Promienie słoneczne
przedostały się przez grube zasłony do malutkiego pokoju. Świeciły
wprost w twarz wysokiej brunetki, która przecierając wierzchem dłoni
zaspane oczy, wstała z łóżka, przeciągając się i głośno ziewając.
Leniwie poszła do kuchni, aby zaparzyć kawę. Popijając gorący napój,
przeczytała poranną gazetę, poczym udała się do łazienki, aby zażyć
porannego prysznica. Po godzinie była gotowa do wyjścia. Chwyciła za
rączkę swojej niewielkiej, granatowej walizki i wyszła z domu,
zatrzaskując drzwi.
Wsiadłszy do kremowej taksówki pojechała wprost do Hotelu Hilton, usytuowanego w samym centrum miasta.
Pod
budynkiem spotkała kilkoro ludzi, fanów piłki nożnej, mających zeszyty i
aparaty fotograficzne. Uśmiechnęła się mimowolnie, odrzucając swoje
piękne, brązowe włosy do tyłu. Zmierzyła wzrokiem cały gmach hotelu.
Wzięła głęboki wdech i pewnym siebie krokiem weszła po schodach, wprost
do dużego, bogatego lobby, w którym tłoczyło się mnóstwo ludzi.
Obrzuciła spojrzeniem kilkoro z nich, rozpoznając twarze niektórych
piłkarzy kadry narodowej Niemiec.
Podeszła do recepcji, za której ladą stała ruda dziewczyna z przyjaznym uśmiechem.
-
Dzień dobry – powiedziała, stukając paznokciami o marmurowy blat. – Czy
zastałam już pana Joachima Löwa? Nazywam się Laura Kessler.
-
Tak, pan Löw już na panią czeka – odpowiedziała, wskazując na duże
oszklone drzwi, za którymi rozciągały się stoliki przykryte białymi
obrusami oraz liczne krzesła z kolorowymi obiciami. – Jest w
restauracji.
Laura
skinęła głową na znak zrozumienia. Dumnym, spokojnym krokiem ruszyła we
wskazanym kierunku. Czuła na sobie wzrok pożądania młodych mężczyzn
zgromadzonych w lobby. Wiedziała, że „działa” na facetów, ale wzbudzane
zainteresowanie jej nie przeszkadzało. Lubiła się podobać płci
przeciwnej.
Jej
czerwone szpilki stukały o posadzkę, roznosząc stukot po całym
pomieszczeniu. Wchodząc do restauracji, ujrzała uśmiechniętego,
czarnowłosego mężczyznę w towarzystwie kilku – równie eleganckich i
uśmiechniętych – współpracowników. Z serdecznością wymalowaną na twarzy,
podeszła do tego męskiego towarzystwa, mówiąc z dala:
-
Joachim! – Kobieta podeszła do trenera i pocałowała go na powitanie.
Zaśmiała się, zauważając czerwony ślad szminki pozostawiony na jego
policzku. Delikatnie przejechała kciukiem po jego twarzy i uśmiechnęła
się do pozostałych mężczyzn, którzy byli nadzwyczaj oczarowani
nowoprzybyłą kobietą. – Cieszę się, że cię widzę. Jak się udało
zgrupowanie w Holandii?
-
Bardzo dobrze. Obyło się bez niespodziewanych kontuzji. Cali i zdrowi
jesteśmy gotowi na podwój Europy – zaśmiał się. Mężczyzna nie spuszczał
oka z brunetki. Nigdy nie przypuszczał, że przyjdzie mu pracować z tak
piękną i czarującą kobietą. Miał tylko nadzieję, że nie zakręci w
głowach młodych piłkarzy. – Oh, przepraszam, gdzie moje maniery –
powiedział, uświadamiając sobie, że nie wszyscy zgromadzeni znają ową
kobietę. – To Laura Kessler, nowa pani menadżer naszej reprezentacji.
Niestety Oliver z powodów zdrowotnych musiał w ostatniej chwili odwołać
swój udział w Euro, ale przysłał nam godnego następcę.
-
Następczynię – poprawiła go, wyciągając dłoń do każdego mężczyzny. –
Mam nadzieję, że współpraca nam się dobrze ułoży. Nie mam doświadczenia,
jeśli chodzi o piłkę nożną, ale brałam już udział w kilku wielkich
przedsięwzięciach. Wszystkie okazały się sukcesami, więc chyba i tym
razem podołam. Grunt to dobra organizacja.
- Nie wątpię – zawtórował jej Joachim. – Może kawy?
- Dziękuję, piłam w domu.
-
Dobrze. Za pięć minut – powiedział, spoglądając na zegarek – mamy
zebranie z zawodnikami w auli koło recepcji. Chciałbym przedstawić pani
zawodników.
- Nie ma
problemu. Skoczę tylko do łazienki. Zaraz wracam. – Laura odwróciła się
na pięcie, poczym zatrzymała się i cofnęła. – Mogę zostawić tu walizkę?
-
Ja się nią zajmę – wyrwał się asystent trenera, Hans Flick. –
Odprowadzę ją do punktu, z którego pakowane będą wszystkie walizki.
- Dobrze. Bardzo dziękuję – odparła, i odrzucając włosy do tyłu udała się w stronę toalety.
W
lobby obrzuciła spojrzeniem piłkarzy, którzy robili mnóstwo hałasu.
Śmiali się i wygłupiali, rozmawiali i energiczne gestykulowali.
Przewróciła oczami i szybkim krokiem poszła w stronę łazienki.
-
Pani Laura Kessler? – Nagle podbiegła do niej niewysoka, krucha
blondynka, z infantylnym uśmiechem. Nie miała więcej niż dwadzieścia
lat. Ubrana była w ciemne dżinsy, białą bluzkę w czerwone pasy oraz
granatowy szalik owinięty wokół szyi. Laura skinęła głową. – Dzień
dobry, nazywam się Tamara Bierhoff. Jestem pani nową stażystką. Przysyła
mnie mój wuj, Oliver. Mówił, że pod pani okiem na pewno zbiorę
niezbędne doświadczenie, które przyda mi się w późniejszych latach mojej
kariery zawodowej. Bardzo mi miło panią poznać – powiedziała i
wyciągnęła w stronę Laury dłoń. Brunetka lekko nią potrząsnęła, mierząc
od dołu do góry nową podwładną.
-
Tak, Oliver coś mi wspominał. Posłuchaj, za pięć minut jest zebranie.
Poczekaj na mnie pod tamtymi drzwiami – rzekła i skinęła głową na
brązowe drzwi auli. Blondynka potrząsnęła energicznie głową i udała się
we wskazane miejsce.
Laura
niechętnie zgodziła się wziąć pod swoje skrzydła młodą stażystkę, ale
Oliver powierzył jej bardzo odpowiedzialne zadanie. Musiała zadbać o
interesy drużyny piłkarskiej, która od kilku lat jest całym jego
światem, dlatego zgodziła pomóc jego bratanicy.
Poprawiała
fryzurę, przejechała usta brzoskwiniowym błyszczykiem, sprawdziła, czy
jej biust leży we właściwym miejscu i obciągając spódnicę ku dołowi,
wyszła z łazienki. Pod drzwiami czekała na nią Tamara, która poderwała
się z miejsca, kiedy tylko zobaczyła swoją mentorkę.
Lobby
stało puste i wyglądało jakby właśnie przeszło przez nie tornado. Na
kanapach i stołach walały się czerwone i czarne bluzy, czapki, butelki z
wodą i bez niej.
- Burdelarze – przeklęła pod nosem Laura i dając Tamarze znak, weszły do środka.
Salka
nie była duża. Na podeście stał Joachim oraz jego ważni
współpracownicy, a niżej, przy podłużnych stołach ustawionych w cztery
rzędy, siedzieli piłkarze. Laura pewnym siebie krokiem podążyła w ich
stronę, a stukając obcasami o drewnianą podłogę, skupiła na sobie uwagę
całego towarzystwa. Za nią człapała młoda blondynka, która ledwo
nadążała za wytworną i pewną siebie mentorką.
- Przepraszam za spóźnienie – powiedziała, uśmiechając się do Joachima.
-
Panowie, tak jak mówiłem, w zespole zaszły kosmetyczne zmiany. Wszyscy
wiemy o problemach zdrowotnych Olivera. Z powodu jego nieobecności,
przysłał nam swoją zastępczynię, panią Laurę Kessler. Od teraz pani
Laura zajmuje się wszystkimi sprawami Olivera. Jest gotowa nieść wam
pomoc i odpowiadać na nurtujące pytania, prawda? – zapytał, spoglądając
na dziewczynę, której twarz niczego nie zdradzała. Wyrysowaną na niej
miała pewność siebie i upór, a tajemniczy uśmiech intrygował nawet tych
najbardziej obojętnych na kobiece wdzięki mężczyzn.
-
Naturalnie – odparła. Stanęła za niewielkim biurkiem, na którym
położyła swoją teczkę. Chwyciła za pisak i na białej tablicy napisała
swoje imię, nazwisko oraz numer telefonu.
Wśród
piłkarzy zrobiło się małe poruszenie. Po sali roznosiły się szepty i
ciche chichoty. Najbardziej „ruchliwa” stała się ostatnia ławka, która
nie umiała powstrzymać się przed niewybrednymi żartami. Laura odwróciła
się w tamtą stronę i spiorunowała wzorkiem czterech chłopaków, którzy
sprawiali wrażenie bardzo pewnych siebie i niezwykle rozochoconych.
-
Dziękuję za tak miłe komplementy pod adresem moich pośladków, panie… –
Laura otworzyła swoją czarną teczkę i palcem przejechała listę
obecności, którą na dzisiaj sobie sporządziła. Odnalazła właściwe
nazwisko i z kamienną miną powiedziała: – Schweinsteiger. Mam bardzo
dobry słuch.
Brunetka dopisała dwie ostatnie cyfry swojego numer telefonu, poczym dodała:
-
To mój służbowy numer, ale nie oznacza to, że możecie nękać mnie swoimi
telefonami przez cały dzień i noc. Dzwońcie w tylko bardzo poważnych
sprawach, bo nie zwykłam marnować czasu na głupoty. Na koniec wyrażę
swoją nadzieję na owocną i bezproblemową współpracę. – Mówiąc te słowa,
nie spuszczała z oka blondyna, który kilka minut temu prawił jej
niestosowne komplementy.
- Zapraszam do autobusu – powiedział Joachim. – Za dwie godziny mamy samolot do Gdańska. Czas na Euro!
Piłkarze
z entuzjazmem wybiegli z sali i pognali w kierunku dużego autokaru,
który zdobiły napisy: „Wir freuen uns auf Euro 2012!” lub „Wir würden
Europameister!”.
Podróż
do Polski nie była długa, nie była także zbyt męcząca. Laura siedziała
obok Joachima oraz Hansa, i całą drogę rozmawiali o sprawach związanych z
reprezentacją. Brunetka nie znała się na piłce nożnej, nie wiedziała
jak funkcjonuje drużyna. Musiała się tego szybko nauczyć. Podobnie jak
Tamara, która zajęła miejsce obok niej i robiła skrupulatne notatki,
rusz co rusz, poprawiając swoje okulary spadające z nosa.
-
To Euro spadło mi z nieba! – powiedział młody blondyn, piłkarz Bayernu
Monachium, Toni Kroos. – Starzy, nie dają mi ostatnio w ogóle spokoju.
Ciągle marudzą, ciągle coś ode mnie chcą. Dobrze, że odpocznę sobie od
nich. Mam nadzieję, że zostaniemy w Polsce na długo.
-
Ja też, ale z zupełnie innych powodów. Marzy mi się to zwycięstwo –
odparł jego najlepszy przyjaciel Thomas Muller, wyglądając przez
samolotowe okienko. – Sukcesy z juniorami czy z klubem, to nie to samo.
Dopiero jak wygramy złoto na Euro, to wszyscy zaczną o nas mówić.
- Przecież i tak mówią.
-
Tak, ale jak mówią? Że dobra drużyna, że młoda i z potencjałem, że
zdolni i głodni sukcesów, tak? A ja chcę, aby mówili, że jesteśmy
najlepsi!
- Masz jakąś manię, czy co? Od zgrupowania w Holandii nie mówisz o niczym innym. Opanuj się, Thomas, bo nam sfiksujesz!
-
Nic nie rozumiesz. – Pokręcił przecząco głową. Wyciągnął z plecaka
sportowy magazyn i pokazał go przyjacielowi. – Widzisz? Nic, tylko
Torres, Villa, Ramos, Casillas. Hiszpanie! Chcę, żeby to o nas tak
pisali. To takie dziwne? Jestem piłkarzem, w dodatku ambitnym, marzę o
wielkim sukcesie, ty nie?
-
Ja się cieszę życiem – powiedział Toni, wyciągając nogi i zakładając
ręce za głowę. – Mam kasę, pracę, która jednocześnie jest moją pasją.
Czego chcieć więcej?
- Jakim cudem zostałeś sportowcem, nie mając ani krzty woli walki i żądzy zwycięstwa?
- Zamiast tego mam poczucie humoru, seksapil, zdolności…
-
Głupi jesteś, Toni, wiesz? – Poirytowany Thomas zwinął gazetę i cisnął
nią między fotele. Nałożył na uszy słuchawki, aby nieco odreagować.
Postawił sobie za cel zwycięstwo na tym turnieju i obiecał sobie, że
zrobi wszystko, aby wywieść z polsko-ukraińskiego turnieju złoty medal.
- Thomas. – Toni szturchnął przyjaciela łokciem, głową skinąwszy na młodą dziewczynę siedzącą nieopodal. – Znasz ją?
- Blondynkę? Nie, nie znam.
- To czemu ona ciągle się na ciebie gapi? A teraz się uśmiecha.
- Nie mam pojęcia.
-
Podobasz jej się. – Toni zaśmiał się i poruszył charakterystycznie
brwiami. Musiał przyznać, że owa dziewczyna była bardzo ładna i
zazdrościł kumplowi, że zwróciła uwagę właśnie na niego, ale dla dobra
przyjaciela był gotów odpuścić. W końcu Thomas był bardzo samotny. Od
kilku miesięcy nie miał partnerki, a ciągle mówił o miłości, związkach i
uczuciach. – Przydałaby ci się taka laska.
- Dziewczyna. Trochę szacunku. Ale wiesz co? Ona nie jest w moim typie.
- Co ty gadasz, ślepy jesteś? Jest śliczna. Wygląda jak anioł!
- Lubię dojrzałe kobiety, a ona dopiero wyrosła z nastoletniego wieku. Spójrz lepiej na Laurę… To jest dopiero kobieta!
-
Widzę, że i ciebie wzięła nowa pani manager. – Thomas spojrzał pytająco
na przyjaciela, gdyż nie miał pojęcia, o czym on mówi. – Wszyscy się
nią jarają: Bastian, Lukas, Manuel, Mats! Normalnie wszyscy! Zapowiada
się ciekawy wyjazd – zaśmiał się, pocierając dłońmi z podekscytowaniem. –
Będziesz do niej startować?
Thomas zmierzył Toniego wzrokiem, poczym bez słowa ponownie założył słuchawki na uszy.
Nic
dziwnego, że Laura podobała się facetom. Była piękną kobietą,
przebojową, bystrą i bardzo inteligentną. Każdy chciałby mieć taką przy
swoim boku. On również. Gdyby nie turniej, który stawiał na pierwszy
miejscu, zapewne postarałby się o uwagę brunetki, ale w zaistniałej
sytuacji liczyła się tylko piłka. Aczkolwiek niczego nie wykluczał…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz