niebezpiecznie się do niej zbliżył i złożył delikatny i subtelny pocałunek, który odwzajemniła.

Rozdział siódmy

Pierwszy mecz wygrany jeden do zera, ale podróż powrotna do Gdańska nie była fetą. Każdy wiedział, że to dopiero początek. Dobry, ale wciąż początek. Piłkarze musieli się skupić na kolejnym meczu przeciwko Holendrom i wygrać, aby przybliżyć się do awansu.
- Przepraszam, czy ktoś o mnie pytał? – Kessler chciała dowiedzieć się, czy to, co mówił jej Jay było prawdą. Czyżby rzeczywiście przyjechał do Polski, czy to był beznadziejny żart? Z duszą na ramieniu podeszła do recepcji i zapytała rudą dziewczynę o niezapowiedzianego gościa.
- Dzisiaj nie, ale wczoraj był tutaj pewien mężczyzna, który przedstawił się jako pani mąż, Jay Kessler.
- Cholera jasna! – wycedziła przez zęby, uderzając pięścią o ladę.
- Wszystko w porządku?
- Tak, proszę mnie uprzedzić jak się tutaj jeszcze raz pojawi.
- Oczywiście.
Przez cały dzień nie mogła się skupić. Nic nie pomagało. Gdziekolwiek by nie poszła, miała wrażenie, że jest obserwowana. W każdym napotkanym mężczyźnie widziała Jaya. Był jak cień, prześladował ją. Postanowiła uciec do pracy, która zawsze jej pomagała i dawała ukojenie oraz spokój od osobistych problemów. W pracy odnajdywała radość i motywację. Była to jej najlepsza metoda na depresję i wszelkie smutki. Praca była po prostu dla niej najlepsza!
- Weź to wszystko – zwróciła się do Tamary – ułóż chronologicznie, wsadź do tej czerwonej teczki, a następnie wprowadź dane do komputera. Na koniec idź do Müllera i przekaż mu, że jutro ma konferencję prasową. Aha… Przy windzie wywieś kartkę, że jutrzejszy trening wyjątkowo rozpocznie się o szesnastej.
- Dobrze – odpowiedziała oschle, czując narastającą nienawiść do mentorki. Kobieta była dla niej wyrocznią jeśli chodzi o pracę, podziwiała jej profesjonalizm i całkowitą pewność w swoich działaniach, ale odkąd zobaczyła Laurę oraz Thomasa na tarasie we Lwowie, jej uczucia się odmieniły. Ciężko jej było przebywać w towarzystwie managerki.
- Jak będziesz miała jakieś pytania lub problemy to przyjdź. Ah, i zanieś to panu Flickowi – dodała, podając dziewczynie plik dokumentów statystycznych. Tamara kiwnęła głową i wyszła z gabinetu.
Od razu zabrała się do pracy, chociaż przez ostatnie wydarzenia, wykonywanie czarnej roboty za Laurę nie przynosiło jej już takiej radości. Wcześniej cieszyła się, że jest potrzebna i może się wykazać przed brunetką, która po zakończonym turnieju zapewne opowie Oliverowi – jej wujowi, o dobrej postawie i rzetelności jego bratanicy. Zależało jej na tym, bo wujek obiecał, że jeśli pozytywnie zaliczy staż, to postara się znaleźć jej miejsce w kadrze Niemiec. Jednak teraz zastanawiała się, czy praca z Thomasem, który całkowicie ją ignorował, podczas, gdy ona tak bardzo zaczynała go kochać, to dobry pomysł…
Tamara stanęła przed brązowymi drzwiami z numerem 102 i delikatnie zapukała. Usłyszała „proszę” i nieśmiało weszła do środka. Thomas siedział przy biurku i wpatrywał się w ekran swojego komputera.
- Spóźniłeś się – powiedział, nie odwracając wzroku od monitora.
- Słucham?
- O, Tamara – rzekł, odwracając się w jej stronę. Nie czuł się zbyt komfortowo. Dotychczas nie odwiedzała go w pokoju, aczkolwiek dość często stawała mu na drodze. Czasami odnosił wrażenie, że go prześladuje, ale wówczas zaczynał się śmiać, bo przypominały mu się wszystkie żarty Toniego dotyczące blondynki. – Przepraszam, spodziewałem się Kroosa. Coś się stało?
- Nie. Przysyła mnie pani Kessler. Kazała ci przekazać, że jutro po treningu masz konferencję prasową.
- O, dzięki – powiedział z uśmiechem. – Czekoladkę? – Thomas podsunął jej pod nos bombonierkę z wiśniami w czekoladzie. Dziewczyna, niepewnie, ale wzięła do ust jedną słodkość. Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Dobre – powiedziała.
- Dostałem dzisiaj od fanki. Spotkałem kilka osób pod hotelem, kiedy wracałem z plaży. Fajnie, nie? Chcesz jeszcze?
Dziewczyna wzięła kolejną czekoladę i usiadła na krześle obok biurka.
- Co robisz? – zapytała, zerkając na monitor.
- Odpisywałem na listy. Nie robię tego zbyt często, bo nie mam czasu, ale dzisiaj coś mnie naszło.
- Pewnie masz wiele wielbicielek.
- Fan to fan, płeć nie gra roli. Nie zwracam na to szczególnej uwagi, aczkolwiek listy od dziewczyn są szalenie miłe – powiedział z zawadiackim uśmiechem.
Nie zdawali sobie sprawy, ale spędzili razem kilkadziesiąt minut. Rozmowa im się kleiła, opowiadali sobie przeróżne anegdoty, śmiali się i żartowali. Zachowywali się jak dobrzy przyjaciele, którzy nigdy nie mają siebie dosyć. Dla Thomasa była to miła pogawędka z koleżanką, która miała chwilę wolnego czasu i postanowiła miło go spędzić w towarzystwie chłopaka, którego zna od kilku dni. Dla niej było to coś zgoła innego. Ocieplenie ich stosunków, które w zasadzie nigdy się nie oziębiły, ale przez sytuację z Laurą, Tamara zaczęła nieco inaczej to postrzegać, zwiastowało coś dobrego, pozytywnego. Teraz wszystko wróciło do normy i było tak jak pierwszego dnia. Po prostu było miło i Tamara miała nadzieję, że tak zostanie, że Thomas przekonał się jaka jest naprawdę i teraz będzie miał ochotę spędzać z nią nieco więcej czasu.
- Może wybierzemy się po kolacji na spacer? – zaproponowała. Bała się jego odpowiedzi. Nie chciała, aby sobie pomyślał, że jest nachalna i natarczywa. A poza tym nie chciała popsuć ich dobrych relacji.
- Hm… – Thomas udał, że głęboko się nad tym zastanawia, poczym roześmiał się serdecznie na widok zdezorientowanej miny Tamary. Zanim jednak zdążył odpowiedzieć rozległo się pukanie. Obydwoje mechanicznie spojrzeli w tamtą stronę i ujrzeli Laurę wyglądającą zniewalająco, jak zawsze. Thomasowi zaświeciły się oczy na widok pięknej pani manager. W jednej chwili Tamara przestała się liczyć.
- Ups, przepraszam – powiedziała Laura, zauważając swoją stażystkę. – Przyjdę później.
- Nie, nie, nie – zaprotestował piłkarz, kierując się w stronę kobiety. Otworzył szerzej drzwi, w których stała i zaprosił ją do środka. Laura weszła niepewnie, czując się nieco dziwnie w towarzystwie Thomasa oraz Tamary. – My już skończyliśmy – dodał, patrząc na blondynkę. Na jej policzkach pojawiły się różowe rumieńce. Czuła się poniżona i upokorzona. Nie rozumiała, jak mógł ją tak potraktować… Myślała, że coś zaiskrzyło, że od teraz relacje z Thomasem będą bardziej niż przyjacielskie, lecz po raz kolejny przegrała z piękną i pewną siebie mentorką. Miała ochotę rzucić w nią czymś ciężkim, jednak nie dała się ponieść emocjom. Z gracją podniosła się z krzesła i z wysoko uniesioną głową wyszła z sypialni Thomasa, zamykając za sobą drzwi.
- Nie chcę zajmować ci dużo czasu…Chciałam porozmawiać – powiedziała, patrząc w jego zielone tęczówki.
Thomas wskazał jej krzesło, na którym kilka minut temu siedziała Tamara. Kobieta zajęła miejsce, zakładając nogę na nogę. Denerwowała się, bo rozmowa, którą zamierzała przeprowadzić z piłkarzem nie należała do łatwych.
- Chciałabym nawiązać do naszego spotkania na tarasie we Lwowie. Możesz mi to wytłumaczyć? To nie było normalne zachowanie z twojej strony, a ja nie chcę, abyś robił sobie jakiekolwiek nadzieje wobec mnie.
- Dlaczego?
- Thomas, ja tutaj pracuję. Widzę, że twoje zachowanie wobec mnie się zmieniło i nie podoba mi się to. Doceniam, że chcesz mi pomóc, to bardzo uprzejme z twojej strony, ale muszę sobie z tym poradzić sama.
- Chcę pomóc…
- Nie możesz. Zajmij się sobą, Thomas. I zmień sposób patrzenia na mnie.
- A co, jeśli powiem, że się w pani zakochałem? – zapytał, wyczekująco spoglądając w jej oczy. Widział szok wymalowany na twarzy Laury. Nie spodziewała się takiego wyznania. Była mądrą i inteligentną kobietą, więc zaważyła, że Thomas zaczyna się dziwnie wobec niej zachowywać, dlatego chciała wyjaśnić tą sytuację. Ale z każdą kolejną minutą tej rozmowy, uzmysławiała sobie, że przyjście tutaj było błędem.
- Co zrobiłeś? – zaśmiała się perliście. Nie chciała być niemiła, nie chciała go urazić, ani w żadnej inny sposób poniżyć, ale zniechęcenie go do własnej osoby było najlepszym wyjściem.– Thomas, o czym ty mówisz? Ile ty masz lat? Dwadzieścia?
- Dwadzieścia dwa, ale to nie ma znaczenia.
- Owszem ma. Jestem dwanaście lat starsza od ciebie i… O Boże, Thomas o czym ty w ogóle myślisz? – zaśmiała się, wstając z miejsca i kierując się w stronę wyjścia. Cała sytuacja mocno ją rozbawiła. Zakochany szczeniak… Tego jeszcze w jej życiu nie było!
- Lauro… – Kobieta poczuła delikatny uścisk na nadgarstku, który nie pozwolił jej pójść dalej. – Proszę, nie wychodź. – Stanęli naprzeciwko siebie. Obydwoje oddychali bardzo głęboko. Coś się między nimi rodziło. Thomas był święcie przekonany o swoim uczuciu i jego słuszności. Od kiedy tylko poznał Laurę to nie mógł o niej zapomnieć, mimo iż przyjechał do Polski w zupełnie innej sprawie. Czuł jednak, że wsparcie ze strony brunetki, jej odwzajemnione uczucie tylko go uskrzydli i pomoże w zdobyciu upragnionego tytułu.
- Spójrz prawdzie w oczy. Jestem dla ciebie za stara, Thomas.
- Uwielbiam jak wypowiadasz moje imię – rzekł z rozbrajającym uśmiechem. Sekundy mijały, a oni stali wpatrzeni w siebie. Laura próbowała zachować kamienną twarz i udać, że słowa chłopaka w ogóle do niej nie trafiają, ale po chwili jej kąciki ust uniosły się lekko ku górze. – Wiek nie ma dla mnie znaczenia.
- Nie żartuj. Znajdź sobie inną, młodszą dziewczynę, ładniejszą i przede wszystkim wolną – powiedziała, wyswobadzając się z jego uścisku. – Nie chcę, aby to się powtórzyło, jasne? I nie przypominam sobie, abym pozwoliła ci mówić do siebie po imieniu. Zachowajmy starą formę.
- Ale…
- Skończyłam ten temat, Thomas. Wybij sobie z głowy wszelkie romanse ze mną w roli głównej.
Kobieta z impetem otworzyła drzwi i niemalże wpadła na Tamarę stojącą pod drzwiami. Zdziwiła się na jej widok, blondyna była równie zaskoczona.
- Podsłuchiwałaś?
- Skądże – odparła pośpiesznie stażystka. – Ma pani gościa – dodała, wskazując na opierającego się o ścianę Jaya.
Ona, Tamara oraz Thomas spojrzeli na elegancko ubranego bruneta, który zadziornie spoglądał w stronę swojej żony. Nonszalancko do nich podszedł i obejmując Laurę w pasie, dał jej całusa w policzek.
- Cześć, kochanie. Tęskniłaś? – zapytał, wystawiając swoje białe kły do brunetki, która natychmiast wyrwała się z jego uścisku.

Rozdział szósty

- Czas rozpocząć zabawę! – krzyknął Bastian, klaszcząc w dłonie. Rzucił swoją niewielką, czarną torbę na stos walizek czekających na zapakowanie do autobusu, i wsiadł do busa, zajmując miejsce obok Mario Gomeza. – Ale jestem podekscytowany! W końcu mecz! W KOŃCU! Ej, chłopaki, co jest z wami? Co tak cicho? Nie cieszycie się? Za kilkanaście godzin wybiegniemy na boisko i skopiemy Portugalczykom tyłki!
- Niektórzy chcieliby się skupić – odparł pochmurnie Thomas, wyglądając przez okno i widząc Laurę oraz Tamarę, zmierzające w stronę autobusu. Brunetka cały czas zawzięcie tłumaczyła coś stażystce, na co ta odpowiadała jedynie skinieniami głowy. Blondynka poprawiła spadające z nosa okulary i wsiadła do pojazdu, zajmując miejsce na przedzie, tuż za kierowcą.
- Thomas, weź się uspokój i daj mi się pocieszyć meczem! Tak długo czekałem na te mistrzostwa!
- Tak się składa, że dla mnie to jest pierwszy europejski turniej i nie chciałbym pożegnać się z nim już po fazie grupowej. Więc zamilcz i opanuj emocje. Daj się skupić pozostałym.
- Patrz, jaki wrażliwy się zrobił. – Bastian dał kuksańca w bok swojemu pasażerowi, co Gomez odebrał tylko cichym chichotem. Obydwaj zrobili głupie miny i nałożyli słuchawki na uszy, aby uszanować chęć relaksu swoich kolegów.
Thomas był bardzo podekscytowany tą wycieczką do Lwowa, gdzie miał odbyć się pierwszy mecz fazy grupowej. Na Niemców czekali Portugalczycy, czyli bardzo trudny rywal. Thomas wiedział, że dobry start jest najważniejszy. Później gra się znacznie lżej, ale teraz nic nie zależało od niego. Wszystko było w rękach trenera oraz jego kolegów. Jednak patrząc na zachowanie Bastiana, notabene dorosłego i doświadczonego profesjonalisty, miał wrażenie, że jest nielicznym, który tak poważnie podchodzi do sprawy.
Zaznał już smaku porażki, przegrywając dwa lata temu w półfinale Mistrzostw Świata z Hiszpanami, poznał też smak sukcesu, zdobywając brązowy medal na tym samym turnieju. Ale wbił sobie do głowy i postawił za punkt honoru, wygranie złota na Euro 2012! I przysiągł, że jeśli ktoś z drużyny spróbuje (nawet nieświadomie) wyrzucić jego marzenia za okno, to osobiście skopie mu tyłek. Nie będzie miał oporów przed powiedzeniem Bastianowi lub komukolwiek innemu, że niepodobna mu się dane zachowanie.
- Thomas, Tamara znów się na ciebie gapi – powiedział Toni do przyjaciela, kiedy zarówno oni, jak i cała drużyna, znalazła się już w samolocie lecącym na Ukrainę. – Ja nie wiem, co ona w tobie widzi… I nie wierzę, że nie jesteś nią w ogóle zainteresowany. Jest śliczna, taka delikatna, subtelna. Pasujecie do siebie.
- Ona nie jest dla mnie, Toni. Nie mówię, że jest brzydka, bo nie jest. Prawdopodobnie to najładniejsza dziewczyna jaką w życiu widziałem, ale coś mi nie pasuje. Nie umiem ci tego wytłumaczyć. Po postu nie czuję chemii.
- A fizykę czujesz? Thomas, przecież chcesz się zakochać. Gadasz mi te romantyczne bzdury codziennie i naprawdę byłbym wdzięczny, gdybyś w końcu poznał się z jakąś panną. Obydwaj dobrze byśmy na tym wyszli.
- Czemu tak mnie na to namawiasz, co? Dobrze wiesz, że nie przyjechałem tutaj szukać sobie dziewczyny, tylko…
- Osiągnąć sukces z reprezentacją – dokończył za przyjaciela. – Tak, wiem, wiem…
Toni wyciągnął z plecaka magazyn sportowy i otworzył go na pierwszej stronie.
- Thomas? – rzekł, zanim zaczął czytać. Spojrzał na zamyśloną twarz przyjaciela i dodał: – A będziesz mieć coś przeciwko, jak zakręcę się koło Tamary? Skoro ty nie chcesz, to może ja zdołam ją przekonać do siebie. Aczkolwiek wątpię, bo ona nie spuszcza z ciebie oka i zawsze mówi o tobie z taką fascynacją… Ale ja lubię wyzwania.
- Oj, Toni, nie traktuj kobiet tak przedmiotowo.
- Przecież nie powiedziałem nic złego!
- Jeśli Tamara ci się podoba, to możesz spróbować ją poderwać. Ale wolałbym, abyś skupił się na jutrzejszym meczu.
- Jasne, jasne… – odparł nonszalancko i puścił oczko do patrzącej w ich stronę Tamary. Na policzkach dziewczyny pojawiły się różowe rumieńce. Posłała Toniemu nieśmiały uśmiech i schowała nos w książce, którą czytała.

- Ukraińskie powietrze... – Z każdej strony dało się słyszeć komentarze dotyczące Lwowa. Piłkarze kolejno zabierali swoje torby i wchodzili do hotelu, który służył im za bazę na nadchodzące godziny. Był to najwyższej klasy hotel, miał wszystko, czego piłkarz potrzebował do szczęścia, ale teraz musieli oni skupić się na nadchodzącym meczu.
Laura, Joachim oraz Hans siedzieli w lobby i popijali czarne kawy. Od razu zabrali się do pracy, bo przygotowania do meczu to bardzo ważny rytuał. Podczas gdy sami zawodnicy relaksowali się w swoich pokojach, oni musieli ułożyć dokładny harmonogram.
- Za pół godziny zejdziemy do siłowni na lekki rozruch – poinformował Joachim, zapisując coś w swoim skoroszycie. – Będziemy tam z trzydzieści minut… Hans, dopilnuj, aby asystenci zapakowali niezbędny sprzęt. Lauro, czy uzgodniłaś z hotelem menu obiadowe?
- Naturalnie. Ryż, pierś z kurczaka i lekka sałatka. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Dopytywali się tylko o godzinę posiłku.
- Umów na piętnastą. Po obiedzie będzie półtoragodzinna drzemka, a około osiemnastej spotykamy się w auli na naradzie i obgadamy z chłopaki wszystkie szczegóły. Przed siódmą wieczorem wyruszymy na stadion na trening.
- Jasne – przytaknął Hans.
- Lauro, to twój pierwszy mecz, więc dzisiaj pojedziesz z Hansem na stadion nieco wcześniej, aby nadzorować przygotowanie szatni i porozmawiać z mediami. Następnym razem już sama się tym zajmiesz.
- Oczywiście.
- I chciałbym, abyś to ty prowadziła te nasze przedmeczowe spotkania i odprawy. Ja mam głowę zajętą innymi sprawami i nie mam czasu na organizację. Mam nadzieję, że mogę na ciebie liczyć.
- Jak najbardziej. Po to tutaj jestem – odpowiedziała z uśmiechem, odrzucając długie włosy do tyłu. Kobieta wstała, poprawiła spódnicę i przepraszając panów, odeszła w kierunku swojego pokoju. Teraz ona potrzebowała odpoczynku.
Po obiedzie nikt już nie myślał o przyziemnych sprawach. Temat był tylko jeden – mecz z Portugalią. Wszyscy zamknęli się w swoich pokojach i w ciszy oraz spokoju oddawali się relaksowi. Każdy na swój sposób. Jedni oglądali telewizję, drudzy słuchali muzyki, a jeszcze inni po prostu drzemali. Laura wybrała relaks na tarasie, z książką w ręku oraz półmiskiem owoców pod bokiem.
Nie czuła unoszącej się wokół atmosfery meczowej. Pierwszy pojedynek nie wzbudzał w niej żadnych uczuć. Pewnie dlatego, że nie była związana emocjonalnie z tą drużyną, i ogólnie, z piłką nożną. Jutro pewnie się okaże, że w ogóle nie zna zasad tej gry. Może to i lepiej… Nie lubiła, kiedy praca wzbudzała w niej uczucia przywiązania, przynależności… Została przysłana tutaj w zastępstwie. Chciała rzetelnie wykonać swoje obowiązki, a po powrocie do Niemiec rozstać w zgodzie, z poczuciem dobrze wykonanej roboty.
Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek telefonu komórkowego. Spojrzała na wyświetlacz i rozpoznała numer swojego męża. Powróciły do niej wszystkie przykre wspomnienia. Wszystkie żale i smutki. Nie miała ochoty rozmawiać z Jayem. Nie chciała psuć sobie humoru. Ale kiedy dzwonek nie przestawał dzwonić i stawał się coraz bardziej natarczywy, nacisnęła na zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.
- Cześć, Jay – powiedziała, mając nadzieję, że nie usłyszy jego basowego głosu. Chciała, aby był on już przeszłością, aby zapomniał o jej istnieniu. Jednak póki rozwód nie dojdzie do skutku to to się nie stanie. Nic się nie zmieni. Nadal będzie ją nękał telefonami i obwiniał o wszystkie niepowodzenia małżeńskie. Zawsze będzie tak samo…
- Gdzie jesteś? – zapytał, twardym i nie znoszącym sprzeciwu tonem.
- Mówiłam ci przecież… Pracuję zagranicą. Jesteś nieprzytomny, czy jaki? A poza tym nie muszę ci się ze wszystkiego zwierzać.
- Ciekawe, bo tak się składa, że jestem w tym zakichanym Gdańsku, a ciebie tutaj nie ma! Możesz mi to wyjaśnić?
- A co ty robisz w Gdańsku? Po co przyjechałeś? Przestań mnie prześladować, Jay! Nie nękaj mnie w pracy!
- Chciałem tylko pogadać, bo mamy sprawy do załatwienia.
- Ja już skończyłam nasze sprawy. Od teraz naszymi sprawami zajmuje się mój prawnik i to z nim miałeś się kontaktować. Jak wrócę ma cię nie być w Polsce, rozumiesz? Zostaw mnie w spokoju! – mówiła, niemalże płacząc. Miała dość. Była silna, ale do czasu. Nękanie i psychiczne znęcanie się doprowadzało ją do rozpaczy. Była sama, a jedyny człowiek, którego niegdyś kochała, postanowił zabrać jej cały dorobek życia. Nie chciała oddawać mu firmy. To ona na nią harowała od kiedy skończyła studia. Wyrobiła sobie renomę, miała stałych klientów, była znana w branży. Jay zrujnuje jej firmę i pozbawi pracy nie tylko ją, ale także innych ludzi współpracujących z Laurą. Musiała o to walczyć.
- Nie denerwuj się, złotko… Poczekam tu na ciebie.
- Nawet nie próbuj. Nie chcę cię widzieć.
- No to się rozczarujesz. Do zobaczenia – rzekł, odkładając słuchawkę.
Laura ze złości miała ochotę cisnąć telefonem o kafelkową posadzkę. Powstrzymała się w ostatniej chwili, bo doszło do niej, że nie powinna kierować się emocjami. Zwłaszcza tymi negatywnymi. Zamiast tego starła słone krople spływające jej po policzku i wzięła kilka głębokich wdechów. Zamknęła oczy i starała się nie myśleć. Oczyścić umysł.
- Wszystko w porządku? – Za swoimi plecami usłyszała znany męski głos. Odwróciła się za siebie i ujrzała Thomasa, stojącego z dłońmi wepchanymi głęboko w kieszenie ciemnych jeansów i w szarej, cienkiej bluzie. Włosy miał w nieładzie, przyglądał się brunetce spod przymrużonych powiek, osłaniających oczy przed słonecznymi promieniami.
- Obudziłam cię? Przepraszam – odpowiedziała, zbierając z fotela i stolika swoje rzeczy. Chciała to zrobić w miarę szybko, tak, aby młody piłkarz nie ujrzał jej łez. Jednak nie umiała powstrzymać nerwów. Dłonie jej drżały przez co utraciły swą sprawność. Po chwili wszystko, co trzymała, wylądowało na podłodze.
Spojrzała na Thomasa, który nie krył swojego zdziwienia. Laura oddychała głęboko, szukając dobrego wyjaśnienia. Szukając wyjścia z tej sytuacji. Wyjścia z klasą. Widząc Thomasa zatroskanego, zdezorientowanego i jednocześnie takiego dobrodusznego, usiadła na fotelu, chowając twarz w dłoniach.
- Coś się stało? – dopytywał, robiąc krok w jej stronę, ale szybko się cofnął. Zrozpaczona kobieta, zanosząca się płaczem, nie była dla niego codziennością. Nie umiał się zachować. Chciał pomóc Laurze, ale nie wiedział jak.
- Thomas, masz papierosy?
Bez słowa wręczył jej paczkę oraz zapalniczkę. Zajął miejsce obok niej, spoglądał w dal, na piękne lwowskie widoki. Bał się. Cholernie się bał. Miał odwagę stanąć przed osiemdziesięcioma tysiącami ludzi i zagrać w piłkę, miał odwagę stanąć naprzeciwko najlepszego bramkarza świata i patrząc mu w oczy, z premedytacją strzelić karnego, miał odwagę postawić się trenerowi, ale nie miał odwagi spojrzeć w zapłakane oczy Laury.
- Mam cholerne problemy, Thomas. Cholerne – powiedziała, nie przypominając w niczym zdruzgotanej i zrozpaczonej kobiety. Siedziała wyprostowana, z założonymi nogami, włosami lekko opadającymi na ramiona i z papierosem między palcami. Wolno i z wielką gracją wypuszczała z ust kolejne kłęby papierosowego dymu. Wyglądała jak bogini, która właśnie pokonała swojego największego wroga. Była pewna siebie i nieugięta. Patrzyła na niego twardo, ale nie okazywała wyższości. Mimo wszystko była mu wdzięczna, że tu jest, bo samotność w tej chwili by ją zabiła.
- Mogę pani jakoś pomóc?
- Nie, Thomas… Dzisiaj jeszcze jest dobrze, ale jutro się zacznie. Widzisz… W Gdańsku czeka na mnie były mąż, który chce zrujnować mi życie, zabrać wszystko, co mam. Od kilku miesięcy toczę z nim walkę o firmę i czuję, że powoli przegrywam… Nie mam już na to siły, Thomas… - powiedziała, biorąc do ust papierosa. – Boję się – dodała, patrząc mu prosto w oczy. – Bardzo…
- Wszystko się ułoży – odpowiedział, chwytając ją za rękę. Chciał dodać jej otuchy, polepszyć humor, i kiedy zobaczył na jej twarzy blady uśmiech, ucieszył się, że choć na chwilę odsunął złe myśli na bok. – My wszyscy: ja, chłopaki, trenerzy, asystenci, wszyscy, jesteśmy jak rodzina. Jak będzie trzeba, pomożemy pani. Myślę, że może pani na nas liczyć.
- Dzięki, Thomas. To wiele dla mnie znaczy, ale to moja wojna i muszę ją wygrać sama. Jest takie powiedzenie… Umiesz liczyć, licz na siebie. To brutalna dewiza mojej branży i całego mojeg ożycia.
- A co jeśli powiem, że chcę pani pomóc i nie spocznę dopóki tego zrobię?
Laura posłała mu pytające spojrzenie. Zastanawiała się, do czego ten chłopak dąży. Nie mogła uwierzyć, że te słowa padły z jego ust.
- Pani Lauro, trener Flick prosił, aby przejrzała pani te… dokumenty… – Na taras wparowała Tamara, która ujrzawszy Thomasa i swoją mentorkę w dwuznacznej sytuacji, stanęła jak wryta i niemal nie upuściła trzymanych teczek. Czuła jak do oczu napływają jej łzy. Starała się ukryć zmieszanie, ale było to niezwykle trudne. Jak on mógł jej to zrobić?
- Proszę udać, że pani tego nie słyszała – powiedział pośpiesznie piłkarz, zrywając się z fotela. – Pójdę już. Przepraszam…
Thomas zniknął równie szybko co się pojawił. Pozostawił po sobie pustkę, która przeszywała serce Laury. Nie wiedzieć czemu, ale lubiła tego chłopaka. Jako jedyny traktował ją jak człowieka, a nie obiekt seksualny. Obejrzała się za siebie, ale ujrzała tylko swoje odbicie pojawiające się na szklanych oknach pokoju Thomasa. Wzięła głęboki wdech i gasząc papierosa, wzięła od asystentki dokumenty.

Rozdział piąty

Promienie letniego słońca wdarły się do niewielkiego pokoju hotelowego, w którym spała Laura Kessler. Kobieta wyciągnęła się w białej pościeli, poczym rozprostowując swoje długie, zgrabne nogi, zrzuciła kołdrę z łóżka. Leniwie się podniosła, otworzyła okno, wpuszczając do środka pięknie pachnące i czyste powietrze oraz radosny trel ptaków. Włączyła radio stojące na stoliku nocnym i wyciągnęła z szafy czarny podkoszulek, krótkie szare szorty od dresu i bluzę z kapturem do kompletu.
W łazience umyła zęby oraz twarz, a włosy związała w koński ogon. Przebrała się w naszykowane ubranie, założyła sportowe buty i zabierając sprzęt grający, w postaci słuchawek oraz iPoda, wyszła z pokoju. Swoje kroki od razu skierowała w stronę plaży.
Czuła ogromne podekscytowanie, ponieważ pierwsze spotkanie z morzem było niczym przełom. Czuła się jak małe dziecko, które zazwyczaj w wieku zaledwie kilku lat poznaje tą wodną otchłań, jej kolor, smak, temperaturę. Z każdym kolejnym krokiem była coraz bliżej. Czuła na twarzy wilgotne powietrze. Delikatny powiew bryzy sprawiał, że czuła się rześko. Słyszała szum, który do tej pory znała tylko z wielkich muszli, które dostawała w prezencie od znajomych, słyszała skrzeczące mewy, które latały jej nad głową. Z oddali widziała już wielkie statki przycumowane do brzegu.
Wyłaniający się zza wydm przepiękny krajobraz błękitnego bezmiaru niesamowicie ją zachwycił. Przez chwilę stała w bezruchu i oglądała morze, fale obijające się o brzeg, ptaki delikatnie kołyszące się na wodnej tafli. A nad tym wszystkim unosiło się przepiękne słońce, które dopiero co wyjrzało zza horyzontu.
- Boże, jakie to piękne – powiedziała sama do siebie i wolnym krokiem ruszyła przed siebie. Do butów zaczął wdrapywać się złocisty piasek, ale nie przeszkadzało jej to. Podeszła do brzegu i zanurzyła w wodzie dłonie. Woda była zimna, ale nie miało to znaczenia. Chcąc się przekonać na własnej skórze, czy rzeczywiście jest słona, polizała mokre palce, krzywiąc się w grymasie. Zaśmiała się radośnie. – Jaka ja głupia byłam, że pozwoliłam Jay’owi pozbawić się tego wszystkiego.
Przez kilka minut stała przy brzegu, oglądając rozbijające się fale. Dopiero potem przypomniała sobie, po co tak właściwie tutaj przyszła. Poranny jogging, dzięki któremu miała czuć się dobrze przez cały nadchodzący dzień. Nie miała jednak sumienia pozbawiać się tego niesamowitego szumu, dlatego zrezygnowała ze sprzętu grającego. Nasunęła na głowę kaptur i wolnym truchtem pobiegła wzdłuż brzegu.
W jej głowie zapanowała harmonia. Nie myślała o niczym. Cieszyła się tylko tym powietrzem, szumem, zapachem.
Za cel obrała sobie niewielkie molo. Na oko około 2,5 kilometra. Taki dystans zazwyczaj pokonywała bez problemów, więc od razu pognała w tamtą stronę.
Po około piętnastu minutach usłyszała za sobą dziwne dźwięki. Nie zatrzymując się, odwróciła się za siebie i przez moment biegnąc tyłem, spostrzegła truchtającego nieopodal Bastiana. Zaśmiała się z niedowierzaniem i z dezaprobatą wywróciła oczyma. Powróciła do dawnej formy biegania, nie zwracając najmniejszej uwagi na nachalnego piłkarza.
- Pani Kessler – wołał, zanosząc się śmiechem. – Proszę zaczekać!
- Śledzi mnie pan, panie Schweinsteiger? – zapytała, kiedy ten zrównał się z nią. – Specjalnie wybrałam tak wczesną porę, mając nadzieję, że nikt nie będzie mi przeszkadzać. Skąd pan wiedział, że tutaj będę?
- Podsłuchałem wczorajszą rozmowę z Hansem.
- Ah tak! Nie ładnie, nie ładnie…
- Chciałem dotrzymać towarzystwa. Przyjemniej biega się we dwoje. A swoją drogą, muszę przyznać, że pani pośladki znacznie lepiej prezentują się w tych szorach niż w spódnicach. Oczywiście niczego nie ujmując spódnicom – zaśmiał się siarczyście.
- Grabi sobie, panie Schweinsteiger!
- Oj tam… Takie grabienie to sama przyjemność.
Laura spojrzała na Bastiana, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Sprawiał wrażenie bardzo pewnego siebie. Miał jakiś cel w tych rozmowach, a Kessler nie miała pojęcia, jaki. Czyżby był kolejnym adoratorem, który ubzdurał sobie, że podbije serce zatwardziałej i wyzwolonej managerki. Kobieta była pewna, że mu się to nie uda, bo nie był w jej typie, a poza tym wdawanie się w romanse z pracownikami było nie na miejscu. To nie było odpowiedzialne zachowanie, aczkolwiek nie miała nic przeciwko zachowaniu przyjacielskich stosunków. W końcu nawet najfajniejsze i najśmieszniejsze docinki mogą się znudzić.
- Kto ostatni przy molo, ten trąba! – krzyknęła Laura, jednocześnie popychając Bastiana na tyle mocno, żeby powalić go na ziemię. Sama z triumfalnym uśmiechem wyrwała sprintem do przodu.
Do molo dotarła jako pierwsza. Usiadła na piasku i czekała, aż piłkarz do niej dołączy. Bastian pojawił się obok chwilę później, zgrzany i czerwony na twarzy.
- Kiepską mamy formę, panie Scheinsteiger – zaśmiała się. – To tak wypada? Na Mistrzostwach Europy? Wstyd!
- Wzięłaś mnie z zaskoczenia. A poza tym zagrałaś nie fair! Co to miało być, to pchnięcie, co? – powiedział i zrobił to samo, co Laura jemu kilka minut temu. Kobieta wylądowała plecami na piasku, jednak nie miała nic przeciwko. Atmosfera się rozluźniła. Na jej twarzy zagościł uśmiech, a z gardła wydobył się siarczysty śmiech.
- Oj, grabi sobie, panie Schweinstwiger. – Pogroziła mu palcem.
- Darujmy sobie ten oficjalny ton. Bastian jestem – powiedział, wyciągając w jej stronę dłoń. Kobieta przez moment spoglądała na jego rękę. Zastanawiała się, czy to aby na pewno dobry pomysł, by spoufalać się z podwładnymi. W końcu odwzajemniła gest, przedstawiając się. – Skoro formalności mamy za sobą, to zapraszam na coś zimnego do picia – dodał Bastian, wskazując na niewielki sklepik, przed którym stały trzy stoliki i krzesła. Pomógł jej wstać i otrzepując się z piasku poszli w tamtą stronę.

Do hotelu wrócili tą samą drogą, tylko zamiast na bieg postawili na spacer. Mocząc stopy w zimnej wodzie morza prowadzili konwersację na różne tematy, które jednak wciąż skupiały się na pracy, piłce nożnej i rozpoczynających się właśnie mistrzostwach.
Po raz pierwszy od poznania, Bastian zachowywał się normalnie. Był wyluzowany, wciąż bardzo wesoły i żartobliwy, ale nabrał manier i zachowywał się kulturalnie. Postawę niedbającego o nic prostaka zostawił w swojej sypialni i trzeba było przyznać, że do twarzy mu było z tym nowym „ja”. Laura nie wiedziała, które z jego wydań jest tym prawdziwym. Zastanawiała ją ta zmienność, ale przestała zwracać na to uwagę, bo przecież Bastian mógł być taki, jaki tylko chciał. Co innego jakby był jej bliższy, ale w zaistniałej sytuacji nie ma to większego znaczenia. Ucieszyła się, bo może dzięki temu spotkaniu, Bastian nieco zmieni swoje podejście do jej osoby i zaprzestanie jej nękania oraz narzucania się.
Na tarasie spotkali kilkoro piłkarzy niemieckiej kadry, w tym Thomasa, Toniego i Samiego Khedirę oraz Tamarę. Widok Laury i Bastiana idących razem, a co więcej, rozmawiających i śmiejących się, przyprawił ich o niemałe zdziwienie. Posyłali sobie pytające spojrzenia, pełne zaszokowania i niedowierzania. Mimo iż, wyglądali jak starzy, dobrzy kumple, to pożegnanie było dość chłodne. Jeden uścisk dłoni i nieśmiały uśmiech.
Laura przywołała do siebie Tamarę, której od razu zaczęła tłumaczyć obowiązki dnia dzisiejszego, a Bastian przechodząc obok stolika zajmowanego przez kolegów z zespołu, rzucił jedynie z zawadiackim uśmieszkiem „leci na mnie” i zniknął w środku hotelu.

Późnym popołudniem Laura zasiadła do pracy z Joachim, dając Tamarze wolne. Dziewczyna miała jedynie przygotować jedno zestawienie i po tym, jak zostawiła je w gabinecie managerki, poszła poszukać towarzystwa u piłkarzy. Spotkała Thomasa i Toniego na siłowni, którzy natychmiast przerwali rozmowę, kiedy ujrzeli blondynkę.
- Przeszkadzam? – zapytała, spoglądając na Thomasa. Tak bardzo chciała, aby zwrócił na nią uwagę, a tymczasem zachowywał się tak, jakby w ogóle jej nie widział. A przecież tam była! – Mam wolne, więc pomyślałam, że może poszlibyśmy pograć w bilard albo kręgle.
- W sumie pograłbym w bilard – powiedział Toni. – Trzeba tylko kogoś skołować, zagralibyśmy we czwórkę.
- Świetny pomysł. – Tamara klasnęła w dłonie z aprobatą.
- A rozmawiałaś z Laurą? – zapytał Thomas. – Bastian nam opowiadał, że pobiegli do molo, poszli na koktajl i ponoć świetnie się bawili. On ma bujną wyobraźnię i zastanawiam się, czy to prawda.
- Nie mówiła mi nic na ten temat, a ja nie pytałam, bo to nie moja sprawa – odparła, ciesząc się, że Thomas choć raz na nią spojrzał i uraczył pełną uwagą. – Aczkolwiek pani Laura sprawiała wrażenie zadowolonej. Może to prawda.
- Nie sądzę – wtrącił się Kroos. – Bastian działa jej na nerwy i nie wierzę, że ten ich spacer miał miejsce. Ale zastanawia mnie to, co razem robili. Może mają romans?
Thomas i Tamara spiorunowali go wzrokiem, poczym Müller wzruszył ramionami i udał się w stronę wyjścia.
- A ty dokąd?
- Idę po Manuela. Może z nami zagra.
- Okay, ale ja chcę być w parze z Tamarą – rzekł Toni, podchodząc do dziewczyny i zarzucając nonszalancko ramię na jej barki. Dziewczyna posłała mu uśmiech, ale wyczekująco spoglądała w stronę Müllera. Miała nadzieję, że chłopak zaprotestuje, że będzie o nią walczyć. W końcu już im udowodniła, że jest dobra w różne gry i zabawy. Kalambury doskonale to pokazały. Jednak Thomas nic nie zrobił. Ponownie wzruszył ramionami i wyszedł z pomieszczenia, mówiąc, że jemu to obojętne.
- Rozbijemy ich! – ucieszył się Toni, ciągnąc Tamarę w stronę stołów bilardowych. – Manuel jest dobry w te klocki, ale ja też nie jestem najgorszy. Thomas to ciota, więc z nim będzie łatwo. A jak tam twoje umiejętności bilardowe?
   - Słucham? Ah, tak! Hm… Chyba sobie poradzę.

Rozdział czwarty

Toni, Thomas, Bastian i Lukas siedzieli przy stoliku na tarasie hotelu i rozmawiali o nadchodzącym treningu. Mecz otwarcia zbliżał się wielkimi krokami, więc emocje były coraz większe. Ich pierwszy rywal – Portugalia, to bardzo silna ekipa, która ma szansę na zwyciężenie turnieju, więc musieli się przyłożyć, aby wygrać pierwszy mecz.
Z czasem dołączyła do nich Tamara.
- Cześć, chłopaki – rzekła radośnie. – Cześć, Thomas – dodała, spoglądając z uśmiechem w stronę blondyna.
- Cześć – odpowiedzieli zgodnym chórem. Dziewczyna usiadła na wolnym krześle i przysłuchiwała się rozmowie. Sama miała wiele do powiedzenia, bo od lat interesowała się piłką nożną, a reprezentacja narodowa była dla niej – podobnie jak dla milionów Niemców – oczkiem w głowie.
- Najgorzej będzie miał Philipp, bo musi stawić czoła Ronaldo – powiedział Toni.
- O to się nie martwię – rzekł Bastian. – Rozmawiał już z Mesutem i Samim, a poza tym będę go wspierać. Postaramy się zabić już w zarodku jego zmasowane ataki.
- Jogi też na pewno wymyśli – powiedziała Tamara.
Dziewczyna nie spuszczała z oka Thomasa, który sprawiał wrażenie jakby nieobecnego. Rozglądał się na boki i uciekał wzorkiem, kiedy tylko ich spojrzenia się spotykały.
- Idzie Laura – zauważył Bastian. Cała grupka spojrzała w stronę wejścia do hotelu. – Ale z niej laska!
Pani Kessler wyglądała jak zawsze w czasie pracy. Czarna sukienka za kolano, delikatny makijaż, subtelna biżuteria i długie, rozwiane włosy. Szła w kierunku drewnianego stołu, znajdującego się pod wielkim, czerwonym parasolem, w towarzystwie asystenta trenera – Hansa Flicka.
- Wczorajsze ognisko było bardzo miłe, prawda? – powiedział Hans. – Chłopcy się rozluźnili, spędzili czas w swoim towarzystwie. Mam wrażenie, że te wspólne wieczorki to ich ulubiona część wszystkich zgrupowań. No i te kalambury! – zaśmiał się.
- Integracja jest bardzo ważna, to prawda.
- Tylko zabrakło nam pani. Nie bawiła się pani z nami.
- Tak, przyszłam tylko na chwilkę. Byłam zmęczona podróżą, ale nie chciałam, aby pomyślano, że jestem aspołeczna.
- Pani? Pani Lauro, proszę nawet tak nie żartować – powiedział z uśmiechem. – Wszyscy cieszymy się, że jest pani z nami. Dodało to świeżego powiewu tej drużynie, bo zazwyczaj nie mieliśmy tak pięknych kobiet w swoich szeregach.
- Oh, panie Flick, proszę tak nie mówić… Zaczynam się rumienić. – Laura zakręciła kosmyk włosów wokół palca, poczym zaśmiała się zalotnie. Adoracja ze strony mężczyzn polepszała jej samopoczucie. Czuła się piękna.
- To szczera prawda, pani Lauro, szczera prawda. Zaraz mam zebranie z Joachimem, ale może miała by pani ochotę na wspólną kolację dziś wieczorem? Nie zobowiązującego. Opowiedziałbym pani o naszej drużynie i takie tam…
- Hm… To bardzo dobry pomysł – odpowiedziała z uśmiechem. – O ósmej?
- Świetnie. Do zobaczenia – odparł z uśmiechem i pogwizdując odszedł w stronę hotelu.
Laura otworzyła swoją teczkę i rozpoczęła pracę. Musiała zaplanować kilka bardzo ważnych rzeczy i potrzebowała spokoju, jednak nie było jej to dane. Tuż po odejściu Hansa, do jej stolika przysiadł się Bastian z zawadiackim uśmiechem i błyskiem w oku.
- Cześć – powiedział, stawiając przed nią szklankę z sokiem. – Dla ciebie.
- Nie przypominam sobie, abyśmy przechodzili na „ty”, panie Schwainsteiger. Mimo wszystko, dziękuję – odpowiedziała, upijając łyk podanego napoju. Nie zwracając uwagi na towarzysza powróciła do swoich materiałów, leżących na stole przed nią.
- Dlaczego jest pani dla mnie taka niemiła? – zapytał, ruszając charakterystycznie brwiami. Wystawił do słońca swoją pełną buzię i czekał na odpowiedź ze strony pani Kessler. Ta sprawiała wrażenie nieobecnej. Przepełnionym bólem wzrokiem patrzyła na zdjęcie, które trzymała w dłoniach. – Wszystko w porządku?
- Słucham? Tak, tak, w porządku – odparła, pośpiesznie chowając fotografię między karki papieru. Zebrała swoje rzeczy i bez słowa poszła do hotelu.
- Leci na mnie – zaśmiał się Bastian, kiedy podeszli do niego koledzy, z którymi wcześniej przebywał. Wypiął pierś do przodu, uniósł głowę wysoko do góry i nie zwracając na nic uwagi udał się do swojego pokoju, zostawiają w samotności zdezorientowanych przyjaciół. Ci spojrzeli na siebie porozumiewawczo i zgodnie postukali się palcem po czołach.
- Tak się napalił, że nie myśli głową – zarechotał Lukas, odchodząc w stronę basenu. Tuż za nim podążył Thomas, zostawiając Tamarę i Tonego samych. Młody chłopak spojrzał na blondynkę.
- Idziemy gdzieś?
- Dokąd? – zapytała zaskoczona zaproszeniem.
- Nie wiem… Coś zjeść, napić się koktajlu.
- Hm… - Tamara spojrzała z nostalgią w stronę Thomasa, który kompletnie nie zwracał na nią uwagi. – Chyba…
- Tamara! – W drzwiach hotelu pojawiła się Laura, która przywołała stażystkę do siebie. – To, że piłkarze mają wolne, nie znaczy, że ty też. Zapraszam do pracy!
- Może innym razem – rzuciła wstronę Toniego i pobiegła do mentorki.

Wieczór nie należał do najcieplejszych. Laura założyła wąską spódnicę za kolano, czerwoną, elegancką bluzkę i bolerko. Zeszła do hotelowej restauracji, gdzie czekał już na nią Hans. Przywitali się serdecznym uśmiechem. Laura zajęła miejsce przy stole, czekając aż jej towarzysz zrobi to samo.
- Wygląda pani pięknie jak zawsze – powiedział mężczyzna. – Czego się pani napije?
- Może być lampka szampana.
Hans wezwał kelnera i zamówił u niego dwie lampki musującego trunku.
- Jak się pani u nas podoba?
- Bardzo! Nigdy nie pracowałam z tak dużym zespołem. Można powiedzieć, że wszystko jest dla mnie nowe, ale lubię wyzwania. Myślę, że się odnalazłam i całkiem nieźle mi idzie.
- Idzie pani bardzo dobrze. Jak tylko panią zobaczyłem w Monachium, to wiedziałem, że tak będzie. Bije od pani profesjonalizm.
Kobieta uśmiechnęła się i upiła trochę szampana, którego przed chwilą przyniósł młody chłopak z muszką pod szyją. Założyła niesforne kosmyki długich, brązowych włosów na ucho i powiedziała:
- Proszę mi coś opowiedzieć o drużynie. Wydają się być fajnymi chłopakami…
- To prawda! Nie mogę powiedzieć nic złego na tych chłopców – rzekł, robić pauzę, gdyż właśnie w tym momencie do restauracji weszli Bastian, Toni, Holger oraz Mario Gomez. Panowie zanosili się głośnym śmiechem, używali wulgarnych słów i nie zachowywali się stosownie do miejsca. Laura spojrzała pytająco na Hasna, na co ten odpowiedział tylko stłumionym uśmiechem. – Zazwyczaj bywają grzeczni – odparł zawstydzony. – Panowie, czy można pół tonu ciszej? – upomniał chłopaków, kiedy usiedli niedaleko ich stolika i nie zaprzestawali głośnego zachowania.
Piłkarze spojrzeli na asystenta i pokiwali twierdząco głowami, ale po kilku minutach ciszy, harmider powrócił.
- Przepraszam cię za nich – powiedział, dopijając resztę szampana z kieliszka. – Może się przejdziemy wokół stawu? Na zewnątrz na pewno jest przyjemniej.
- Wolałabym nie, bo jest trochę zimno, a poza tym komary. – Laura wzdrygnęła się na samą myśl o tych natrętnych owadach. – Na pewno jeszcze będzie niejedna okazja, aby się lepiej poznać – dodała, głaszcząc go po ramieniu i posyłając serdeczny uśmiech. – A tymczasem już pójdę, bo jutro mam masę pracy. A poza tym chciałam wstać wcześnie rano, aby pobiegać po plaży. Wstyd się przyznać, ale nigdy nie widziałam morza – zaśmiała się, chowając twarz w dłoniach.
- Naprawdę? No to jutro czekają na panią wielkie wrażenia! A dokąd pani jeździła na wakacje, skoro nie nad morze? Wydaje się, że woda to idealne miejsce na odpoczynek.
- Tak, ale nie mam zbyt często wakacji. Mam tyle pracy, że często mi znaleźć czas na odpoczynek. A poza tym, mój mąż preferował góry i jeziora. Miał uczulenie na słoną wodę, dlatego jej unikaliśmy.
- Ah, ma pani męża…
- W zasadzie, to nie. Już nie. Jesteśmy w trakcie rozwodu, to bardzo trudna sprawa, dlatego ciągle się przedłuża.
- Rozumiem. Znam świetnych prawników.
- Ja też. Radzę sobie, ale dziękuję – odparła z uśmiechem. – I dziękuję za ten wieczór. Było naprawdę bardzo miło.
- Polecam się na przyszłość.
- Dobranoc, panie Flick.
- Dobranoc, pani Lauro.
Kobieta wróciła do swojego pokoju, zaskoczona, że tak szybko udało jej się zauroczyć asystenta trenera. Nie robiła tego specjalnie, po prostu taka już była. Lubiła adorację i nie opierała jej się za bardzo. Po tym jak mąż ją zostawił, twierdząc, że jest niezrównoważoną kobietą, skaczącą z kwiatka na kwiatek, i zdradzającą go na każdym kroku, straciła pewność siebie, ale na szczęście na krótko. Jej były mąż, Jay, uświadomił ją tylko, że była dla niego za dobra. Nie widział tego jak się stara, jak wiele poświęca, aby ich życie było idealne. Sam nic z siebie nie dawał. Musiało to wreszcie doprowadzić do końca. I doprowadziło. Po pięciu latach szczęśliwe małżeństwo przeszło do przeszłości.