Promienie letniego słońca
wdarły się do niewielkiego pokoju hotelowego, w którym spała Laura
Kessler. Kobieta wyciągnęła się w białej pościeli, poczym rozprostowując
swoje długie, zgrabne nogi, zrzuciła kołdrę z łóżka. Leniwie się
podniosła, otworzyła okno, wpuszczając do środka pięknie pachnące i
czyste powietrze oraz radosny trel ptaków. Włączyła radio stojące na
stoliku nocnym i wyciągnęła z szafy czarny podkoszulek, krótkie szare
szorty od dresu i bluzę z kapturem do kompletu.
W
łazience umyła zęby oraz twarz, a włosy związała w koński ogon.
Przebrała się w naszykowane ubranie, założyła sportowe buty i zabierając
sprzęt grający, w postaci słuchawek oraz iPoda, wyszła z pokoju. Swoje
kroki od razu skierowała w stronę plaży.
Czuła
ogromne podekscytowanie, ponieważ pierwsze spotkanie z morzem było
niczym przełom. Czuła się jak małe dziecko, które zazwyczaj w wieku
zaledwie kilku lat poznaje tą wodną otchłań, jej kolor, smak,
temperaturę. Z każdym kolejnym krokiem była coraz bliżej. Czuła na
twarzy wilgotne powietrze. Delikatny powiew bryzy sprawiał, że czuła się
rześko. Słyszała szum, który do tej pory znała tylko z wielkich muszli,
które dostawała w prezencie od znajomych, słyszała skrzeczące mewy,
które latały jej nad głową. Z oddali widziała już wielkie statki
przycumowane do brzegu.
Wyłaniający
się zza wydm przepiękny krajobraz błękitnego bezmiaru niesamowicie ją
zachwycił. Przez chwilę stała w bezruchu i oglądała morze, fale
obijające się o brzeg, ptaki delikatnie kołyszące się na wodnej tafli. A
nad tym wszystkim unosiło się przepiękne słońce, które dopiero co
wyjrzało zza horyzontu.
-
Boże, jakie to piękne – powiedziała sama do siebie i wolnym krokiem
ruszyła przed siebie. Do butów zaczął wdrapywać się złocisty piasek, ale
nie przeszkadzało jej to. Podeszła do brzegu i zanurzyła w wodzie
dłonie. Woda była zimna, ale nie miało to znaczenia. Chcąc się przekonać
na własnej skórze, czy rzeczywiście jest słona, polizała mokre palce,
krzywiąc się w grymasie. Zaśmiała się radośnie. – Jaka ja głupia byłam,
że pozwoliłam Jay’owi pozbawić się tego wszystkiego.
Przez
kilka minut stała przy brzegu, oglądając rozbijające się fale. Dopiero
potem przypomniała sobie, po co tak właściwie tutaj przyszła. Poranny
jogging, dzięki któremu miała czuć się dobrze przez cały nadchodzący
dzień. Nie miała jednak sumienia pozbawiać się tego niesamowitego szumu,
dlatego zrezygnowała ze sprzętu grającego. Nasunęła na głowę kaptur i
wolnym truchtem pobiegła wzdłuż brzegu.
W jej głowie zapanowała harmonia. Nie myślała o niczym. Cieszyła się tylko tym powietrzem, szumem, zapachem.
Za
cel obrała sobie niewielkie molo. Na oko około 2,5 kilometra. Taki
dystans zazwyczaj pokonywała bez problemów, więc od razu pognała w tamtą
stronę.
Po około
piętnastu minutach usłyszała za sobą dziwne dźwięki. Nie zatrzymując
się, odwróciła się za siebie i przez moment biegnąc tyłem, spostrzegła
truchtającego nieopodal Bastiana. Zaśmiała się z niedowierzaniem i z
dezaprobatą wywróciła oczyma. Powróciła do dawnej formy biegania, nie
zwracając najmniejszej uwagi na nachalnego piłkarza.
- Pani Kessler – wołał, zanosząc się śmiechem. – Proszę zaczekać!
-
Śledzi mnie pan, panie Schweinsteiger? – zapytała, kiedy ten zrównał
się z nią. – Specjalnie wybrałam tak wczesną porę, mając nadzieję, że
nikt nie będzie mi przeszkadzać. Skąd pan wiedział, że tutaj będę?
- Podsłuchałem wczorajszą rozmowę z Hansem.
- Ah tak! Nie ładnie, nie ładnie…
-
Chciałem dotrzymać towarzystwa. Przyjemniej biega się we dwoje. A swoją
drogą, muszę przyznać, że pani pośladki znacznie lepiej prezentują się w
tych szorach niż w spódnicach. Oczywiście niczego nie ujmując spódnicom
– zaśmiał się siarczyście.
- Grabi sobie, panie Schweinsteiger!
- Oj tam… Takie grabienie to sama przyjemność.
Laura
spojrzała na Bastiana, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Sprawiał
wrażenie bardzo pewnego siebie. Miał jakiś cel w tych rozmowach, a
Kessler nie miała pojęcia, jaki. Czyżby był kolejnym adoratorem, który
ubzdurał sobie, że podbije serce zatwardziałej i wyzwolonej managerki.
Kobieta była pewna, że mu się to nie uda, bo nie był w jej typie, a poza
tym wdawanie się w romanse z pracownikami było nie na miejscu. To nie
było odpowiedzialne zachowanie, aczkolwiek nie miała nic przeciwko
zachowaniu przyjacielskich stosunków. W końcu nawet najfajniejsze i
najśmieszniejsze docinki mogą się znudzić.
-
Kto ostatni przy molo, ten trąba! – krzyknęła Laura, jednocześnie
popychając Bastiana na tyle mocno, żeby powalić go na ziemię. Sama z
triumfalnym uśmiechem wyrwała sprintem do przodu.
Do
molo dotarła jako pierwsza. Usiadła na piasku i czekała, aż piłkarz do
niej dołączy. Bastian pojawił się obok chwilę później, zgrzany i
czerwony na twarzy.
- Kiepską mamy formę, panie Scheinsteiger – zaśmiała się. – To tak wypada? Na Mistrzostwach Europy? Wstyd!
-
Wzięłaś mnie z zaskoczenia. A poza tym zagrałaś nie fair! Co to miało
być, to pchnięcie, co? – powiedział i zrobił to samo, co Laura jemu
kilka minut temu. Kobieta wylądowała plecami na piasku, jednak nie miała
nic przeciwko. Atmosfera się rozluźniła. Na jej twarzy zagościł
uśmiech, a z gardła wydobył się siarczysty śmiech.
- Oj, grabi sobie, panie Schweinstwiger. – Pogroziła mu palcem.
-
Darujmy sobie ten oficjalny ton. Bastian jestem – powiedział,
wyciągając w jej stronę dłoń. Kobieta przez moment spoglądała na jego
rękę. Zastanawiała się, czy to aby na pewno dobry pomysł, by spoufalać
się z podwładnymi. W końcu odwzajemniła gest, przedstawiając się. –
Skoro formalności mamy za sobą, to zapraszam na coś zimnego do picia –
dodał Bastian, wskazując na niewielki sklepik, przed którym stały trzy
stoliki i krzesła. Pomógł jej wstać i otrzepując się z piasku poszli w
tamtą stronę.
Do
hotelu wrócili tą samą drogą, tylko zamiast na bieg postawili na
spacer. Mocząc stopy w zimnej wodzie morza prowadzili konwersację na
różne tematy, które jednak wciąż skupiały się na pracy, piłce nożnej i
rozpoczynających się właśnie mistrzostwach.
Po
raz pierwszy od poznania, Bastian zachowywał się normalnie. Był
wyluzowany, wciąż bardzo wesoły i żartobliwy, ale nabrał manier i
zachowywał się kulturalnie. Postawę niedbającego o nic prostaka zostawił
w swojej sypialni i trzeba było przyznać, że do twarzy mu było z tym
nowym „ja”. Laura nie wiedziała, które z jego wydań jest tym prawdziwym.
Zastanawiała ją ta zmienność, ale przestała zwracać na to uwagę, bo
przecież Bastian mógł być taki, jaki tylko chciał. Co innego jakby był
jej bliższy, ale w zaistniałej sytuacji nie ma to większego znaczenia.
Ucieszyła się, bo może dzięki temu spotkaniu, Bastian nieco zmieni swoje
podejście do jej osoby i zaprzestanie jej nękania oraz narzucania się.
Na
tarasie spotkali kilkoro piłkarzy niemieckiej kadry, w tym Thomasa,
Toniego i Samiego Khedirę oraz Tamarę. Widok Laury i Bastiana idących
razem, a co więcej, rozmawiających i śmiejących się, przyprawił ich o
niemałe zdziwienie. Posyłali sobie pytające spojrzenia, pełne
zaszokowania i niedowierzania. Mimo iż, wyglądali jak starzy, dobrzy
kumple, to pożegnanie było dość chłodne. Jeden uścisk dłoni i nieśmiały
uśmiech.
Laura
przywołała do siebie Tamarę, której od razu zaczęła tłumaczyć obowiązki
dnia dzisiejszego, a Bastian przechodząc obok stolika zajmowanego przez
kolegów z zespołu, rzucił jedynie z zawadiackim uśmieszkiem „leci na
mnie” i zniknął w środku hotelu.
Późnym
popołudniem Laura zasiadła do pracy z Joachim, dając Tamarze wolne.
Dziewczyna miała jedynie przygotować jedno zestawienie i po tym, jak
zostawiła je w gabinecie managerki, poszła poszukać towarzystwa u
piłkarzy. Spotkała Thomasa i Toniego na siłowni, którzy natychmiast
przerwali rozmowę, kiedy ujrzeli blondynkę.
-
Przeszkadzam? – zapytała, spoglądając na Thomasa. Tak bardzo chciała,
aby zwrócił na nią uwagę, a tymczasem zachowywał się tak, jakby w ogóle
jej nie widział. A przecież tam była! – Mam wolne, więc pomyślałam, że
może poszlibyśmy pograć w bilard albo kręgle.
- W sumie pograłbym w bilard – powiedział Toni. – Trzeba tylko kogoś skołować, zagralibyśmy we czwórkę.
- Świetny pomysł. – Tamara klasnęła w dłonie z aprobatą.
-
A rozmawiałaś z Laurą? – zapytał Thomas. – Bastian nam opowiadał, że
pobiegli do molo, poszli na koktajl i ponoć świetnie się bawili. On ma
bujną wyobraźnię i zastanawiam się, czy to prawda.
-
Nie mówiła mi nic na ten temat, a ja nie pytałam, bo to nie moja sprawa
– odparła, ciesząc się, że Thomas choć raz na nią spojrzał i uraczył
pełną uwagą. – Aczkolwiek pani Laura sprawiała wrażenie zadowolonej.
Może to prawda.
- Nie
sądzę – wtrącił się Kroos. – Bastian działa jej na nerwy i nie wierzę,
że ten ich spacer miał miejsce. Ale zastanawia mnie to, co razem robili.
Może mają romans?
Thomas i Tamara spiorunowali go wzrokiem, poczym Müller wzruszył ramionami i udał się w stronę wyjścia.
- A ty dokąd?
- Idę po Manuela. Może z nami zagra.
-
Okay, ale ja chcę być w parze z Tamarą – rzekł Toni, podchodząc do
dziewczyny i zarzucając nonszalancko ramię na jej barki. Dziewczyna
posłała mu uśmiech, ale wyczekująco spoglądała w stronę Müllera. Miała
nadzieję, że chłopak zaprotestuje, że będzie o nią walczyć. W końcu już
im udowodniła, że jest dobra w różne gry i zabawy. Kalambury doskonale
to pokazały. Jednak Thomas nic nie zrobił. Ponownie wzruszył ramionami i
wyszedł z pomieszczenia, mówiąc, że jemu to obojętne.
-
Rozbijemy ich! – ucieszył się Toni, ciągnąc Tamarę w stronę stołów
bilardowych. – Manuel jest dobry w te klocki, ale ja też nie jestem
najgorszy. Thomas to ciota, więc z nim będzie łatwo. A jak tam twoje
umiejętności bilardowe?
- Słucham? Ah, tak! Hm… Chyba sobie poradzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz