- Czas rozpocząć zabawę! –
krzyknął Bastian, klaszcząc w dłonie. Rzucił swoją niewielką, czarną
torbę na stos walizek czekających na zapakowanie do autobusu, i wsiadł
do busa, zajmując miejsce obok Mario Gomeza. – Ale jestem
podekscytowany! W końcu mecz! W KOŃCU! Ej, chłopaki, co jest z wami? Co
tak cicho? Nie cieszycie się? Za kilkanaście godzin wybiegniemy na
boisko i skopiemy Portugalczykom tyłki!
-
Niektórzy chcieliby się skupić – odparł pochmurnie Thomas, wyglądając
przez okno i widząc Laurę oraz Tamarę, zmierzające w stronę autobusu.
Brunetka cały czas zawzięcie tłumaczyła coś stażystce, na co ta
odpowiadała jedynie skinieniami głowy. Blondynka poprawiła spadające z
nosa okulary i wsiadła do pojazdu, zajmując miejsce na przedzie, tuż za
kierowcą.
- Thomas, weź się uspokój i daj mi się pocieszyć meczem! Tak długo czekałem na te mistrzostwa!
-
Tak się składa, że dla mnie to jest pierwszy europejski turniej i nie
chciałbym pożegnać się z nim już po fazie grupowej. Więc zamilcz i
opanuj emocje. Daj się skupić pozostałym.
-
Patrz, jaki wrażliwy się zrobił. – Bastian dał kuksańca w bok swojemu
pasażerowi, co Gomez odebrał tylko cichym chichotem. Obydwaj zrobili
głupie miny i nałożyli słuchawki na uszy, aby uszanować chęć relaksu
swoich kolegów.
Thomas
był bardzo podekscytowany tą wycieczką do Lwowa, gdzie miał odbyć się
pierwszy mecz fazy grupowej. Na Niemców czekali Portugalczycy, czyli
bardzo trudny rywal. Thomas wiedział, że dobry start jest najważniejszy.
Później gra się znacznie lżej, ale teraz nic nie zależało od niego.
Wszystko było w rękach trenera oraz jego kolegów. Jednak patrząc na
zachowanie Bastiana, notabene dorosłego i doświadczonego
profesjonalisty, miał wrażenie, że jest nielicznym, który tak poważnie
podchodzi do sprawy.
Zaznał
już smaku porażki, przegrywając dwa lata temu w półfinale Mistrzostw
Świata z Hiszpanami, poznał też smak sukcesu, zdobywając brązowy medal
na tym samym turnieju. Ale wbił sobie do głowy i postawił za punkt
honoru, wygranie złota na Euro 2012! I przysiągł, że jeśli ktoś z
drużyny spróbuje (nawet nieświadomie) wyrzucić jego marzenia za okno, to
osobiście skopie mu tyłek. Nie będzie miał oporów przed powiedzeniem
Bastianowi lub komukolwiek innemu, że niepodobna mu się dane zachowanie.
- Thomas, Tamara
znów się na ciebie gapi – powiedział Toni do przyjaciela, kiedy zarówno
oni, jak i cała drużyna, znalazła się już w samolocie lecącym na
Ukrainę. – Ja nie wiem, co ona w tobie widzi… I nie wierzę, że nie
jesteś nią w ogóle zainteresowany. Jest śliczna, taka delikatna,
subtelna. Pasujecie do siebie.
-
Ona nie jest dla mnie, Toni. Nie mówię, że jest brzydka, bo nie jest.
Prawdopodobnie to najładniejsza dziewczyna jaką w życiu widziałem, ale
coś mi nie pasuje. Nie umiem ci tego wytłumaczyć. Po postu nie czuję
chemii.
- A fizykę
czujesz? Thomas, przecież chcesz się zakochać. Gadasz mi te romantyczne
bzdury codziennie i naprawdę byłbym wdzięczny, gdybyś w końcu poznał się
z jakąś panną. Obydwaj dobrze byśmy na tym wyszli.
- Czemu tak mnie na to namawiasz, co? Dobrze wiesz, że nie przyjechałem tutaj szukać sobie dziewczyny, tylko…
- Osiągnąć sukces z reprezentacją – dokończył za przyjaciela. – Tak, wiem, wiem…
Toni wyciągnął z plecaka magazyn sportowy i otworzył go na pierwszej stronie.
-
Thomas? – rzekł, zanim zaczął czytać. Spojrzał na zamyśloną twarz
przyjaciela i dodał: – A będziesz mieć coś przeciwko, jak zakręcę się
koło Tamary? Skoro ty nie chcesz, to może ja zdołam ją przekonać do
siebie. Aczkolwiek wątpię, bo ona nie spuszcza z ciebie oka i zawsze
mówi o tobie z taką fascynacją… Ale ja lubię wyzwania.
- Oj, Toni, nie traktuj kobiet tak przedmiotowo.
- Przecież nie powiedziałem nic złego!
- Jeśli Tamara ci się podoba, to możesz spróbować ją poderwać. Ale wolałbym, abyś skupił się na jutrzejszym meczu.
-
Jasne, jasne… – odparł nonszalancko i puścił oczko do patrzącej w ich
stronę Tamary. Na policzkach dziewczyny pojawiły się różowe rumieńce.
Posłała Toniemu nieśmiały uśmiech i schowała nos w książce, którą
czytała.
-
Ukraińskie powietrze... – Z każdej strony dało się słyszeć komentarze
dotyczące Lwowa. Piłkarze kolejno zabierali swoje torby i wchodzili do
hotelu, który służył im za bazę na nadchodzące godziny. Był to
najwyższej klasy hotel, miał wszystko, czego piłkarz potrzebował do
szczęścia, ale teraz musieli oni skupić się na nadchodzącym meczu.
Laura,
Joachim oraz Hans siedzieli w lobby i popijali czarne kawy. Od razu
zabrali się do pracy, bo przygotowania do meczu to bardzo ważny rytuał.
Podczas gdy sami zawodnicy relaksowali się w swoich pokojach, oni
musieli ułożyć dokładny harmonogram.
-
Za pół godziny zejdziemy do siłowni na lekki rozruch – poinformował
Joachim, zapisując coś w swoim skoroszycie. – Będziemy tam z trzydzieści
minut… Hans, dopilnuj, aby asystenci zapakowali niezbędny sprzęt.
Lauro, czy uzgodniłaś z hotelem menu obiadowe?
-
Naturalnie. Ryż, pierś z kurczaka i lekka sałatka. Wszystko jest
dopięte na ostatni guzik. Dopytywali się tylko o godzinę posiłku.
-
Umów na piętnastą. Po obiedzie będzie półtoragodzinna drzemka, a około
osiemnastej spotykamy się w auli na naradzie i obgadamy z chłopaki
wszystkie szczegóły. Przed siódmą wieczorem wyruszymy na stadion na
trening.
- Jasne – przytaknął Hans.
-
Lauro, to twój pierwszy mecz, więc dzisiaj pojedziesz z Hansem na
stadion nieco wcześniej, aby nadzorować przygotowanie szatni i
porozmawiać z mediami. Następnym razem już sama się tym zajmiesz.
- Oczywiście.
-
I chciałbym, abyś to ty prowadziła te nasze przedmeczowe spotkania i
odprawy. Ja mam głowę zajętą innymi sprawami i nie mam czasu na
organizację. Mam nadzieję, że mogę na ciebie liczyć.
-
Jak najbardziej. Po to tutaj jestem – odpowiedziała z uśmiechem,
odrzucając długie włosy do tyłu. Kobieta wstała, poprawiła spódnicę i
przepraszając panów, odeszła w kierunku swojego pokoju. Teraz ona
potrzebowała odpoczynku.
Po
obiedzie nikt już nie myślał o przyziemnych sprawach. Temat był tylko
jeden – mecz z Portugalią. Wszyscy zamknęli się w swoich pokojach i w
ciszy oraz spokoju oddawali się relaksowi. Każdy na swój sposób. Jedni
oglądali telewizję, drudzy słuchali muzyki, a jeszcze inni po prostu
drzemali. Laura wybrała relaks na tarasie, z książką w ręku oraz
półmiskiem owoców pod bokiem.
Nie
czuła unoszącej się wokół atmosfery meczowej. Pierwszy pojedynek nie
wzbudzał w niej żadnych uczuć. Pewnie dlatego, że nie była związana
emocjonalnie z tą drużyną, i ogólnie, z piłką nożną. Jutro pewnie się
okaże, że w ogóle nie zna zasad tej gry. Może to i lepiej… Nie lubiła,
kiedy praca wzbudzała w niej uczucia przywiązania, przynależności…
Została przysłana tutaj w zastępstwie. Chciała rzetelnie wykonać swoje
obowiązki, a po powrocie do Niemiec rozstać w zgodzie, z poczuciem
dobrze wykonanej roboty.
Z
rozmyślań wyrwał ją dzwonek telefonu komórkowego. Spojrzała na
wyświetlacz i rozpoznała numer swojego męża. Powróciły do niej wszystkie
przykre wspomnienia. Wszystkie żale i smutki. Nie miała ochoty
rozmawiać z Jayem. Nie chciała psuć sobie humoru. Ale kiedy dzwonek nie
przestawał dzwonić i stawał się coraz bardziej natarczywy, nacisnęła na
zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.
-
Cześć, Jay – powiedziała, mając nadzieję, że nie usłyszy jego basowego
głosu. Chciała, aby był on już przeszłością, aby zapomniał o jej
istnieniu. Jednak póki rozwód nie dojdzie do skutku to to się nie
stanie. Nic się nie zmieni. Nadal będzie ją nękał telefonami i obwiniał o
wszystkie niepowodzenia małżeńskie. Zawsze będzie tak samo…
- Gdzie jesteś? – zapytał, twardym i nie znoszącym sprzeciwu tonem.
- Mówiłam ci przecież… Pracuję zagranicą. Jesteś nieprzytomny, czy jaki? A poza tym nie muszę ci się ze wszystkiego zwierzać.
- Ciekawe, bo tak się składa, że jestem w tym zakichanym Gdańsku, a ciebie tutaj nie ma! Możesz mi to wyjaśnić?
- A co ty robisz w Gdańsku? Po co przyjechałeś? Przestań mnie prześladować, Jay! Nie nękaj mnie w pracy!
- Chciałem tylko pogadać, bo mamy sprawy do załatwienia.
-
Ja już skończyłam nasze sprawy. Od teraz naszymi sprawami zajmuje się
mój prawnik i to z nim miałeś się kontaktować. Jak wrócę ma cię nie być w
Polsce, rozumiesz? Zostaw mnie w spokoju! – mówiła, niemalże płacząc.
Miała dość. Była silna, ale do czasu. Nękanie i psychiczne znęcanie się
doprowadzało ją do rozpaczy. Była sama, a jedyny człowiek, którego
niegdyś kochała, postanowił zabrać jej cały dorobek życia. Nie chciała
oddawać mu firmy. To ona na nią harowała od kiedy skończyła studia.
Wyrobiła sobie renomę, miała stałych klientów, była znana w branży. Jay
zrujnuje jej firmę i pozbawi pracy nie tylko ją, ale także innych ludzi
współpracujących z Laurą. Musiała o to walczyć.
- Nie denerwuj się, złotko… Poczekam tu na ciebie.
- Nawet nie próbuj. Nie chcę cię widzieć.
- No to się rozczarujesz. Do zobaczenia – rzekł, odkładając słuchawkę.
Laura
ze złości miała ochotę cisnąć telefonem o kafelkową posadzkę.
Powstrzymała się w ostatniej chwili, bo doszło do niej, że nie powinna
kierować się emocjami. Zwłaszcza tymi negatywnymi. Zamiast tego starła
słone krople spływające jej po policzku i wzięła kilka głębokich
wdechów. Zamknęła oczy i starała się nie myśleć. Oczyścić umysł.
-
Wszystko w porządku? – Za swoimi plecami usłyszała znany męski głos.
Odwróciła się za siebie i ujrzała Thomasa, stojącego z dłońmi wepchanymi
głęboko w kieszenie ciemnych jeansów i w szarej, cienkiej bluzie. Włosy
miał w nieładzie, przyglądał się brunetce spod przymrużonych powiek,
osłaniających oczy przed słonecznymi promieniami.
-
Obudziłam cię? Przepraszam – odpowiedziała, zbierając z fotela i
stolika swoje rzeczy. Chciała to zrobić w miarę szybko, tak, aby młody
piłkarz nie ujrzał jej łez. Jednak nie umiała powstrzymać nerwów. Dłonie
jej drżały przez co utraciły swą sprawność. Po chwili wszystko, co
trzymała, wylądowało na podłodze.
Spojrzała
na Thomasa, który nie krył swojego zdziwienia. Laura oddychała głęboko,
szukając dobrego wyjaśnienia. Szukając wyjścia z tej sytuacji. Wyjścia z
klasą. Widząc Thomasa zatroskanego, zdezorientowanego i jednocześnie
takiego dobrodusznego, usiadła na fotelu, chowając twarz w dłoniach.
-
Coś się stało? – dopytywał, robiąc krok w jej stronę, ale szybko się
cofnął. Zrozpaczona kobieta, zanosząca się płaczem, nie była dla niego
codziennością. Nie umiał się zachować. Chciał pomóc Laurze, ale nie
wiedział jak.
- Thomas, masz papierosy?
Bez słowa wręczył jej paczkę oraz zapalniczkę. Zajął miejsce obok niej, spoglądał w dal, na piękne lwowskie widoki. Bał
się. Cholernie się bał. Miał odwagę stanąć przed osiemdziesięcioma
tysiącami ludzi i zagrać w piłkę, miał odwagę stanąć naprzeciwko
najlepszego bramkarza świata i patrząc mu w oczy, z premedytacją
strzelić karnego, miał odwagę postawić się trenerowi, ale nie miał
odwagi spojrzeć w zapłakane oczy Laury.
-
Mam cholerne problemy, Thomas. Cholerne – powiedziała, nie
przypominając w niczym zdruzgotanej i zrozpaczonej kobiety. Siedziała
wyprostowana, z założonymi nogami, włosami lekko opadającymi na ramiona i
z papierosem między palcami. Wolno i z wielką gracją wypuszczała z ust
kolejne kłęby papierosowego dymu. Wyglądała jak bogini, która właśnie
pokonała swojego największego wroga. Była pewna siebie i nieugięta.
Patrzyła na niego twardo, ale nie okazywała wyższości. Mimo wszystko
była mu wdzięczna, że tu jest, bo samotność w tej chwili by ją zabiła.
- Mogę pani jakoś pomóc?
-
Nie, Thomas… Dzisiaj jeszcze jest dobrze, ale jutro się zacznie.
Widzisz… W Gdańsku czeka na mnie były mąż, który chce zrujnować mi
życie, zabrać wszystko, co mam. Od kilku miesięcy toczę z nim walkę o
firmę i czuję, że powoli przegrywam… Nie mam już na to siły, Thomas… -
powiedziała, biorąc do ust papierosa. – Boję się – dodała, patrząc mu
prosto w oczy. – Bardzo…
-
Wszystko się ułoży – odpowiedział, chwytając ją za rękę. Chciał dodać
jej otuchy, polepszyć humor, i kiedy zobaczył na jej twarzy blady
uśmiech, ucieszył się, że choć na chwilę odsunął złe myśli na bok. – My
wszyscy: ja, chłopaki, trenerzy, asystenci, wszyscy, jesteśmy jak
rodzina. Jak będzie trzeba, pomożemy pani. Myślę, że może pani na nas
liczyć.
- Dzięki,
Thomas. To wiele dla mnie znaczy, ale to moja wojna i muszę ją wygrać
sama. Jest takie powiedzenie… Umiesz liczyć, licz na siebie. To brutalna
dewiza mojej branży i całego mojeg ożycia.
- A co jeśli powiem, że chcę pani pomóc i nie spocznę dopóki tego zrobię?
Laura
posłała mu pytające spojrzenie. Zastanawiała się, do czego ten chłopak
dąży. Nie mogła uwierzyć, że te słowa padły z jego ust.
-
Pani Lauro, trener Flick prosił, aby przejrzała pani te… dokumenty… –
Na taras wparowała Tamara, która ujrzawszy Thomasa i swoją mentorkę w
dwuznacznej sytuacji, stanęła jak wryta i niemal nie upuściła trzymanych
teczek. Czuła jak do oczu napływają jej łzy. Starała się ukryć
zmieszanie, ale było to niezwykle trudne. Jak on mógł jej to zrobić?
- Proszę udać, że pani tego nie słyszała – powiedział pośpiesznie piłkarz, zrywając się z fotela. – Pójdę już. Przepraszam…
Thomas
zniknął równie szybko co się pojawił. Pozostawił po sobie pustkę, która
przeszywała serce Laury. Nie wiedzieć czemu, ale lubiła tego chłopaka.
Jako jedyny traktował ją jak człowieka, a nie obiekt seksualny.
Obejrzała się za siebie, ale ujrzała tylko swoje odbicie pojawiające się
na szklanych oknach pokoju Thomasa. Wzięła głęboki wdech i gasząc
papierosa, wzięła od asystentki dokumenty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz