Rozdział szósty

- Czas rozpocząć zabawę! – krzyknął Bastian, klaszcząc w dłonie. Rzucił swoją niewielką, czarną torbę na stos walizek czekających na zapakowanie do autobusu, i wsiadł do busa, zajmując miejsce obok Mario Gomeza. – Ale jestem podekscytowany! W końcu mecz! W KOŃCU! Ej, chłopaki, co jest z wami? Co tak cicho? Nie cieszycie się? Za kilkanaście godzin wybiegniemy na boisko i skopiemy Portugalczykom tyłki!
- Niektórzy chcieliby się skupić – odparł pochmurnie Thomas, wyglądając przez okno i widząc Laurę oraz Tamarę, zmierzające w stronę autobusu. Brunetka cały czas zawzięcie tłumaczyła coś stażystce, na co ta odpowiadała jedynie skinieniami głowy. Blondynka poprawiła spadające z nosa okulary i wsiadła do pojazdu, zajmując miejsce na przedzie, tuż za kierowcą.
- Thomas, weź się uspokój i daj mi się pocieszyć meczem! Tak długo czekałem na te mistrzostwa!
- Tak się składa, że dla mnie to jest pierwszy europejski turniej i nie chciałbym pożegnać się z nim już po fazie grupowej. Więc zamilcz i opanuj emocje. Daj się skupić pozostałym.
- Patrz, jaki wrażliwy się zrobił. – Bastian dał kuksańca w bok swojemu pasażerowi, co Gomez odebrał tylko cichym chichotem. Obydwaj zrobili głupie miny i nałożyli słuchawki na uszy, aby uszanować chęć relaksu swoich kolegów.
Thomas był bardzo podekscytowany tą wycieczką do Lwowa, gdzie miał odbyć się pierwszy mecz fazy grupowej. Na Niemców czekali Portugalczycy, czyli bardzo trudny rywal. Thomas wiedział, że dobry start jest najważniejszy. Później gra się znacznie lżej, ale teraz nic nie zależało od niego. Wszystko było w rękach trenera oraz jego kolegów. Jednak patrząc na zachowanie Bastiana, notabene dorosłego i doświadczonego profesjonalisty, miał wrażenie, że jest nielicznym, który tak poważnie podchodzi do sprawy.
Zaznał już smaku porażki, przegrywając dwa lata temu w półfinale Mistrzostw Świata z Hiszpanami, poznał też smak sukcesu, zdobywając brązowy medal na tym samym turnieju. Ale wbił sobie do głowy i postawił za punkt honoru, wygranie złota na Euro 2012! I przysiągł, że jeśli ktoś z drużyny spróbuje (nawet nieświadomie) wyrzucić jego marzenia za okno, to osobiście skopie mu tyłek. Nie będzie miał oporów przed powiedzeniem Bastianowi lub komukolwiek innemu, że niepodobna mu się dane zachowanie.
- Thomas, Tamara znów się na ciebie gapi – powiedział Toni do przyjaciela, kiedy zarówno oni, jak i cała drużyna, znalazła się już w samolocie lecącym na Ukrainę. – Ja nie wiem, co ona w tobie widzi… I nie wierzę, że nie jesteś nią w ogóle zainteresowany. Jest śliczna, taka delikatna, subtelna. Pasujecie do siebie.
- Ona nie jest dla mnie, Toni. Nie mówię, że jest brzydka, bo nie jest. Prawdopodobnie to najładniejsza dziewczyna jaką w życiu widziałem, ale coś mi nie pasuje. Nie umiem ci tego wytłumaczyć. Po postu nie czuję chemii.
- A fizykę czujesz? Thomas, przecież chcesz się zakochać. Gadasz mi te romantyczne bzdury codziennie i naprawdę byłbym wdzięczny, gdybyś w końcu poznał się z jakąś panną. Obydwaj dobrze byśmy na tym wyszli.
- Czemu tak mnie na to namawiasz, co? Dobrze wiesz, że nie przyjechałem tutaj szukać sobie dziewczyny, tylko…
- Osiągnąć sukces z reprezentacją – dokończył za przyjaciela. – Tak, wiem, wiem…
Toni wyciągnął z plecaka magazyn sportowy i otworzył go na pierwszej stronie.
- Thomas? – rzekł, zanim zaczął czytać. Spojrzał na zamyśloną twarz przyjaciela i dodał: – A będziesz mieć coś przeciwko, jak zakręcę się koło Tamary? Skoro ty nie chcesz, to może ja zdołam ją przekonać do siebie. Aczkolwiek wątpię, bo ona nie spuszcza z ciebie oka i zawsze mówi o tobie z taką fascynacją… Ale ja lubię wyzwania.
- Oj, Toni, nie traktuj kobiet tak przedmiotowo.
- Przecież nie powiedziałem nic złego!
- Jeśli Tamara ci się podoba, to możesz spróbować ją poderwać. Ale wolałbym, abyś skupił się na jutrzejszym meczu.
- Jasne, jasne… – odparł nonszalancko i puścił oczko do patrzącej w ich stronę Tamary. Na policzkach dziewczyny pojawiły się różowe rumieńce. Posłała Toniemu nieśmiały uśmiech i schowała nos w książce, którą czytała.

- Ukraińskie powietrze... – Z każdej strony dało się słyszeć komentarze dotyczące Lwowa. Piłkarze kolejno zabierali swoje torby i wchodzili do hotelu, który służył im za bazę na nadchodzące godziny. Był to najwyższej klasy hotel, miał wszystko, czego piłkarz potrzebował do szczęścia, ale teraz musieli oni skupić się na nadchodzącym meczu.
Laura, Joachim oraz Hans siedzieli w lobby i popijali czarne kawy. Od razu zabrali się do pracy, bo przygotowania do meczu to bardzo ważny rytuał. Podczas gdy sami zawodnicy relaksowali się w swoich pokojach, oni musieli ułożyć dokładny harmonogram.
- Za pół godziny zejdziemy do siłowni na lekki rozruch – poinformował Joachim, zapisując coś w swoim skoroszycie. – Będziemy tam z trzydzieści minut… Hans, dopilnuj, aby asystenci zapakowali niezbędny sprzęt. Lauro, czy uzgodniłaś z hotelem menu obiadowe?
- Naturalnie. Ryż, pierś z kurczaka i lekka sałatka. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Dopytywali się tylko o godzinę posiłku.
- Umów na piętnastą. Po obiedzie będzie półtoragodzinna drzemka, a około osiemnastej spotykamy się w auli na naradzie i obgadamy z chłopaki wszystkie szczegóły. Przed siódmą wieczorem wyruszymy na stadion na trening.
- Jasne – przytaknął Hans.
- Lauro, to twój pierwszy mecz, więc dzisiaj pojedziesz z Hansem na stadion nieco wcześniej, aby nadzorować przygotowanie szatni i porozmawiać z mediami. Następnym razem już sama się tym zajmiesz.
- Oczywiście.
- I chciałbym, abyś to ty prowadziła te nasze przedmeczowe spotkania i odprawy. Ja mam głowę zajętą innymi sprawami i nie mam czasu na organizację. Mam nadzieję, że mogę na ciebie liczyć.
- Jak najbardziej. Po to tutaj jestem – odpowiedziała z uśmiechem, odrzucając długie włosy do tyłu. Kobieta wstała, poprawiła spódnicę i przepraszając panów, odeszła w kierunku swojego pokoju. Teraz ona potrzebowała odpoczynku.
Po obiedzie nikt już nie myślał o przyziemnych sprawach. Temat był tylko jeden – mecz z Portugalią. Wszyscy zamknęli się w swoich pokojach i w ciszy oraz spokoju oddawali się relaksowi. Każdy na swój sposób. Jedni oglądali telewizję, drudzy słuchali muzyki, a jeszcze inni po prostu drzemali. Laura wybrała relaks na tarasie, z książką w ręku oraz półmiskiem owoców pod bokiem.
Nie czuła unoszącej się wokół atmosfery meczowej. Pierwszy pojedynek nie wzbudzał w niej żadnych uczuć. Pewnie dlatego, że nie była związana emocjonalnie z tą drużyną, i ogólnie, z piłką nożną. Jutro pewnie się okaże, że w ogóle nie zna zasad tej gry. Może to i lepiej… Nie lubiła, kiedy praca wzbudzała w niej uczucia przywiązania, przynależności… Została przysłana tutaj w zastępstwie. Chciała rzetelnie wykonać swoje obowiązki, a po powrocie do Niemiec rozstać w zgodzie, z poczuciem dobrze wykonanej roboty.
Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek telefonu komórkowego. Spojrzała na wyświetlacz i rozpoznała numer swojego męża. Powróciły do niej wszystkie przykre wspomnienia. Wszystkie żale i smutki. Nie miała ochoty rozmawiać z Jayem. Nie chciała psuć sobie humoru. Ale kiedy dzwonek nie przestawał dzwonić i stawał się coraz bardziej natarczywy, nacisnęła na zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.
- Cześć, Jay – powiedziała, mając nadzieję, że nie usłyszy jego basowego głosu. Chciała, aby był on już przeszłością, aby zapomniał o jej istnieniu. Jednak póki rozwód nie dojdzie do skutku to to się nie stanie. Nic się nie zmieni. Nadal będzie ją nękał telefonami i obwiniał o wszystkie niepowodzenia małżeńskie. Zawsze będzie tak samo…
- Gdzie jesteś? – zapytał, twardym i nie znoszącym sprzeciwu tonem.
- Mówiłam ci przecież… Pracuję zagranicą. Jesteś nieprzytomny, czy jaki? A poza tym nie muszę ci się ze wszystkiego zwierzać.
- Ciekawe, bo tak się składa, że jestem w tym zakichanym Gdańsku, a ciebie tutaj nie ma! Możesz mi to wyjaśnić?
- A co ty robisz w Gdańsku? Po co przyjechałeś? Przestań mnie prześladować, Jay! Nie nękaj mnie w pracy!
- Chciałem tylko pogadać, bo mamy sprawy do załatwienia.
- Ja już skończyłam nasze sprawy. Od teraz naszymi sprawami zajmuje się mój prawnik i to z nim miałeś się kontaktować. Jak wrócę ma cię nie być w Polsce, rozumiesz? Zostaw mnie w spokoju! – mówiła, niemalże płacząc. Miała dość. Była silna, ale do czasu. Nękanie i psychiczne znęcanie się doprowadzało ją do rozpaczy. Była sama, a jedyny człowiek, którego niegdyś kochała, postanowił zabrać jej cały dorobek życia. Nie chciała oddawać mu firmy. To ona na nią harowała od kiedy skończyła studia. Wyrobiła sobie renomę, miała stałych klientów, była znana w branży. Jay zrujnuje jej firmę i pozbawi pracy nie tylko ją, ale także innych ludzi współpracujących z Laurą. Musiała o to walczyć.
- Nie denerwuj się, złotko… Poczekam tu na ciebie.
- Nawet nie próbuj. Nie chcę cię widzieć.
- No to się rozczarujesz. Do zobaczenia – rzekł, odkładając słuchawkę.
Laura ze złości miała ochotę cisnąć telefonem o kafelkową posadzkę. Powstrzymała się w ostatniej chwili, bo doszło do niej, że nie powinna kierować się emocjami. Zwłaszcza tymi negatywnymi. Zamiast tego starła słone krople spływające jej po policzku i wzięła kilka głębokich wdechów. Zamknęła oczy i starała się nie myśleć. Oczyścić umysł.
- Wszystko w porządku? – Za swoimi plecami usłyszała znany męski głos. Odwróciła się za siebie i ujrzała Thomasa, stojącego z dłońmi wepchanymi głęboko w kieszenie ciemnych jeansów i w szarej, cienkiej bluzie. Włosy miał w nieładzie, przyglądał się brunetce spod przymrużonych powiek, osłaniających oczy przed słonecznymi promieniami.
- Obudziłam cię? Przepraszam – odpowiedziała, zbierając z fotela i stolika swoje rzeczy. Chciała to zrobić w miarę szybko, tak, aby młody piłkarz nie ujrzał jej łez. Jednak nie umiała powstrzymać nerwów. Dłonie jej drżały przez co utraciły swą sprawność. Po chwili wszystko, co trzymała, wylądowało na podłodze.
Spojrzała na Thomasa, który nie krył swojego zdziwienia. Laura oddychała głęboko, szukając dobrego wyjaśnienia. Szukając wyjścia z tej sytuacji. Wyjścia z klasą. Widząc Thomasa zatroskanego, zdezorientowanego i jednocześnie takiego dobrodusznego, usiadła na fotelu, chowając twarz w dłoniach.
- Coś się stało? – dopytywał, robiąc krok w jej stronę, ale szybko się cofnął. Zrozpaczona kobieta, zanosząca się płaczem, nie była dla niego codziennością. Nie umiał się zachować. Chciał pomóc Laurze, ale nie wiedział jak.
- Thomas, masz papierosy?
Bez słowa wręczył jej paczkę oraz zapalniczkę. Zajął miejsce obok niej, spoglądał w dal, na piękne lwowskie widoki. Bał się. Cholernie się bał. Miał odwagę stanąć przed osiemdziesięcioma tysiącami ludzi i zagrać w piłkę, miał odwagę stanąć naprzeciwko najlepszego bramkarza świata i patrząc mu w oczy, z premedytacją strzelić karnego, miał odwagę postawić się trenerowi, ale nie miał odwagi spojrzeć w zapłakane oczy Laury.
- Mam cholerne problemy, Thomas. Cholerne – powiedziała, nie przypominając w niczym zdruzgotanej i zrozpaczonej kobiety. Siedziała wyprostowana, z założonymi nogami, włosami lekko opadającymi na ramiona i z papierosem między palcami. Wolno i z wielką gracją wypuszczała z ust kolejne kłęby papierosowego dymu. Wyglądała jak bogini, która właśnie pokonała swojego największego wroga. Była pewna siebie i nieugięta. Patrzyła na niego twardo, ale nie okazywała wyższości. Mimo wszystko była mu wdzięczna, że tu jest, bo samotność w tej chwili by ją zabiła.
- Mogę pani jakoś pomóc?
- Nie, Thomas… Dzisiaj jeszcze jest dobrze, ale jutro się zacznie. Widzisz… W Gdańsku czeka na mnie były mąż, który chce zrujnować mi życie, zabrać wszystko, co mam. Od kilku miesięcy toczę z nim walkę o firmę i czuję, że powoli przegrywam… Nie mam już na to siły, Thomas… - powiedziała, biorąc do ust papierosa. – Boję się – dodała, patrząc mu prosto w oczy. – Bardzo…
- Wszystko się ułoży – odpowiedział, chwytając ją za rękę. Chciał dodać jej otuchy, polepszyć humor, i kiedy zobaczył na jej twarzy blady uśmiech, ucieszył się, że choć na chwilę odsunął złe myśli na bok. – My wszyscy: ja, chłopaki, trenerzy, asystenci, wszyscy, jesteśmy jak rodzina. Jak będzie trzeba, pomożemy pani. Myślę, że może pani na nas liczyć.
- Dzięki, Thomas. To wiele dla mnie znaczy, ale to moja wojna i muszę ją wygrać sama. Jest takie powiedzenie… Umiesz liczyć, licz na siebie. To brutalna dewiza mojej branży i całego mojeg ożycia.
- A co jeśli powiem, że chcę pani pomóc i nie spocznę dopóki tego zrobię?
Laura posłała mu pytające spojrzenie. Zastanawiała się, do czego ten chłopak dąży. Nie mogła uwierzyć, że te słowa padły z jego ust.
- Pani Lauro, trener Flick prosił, aby przejrzała pani te… dokumenty… – Na taras wparowała Tamara, która ujrzawszy Thomasa i swoją mentorkę w dwuznacznej sytuacji, stanęła jak wryta i niemal nie upuściła trzymanych teczek. Czuła jak do oczu napływają jej łzy. Starała się ukryć zmieszanie, ale było to niezwykle trudne. Jak on mógł jej to zrobić?
- Proszę udać, że pani tego nie słyszała – powiedział pośpiesznie piłkarz, zrywając się z fotela. – Pójdę już. Przepraszam…
Thomas zniknął równie szybko co się pojawił. Pozostawił po sobie pustkę, która przeszywała serce Laury. Nie wiedzieć czemu, ale lubiła tego chłopaka. Jako jedyny traktował ją jak człowieka, a nie obiekt seksualny. Obejrzała się za siebie, ale ujrzała tylko swoje odbicie pojawiające się na szklanych oknach pokoju Thomasa. Wzięła głęboki wdech i gasząc papierosa, wzięła od asystentki dokumenty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz