Rozdział siódmy

Pierwszy mecz wygrany jeden do zera, ale podróż powrotna do Gdańska nie była fetą. Każdy wiedział, że to dopiero początek. Dobry, ale wciąż początek. Piłkarze musieli się skupić na kolejnym meczu przeciwko Holendrom i wygrać, aby przybliżyć się do awansu.
- Przepraszam, czy ktoś o mnie pytał? – Kessler chciała dowiedzieć się, czy to, co mówił jej Jay było prawdą. Czyżby rzeczywiście przyjechał do Polski, czy to był beznadziejny żart? Z duszą na ramieniu podeszła do recepcji i zapytała rudą dziewczynę o niezapowiedzianego gościa.
- Dzisiaj nie, ale wczoraj był tutaj pewien mężczyzna, który przedstawił się jako pani mąż, Jay Kessler.
- Cholera jasna! – wycedziła przez zęby, uderzając pięścią o ladę.
- Wszystko w porządku?
- Tak, proszę mnie uprzedzić jak się tutaj jeszcze raz pojawi.
- Oczywiście.
Przez cały dzień nie mogła się skupić. Nic nie pomagało. Gdziekolwiek by nie poszła, miała wrażenie, że jest obserwowana. W każdym napotkanym mężczyźnie widziała Jaya. Był jak cień, prześladował ją. Postanowiła uciec do pracy, która zawsze jej pomagała i dawała ukojenie oraz spokój od osobistych problemów. W pracy odnajdywała radość i motywację. Była to jej najlepsza metoda na depresję i wszelkie smutki. Praca była po prostu dla niej najlepsza!
- Weź to wszystko – zwróciła się do Tamary – ułóż chronologicznie, wsadź do tej czerwonej teczki, a następnie wprowadź dane do komputera. Na koniec idź do Müllera i przekaż mu, że jutro ma konferencję prasową. Aha… Przy windzie wywieś kartkę, że jutrzejszy trening wyjątkowo rozpocznie się o szesnastej.
- Dobrze – odpowiedziała oschle, czując narastającą nienawiść do mentorki. Kobieta była dla niej wyrocznią jeśli chodzi o pracę, podziwiała jej profesjonalizm i całkowitą pewność w swoich działaniach, ale odkąd zobaczyła Laurę oraz Thomasa na tarasie we Lwowie, jej uczucia się odmieniły. Ciężko jej było przebywać w towarzystwie managerki.
- Jak będziesz miała jakieś pytania lub problemy to przyjdź. Ah, i zanieś to panu Flickowi – dodała, podając dziewczynie plik dokumentów statystycznych. Tamara kiwnęła głową i wyszła z gabinetu.
Od razu zabrała się do pracy, chociaż przez ostatnie wydarzenia, wykonywanie czarnej roboty za Laurę nie przynosiło jej już takiej radości. Wcześniej cieszyła się, że jest potrzebna i może się wykazać przed brunetką, która po zakończonym turnieju zapewne opowie Oliverowi – jej wujowi, o dobrej postawie i rzetelności jego bratanicy. Zależało jej na tym, bo wujek obiecał, że jeśli pozytywnie zaliczy staż, to postara się znaleźć jej miejsce w kadrze Niemiec. Jednak teraz zastanawiała się, czy praca z Thomasem, który całkowicie ją ignorował, podczas, gdy ona tak bardzo zaczynała go kochać, to dobry pomysł…
Tamara stanęła przed brązowymi drzwiami z numerem 102 i delikatnie zapukała. Usłyszała „proszę” i nieśmiało weszła do środka. Thomas siedział przy biurku i wpatrywał się w ekran swojego komputera.
- Spóźniłeś się – powiedział, nie odwracając wzroku od monitora.
- Słucham?
- O, Tamara – rzekł, odwracając się w jej stronę. Nie czuł się zbyt komfortowo. Dotychczas nie odwiedzała go w pokoju, aczkolwiek dość często stawała mu na drodze. Czasami odnosił wrażenie, że go prześladuje, ale wówczas zaczynał się śmiać, bo przypominały mu się wszystkie żarty Toniego dotyczące blondynki. – Przepraszam, spodziewałem się Kroosa. Coś się stało?
- Nie. Przysyła mnie pani Kessler. Kazała ci przekazać, że jutro po treningu masz konferencję prasową.
- O, dzięki – powiedział z uśmiechem. – Czekoladkę? – Thomas podsunął jej pod nos bombonierkę z wiśniami w czekoladzie. Dziewczyna, niepewnie, ale wzięła do ust jedną słodkość. Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Dobre – powiedziała.
- Dostałem dzisiaj od fanki. Spotkałem kilka osób pod hotelem, kiedy wracałem z plaży. Fajnie, nie? Chcesz jeszcze?
Dziewczyna wzięła kolejną czekoladę i usiadła na krześle obok biurka.
- Co robisz? – zapytała, zerkając na monitor.
- Odpisywałem na listy. Nie robię tego zbyt często, bo nie mam czasu, ale dzisiaj coś mnie naszło.
- Pewnie masz wiele wielbicielek.
- Fan to fan, płeć nie gra roli. Nie zwracam na to szczególnej uwagi, aczkolwiek listy od dziewczyn są szalenie miłe – powiedział z zawadiackim uśmiechem.
Nie zdawali sobie sprawy, ale spędzili razem kilkadziesiąt minut. Rozmowa im się kleiła, opowiadali sobie przeróżne anegdoty, śmiali się i żartowali. Zachowywali się jak dobrzy przyjaciele, którzy nigdy nie mają siebie dosyć. Dla Thomasa była to miła pogawędka z koleżanką, która miała chwilę wolnego czasu i postanowiła miło go spędzić w towarzystwie chłopaka, którego zna od kilku dni. Dla niej było to coś zgoła innego. Ocieplenie ich stosunków, które w zasadzie nigdy się nie oziębiły, ale przez sytuację z Laurą, Tamara zaczęła nieco inaczej to postrzegać, zwiastowało coś dobrego, pozytywnego. Teraz wszystko wróciło do normy i było tak jak pierwszego dnia. Po prostu było miło i Tamara miała nadzieję, że tak zostanie, że Thomas przekonał się jaka jest naprawdę i teraz będzie miał ochotę spędzać z nią nieco więcej czasu.
- Może wybierzemy się po kolacji na spacer? – zaproponowała. Bała się jego odpowiedzi. Nie chciała, aby sobie pomyślał, że jest nachalna i natarczywa. A poza tym nie chciała popsuć ich dobrych relacji.
- Hm… – Thomas udał, że głęboko się nad tym zastanawia, poczym roześmiał się serdecznie na widok zdezorientowanej miny Tamary. Zanim jednak zdążył odpowiedzieć rozległo się pukanie. Obydwoje mechanicznie spojrzeli w tamtą stronę i ujrzeli Laurę wyglądającą zniewalająco, jak zawsze. Thomasowi zaświeciły się oczy na widok pięknej pani manager. W jednej chwili Tamara przestała się liczyć.
- Ups, przepraszam – powiedziała Laura, zauważając swoją stażystkę. – Przyjdę później.
- Nie, nie, nie – zaprotestował piłkarz, kierując się w stronę kobiety. Otworzył szerzej drzwi, w których stała i zaprosił ją do środka. Laura weszła niepewnie, czując się nieco dziwnie w towarzystwie Thomasa oraz Tamary. – My już skończyliśmy – dodał, patrząc na blondynkę. Na jej policzkach pojawiły się różowe rumieńce. Czuła się poniżona i upokorzona. Nie rozumiała, jak mógł ją tak potraktować… Myślała, że coś zaiskrzyło, że od teraz relacje z Thomasem będą bardziej niż przyjacielskie, lecz po raz kolejny przegrała z piękną i pewną siebie mentorką. Miała ochotę rzucić w nią czymś ciężkim, jednak nie dała się ponieść emocjom. Z gracją podniosła się z krzesła i z wysoko uniesioną głową wyszła z sypialni Thomasa, zamykając za sobą drzwi.
- Nie chcę zajmować ci dużo czasu…Chciałam porozmawiać – powiedziała, patrząc w jego zielone tęczówki.
Thomas wskazał jej krzesło, na którym kilka minut temu siedziała Tamara. Kobieta zajęła miejsce, zakładając nogę na nogę. Denerwowała się, bo rozmowa, którą zamierzała przeprowadzić z piłkarzem nie należała do łatwych.
- Chciałabym nawiązać do naszego spotkania na tarasie we Lwowie. Możesz mi to wytłumaczyć? To nie było normalne zachowanie z twojej strony, a ja nie chcę, abyś robił sobie jakiekolwiek nadzieje wobec mnie.
- Dlaczego?
- Thomas, ja tutaj pracuję. Widzę, że twoje zachowanie wobec mnie się zmieniło i nie podoba mi się to. Doceniam, że chcesz mi pomóc, to bardzo uprzejme z twojej strony, ale muszę sobie z tym poradzić sama.
- Chcę pomóc…
- Nie możesz. Zajmij się sobą, Thomas. I zmień sposób patrzenia na mnie.
- A co, jeśli powiem, że się w pani zakochałem? – zapytał, wyczekująco spoglądając w jej oczy. Widział szok wymalowany na twarzy Laury. Nie spodziewała się takiego wyznania. Była mądrą i inteligentną kobietą, więc zaważyła, że Thomas zaczyna się dziwnie wobec niej zachowywać, dlatego chciała wyjaśnić tą sytuację. Ale z każdą kolejną minutą tej rozmowy, uzmysławiała sobie, że przyjście tutaj było błędem.
- Co zrobiłeś? – zaśmiała się perliście. Nie chciała być niemiła, nie chciała go urazić, ani w żadnej inny sposób poniżyć, ale zniechęcenie go do własnej osoby było najlepszym wyjściem.– Thomas, o czym ty mówisz? Ile ty masz lat? Dwadzieścia?
- Dwadzieścia dwa, ale to nie ma znaczenia.
- Owszem ma. Jestem dwanaście lat starsza od ciebie i… O Boże, Thomas o czym ty w ogóle myślisz? – zaśmiała się, wstając z miejsca i kierując się w stronę wyjścia. Cała sytuacja mocno ją rozbawiła. Zakochany szczeniak… Tego jeszcze w jej życiu nie było!
- Lauro… – Kobieta poczuła delikatny uścisk na nadgarstku, który nie pozwolił jej pójść dalej. – Proszę, nie wychodź. – Stanęli naprzeciwko siebie. Obydwoje oddychali bardzo głęboko. Coś się między nimi rodziło. Thomas był święcie przekonany o swoim uczuciu i jego słuszności. Od kiedy tylko poznał Laurę to nie mógł o niej zapomnieć, mimo iż przyjechał do Polski w zupełnie innej sprawie. Czuł jednak, że wsparcie ze strony brunetki, jej odwzajemnione uczucie tylko go uskrzydli i pomoże w zdobyciu upragnionego tytułu.
- Spójrz prawdzie w oczy. Jestem dla ciebie za stara, Thomas.
- Uwielbiam jak wypowiadasz moje imię – rzekł z rozbrajającym uśmiechem. Sekundy mijały, a oni stali wpatrzeni w siebie. Laura próbowała zachować kamienną twarz i udać, że słowa chłopaka w ogóle do niej nie trafiają, ale po chwili jej kąciki ust uniosły się lekko ku górze. – Wiek nie ma dla mnie znaczenia.
- Nie żartuj. Znajdź sobie inną, młodszą dziewczynę, ładniejszą i przede wszystkim wolną – powiedziała, wyswobadzając się z jego uścisku. – Nie chcę, aby to się powtórzyło, jasne? I nie przypominam sobie, abym pozwoliła ci mówić do siebie po imieniu. Zachowajmy starą formę.
- Ale…
- Skończyłam ten temat, Thomas. Wybij sobie z głowy wszelkie romanse ze mną w roli głównej.
Kobieta z impetem otworzyła drzwi i niemalże wpadła na Tamarę stojącą pod drzwiami. Zdziwiła się na jej widok, blondyna była równie zaskoczona.
- Podsłuchiwałaś?
- Skądże – odparła pośpiesznie stażystka. – Ma pani gościa – dodała, wskazując na opierającego się o ścianę Jaya.
Ona, Tamara oraz Thomas spojrzeli na elegancko ubranego bruneta, który zadziornie spoglądał w stronę swojej żony. Nonszalancko do nich podszedł i obejmując Laurę w pasie, dał jej całusa w policzek.
- Cześć, kochanie. Tęskniłaś? – zapytał, wystawiając swoje białe kły do brunetki, która natychmiast wyrwała się z jego uścisku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz