Samolot reprezentacji
Niemiec wylądował na gdańskim lotnisku kilka minut po godzinie
piętnastej. Zafascynowali piłkarze brali głębokie hausty powietrza,
napawając się jodem, który się w nim znajdował. Większość z nich
mieszkała z dala od morza, więc Gdańsk bardzo spodobał im się jako baza
treningowa. Również dla Laury była to pewnego rodzaju nowość, gdyż –
wstyd się przyznać – ale nigdy nie była nad morzem.
Pod
lotniskiem czekał na drużynę autokar. Brunetka oraz jej stażystka jako
pierwsze zajęły swoje miejsca, lecz zamiast od razu ruszyć w kierunku
hotelu, musiały zaczekać na piłkarzy, którzy biegali po wszystkich
sklepach, w poszukiwaniu niestworzonych rzeczy.
-
Czy oni nigdy nie potrafią się zebrać – rzekła, poirytowana Laura. –
Zawsze trzeba na nich czekać. Cóż za niesubordynacja! Jakbym była
trenerem, to nie pozwoliłabym na takie zachowanie.
-
Widocznie nikt ich nie nauczył dyscypliny. Biorą przykład z Joachima –
powiedziała Tamara, pokazując palcem na obładowanego siatkami trenera,
zmierzającego już w stronę autobusu.
- Nie robi pani zakupów? – zapytał zadowolony, siadając naprzeciwko kobiet. – Z hotelu do sklepu ponoć daleko.
-
Nie robię zakupów w czasie pracy – odpowiedziała, jednocześnie dając
Joachimowi dyskretny sygnał, że to zachowanie jej się nie podoba. Zawsze
stawiała pracę na piedestale, nic nie było od niej ważniejsze – nawet
uczucia. Wykonywała swoje obowiązki sumiennie, oddawała im się w stu
procentach i wymagała tego samego od swoich współpracowników. Jednak już
teraz wiedziała, że w świecie piłki nożnej panują nieco inne zasady niż
w biznesie. Trudno będzie jej się do tego przyzwyczaić, ale obiecała
sobie, że spróbuje, a z czasem może uda jej się nieco zdyscyplinować
drużynę.
Dworek
Oliwki, do którego zmierzała karda, okazał się być bardzo ładnym i
elegancko urządzonym hotelem. Cały był do dyspozycji zespołu, dzięki
czemu drużyna miała zapewniony spokój i swobodę.
Zawodnicy
rozsiedli się w ogromnym lobby, w którym usytuowane były białe kanapy
na złotych nogach, stoliki ze szklanymi blatami, kominek i duży,
kryształowy żyrandol. Wszystko przytulone było lekkim, ciepłym światłem
lamp i świec, a wokół roznosił się piękny zapach świeżych kwiatów.
-
Ful wypas! – zachwycił się Toni. – Słyszałem, że mają tu kryty basen,
więc nawet jak będzie deszcz to można korzystać. A poza tym jest
siłowania, SPA, kino! Normalnie jak w raju!
-
Mam klucze! – Na środku lobby stanęła Laura i dzierżąc w dłoni karty,
które były pokojowymi kluczami, poprosiła, aby każdy kolejno do niej
podchodził po odbiór wejściówki. Tuż za nią stała Tamara, która trzymała
kartkę oraz długopis. – Podawajcie swoje nazwiska i zapisujcie się na
listę. Zgubienie klucza grozi karą, więc radzę wam na nie uważać. Jeśli
ktoś uważa siebie za totalną gapę, to możecie oddawać klucze na recepcję
lub dawać je mi na przechowanie.
- To ja się piszę! – krzyknął jeden z piłkarzy, wywołując przy tym salę śmiechów.
Zawodnicy
kolejno podchodzili do Laury. Ich pokrzepiające uśmiechy sprawiły, że
Laura po raz pierwszy od bardzo dawna poczuła, że jest potrzebna. Od
dawna nie zaznała tego uczucia. Nie miała rodziny ani przyjaciół, jedyna
osoba, którą do niedawna uważała za całe swoje życie, teraz chciała od
niej odejść, zabierając wszystko, na co od lat pracowała. Takie to życie
bywało brutalne…
- A czy mój pokój jest blisko twojego? – zapytał Bastian, uśmiechając się zawadiacko i podnosząc brew do góry.
-
Nie przypominam sobie, abyśmy przeszli na „ty”, panie Schweinsteiger. –
odpowiedziała, chcąc jak najszybciej spławić namolnego chłopaka. – Na
szczęście pana pokój jest w zupełne innej części pensjonatu, więc nie
grożą nam przypadkowe spotkania.
- Szkoda… Ale może się z kimś zamienię.
- Proszę spróbować, jeśli chce pan sobie narobić kłopotów. Następny!
Jako
ostatni do Laury podszedł Thomas Muller. Chłopak sprawiał wrażenie
nieobecnego i zagubionego. Chyba niewiele do niego trafiało. Skupiał się
na oglądaniu lobby oraz słuchaniu muzyki ze swojego telefonu.
- Pokój numer 102 – powiedziała Laura, wręczając mu klucz.
-
To ten… – szepnęła Tamara. Brunetka spiorunowała wzrokiem młodego
zawodnika, poczym chwyciła go za przedramię i niepostrzeżenie odciągnęła
na bok. Przez moment wpatrywała się jeszcze w piłkarzy, którzy powoli
udawali się do swoich pokoi. Nie chciała robić zamieszania i wywoływać
niepotrzebnych plotek, dlatego wolała działać w tajemnicy.
-
Przepraszam za swoje zachowanie, ale musimy porozmawiać – rzekła tak
cicho, że Thomas musiał nadstawić ucha, aby cokolwiek usłyszeć. – Chodzi
o to, że pana pokój znajduje się tuż obok mojego. Chcę uniknąć
niezręcznej sytuacji, dlatego proszę, aby nie wymieniał się pan ze
Schweinsteigerem na pokoje. To dla mnie bardzo ważne.
- Dobrze, nie ma problemu. Wiem,że Basti jest namolny i potrafi być uciążliwy. Zwłaszcza dla kobiet.
- Dziękuję. I niech to zostanie między nami.
-
Oczywiście, ale proszę coś dla mnie zrobić. Proszę mówić mi po imieniu.
Jestem od pani znacznie młodszy i czuję się niezręcznie, kiedy zwraca
się pani do mnie tak oficjalnie.
- A co to znaczy, „znacznie młodszy”? Aż tak staro wyglądam?
- Nie – odparł pośpiesznie, karcąc się w myślach za swój niewyparzony język. – Nie to miałem na myśli…
- Dobra, nie tłumacz się. Umowa stoi.
Thomas posłał jej rozbrajający uśmiech i odszedł w kierunku pokoi.
-
Wiem, że było to nie na miejscu – powiedziała, chwytając za walizkę i
idąc śladami piłkarzy. – Ale było to dla dobra nas wszystkich. Zresztą
sama widziałaś, jak ten bezczelny gnojek się wobec mnie zachowywał. Na
co dzień nie praktykuję takich metod, ale praca wymaga poświęceń.
Zapamiętaj to, Tamaro, i nie mów, że nauczyłaś się tego ode mnie.
-
Dobrze – odpowiedziała blondynka, zakładając włosy na ucho. Laura coraz
bardziej jej imponowała. Była taka pewna siebie, wiedziała, czego chce,
niczego się nie bała. Była jej zupełnym przeciwieństwem. Tamarze od
zawsze podobały się takie kobiety, pragnęła stać się jedną z nich, ale
nie mogła. Była na to za spokojna i zbyt wrażliwa. – A jakie mamy plany
na jutro? To znaczy, jakie zadania pani dla mnie przygotuje?
-
Normalnie powiedziałabym, że zaczynamy pracę od dzisiaj, od zaraz, ale
Joachim powiedział, że dzisiejszego wieczora organizujemy ognisko, więc
masz wolne. Ale tylko dzisiaj. I jutro o ósmej chcę cię widzieć na
nogach, w moim biurze.
- Oczywiście – odpowiedziała pośpiesznie.
-
Dobrej zabawy. – Laura otworzyła drzwi do swojej sypialni i zniknęła za
nimi, zostawiając Tamarę na korytarzu. Dziewczyna weszła do pokoju
znajdującego się naprzeciwko i nie zważając na nic, runęła na łóżko,
odpływając w krainę Morfeusza.
-
Dobry wieczór. – Laura weszła do sali restauracyjnej i zajęła miejsce
przy stole obok Joachima. Mężczyzna uraczył ją przyjaznym uśmiechem i
zabawną historyjką związaną z „lokowaniem” się piłkarzy w pokojach. Nie
bardzo śmieszyło to brunetkę, ale udała, że jest niezwykle rozbawiona,
aby nie robić przykrości trenerowi.
Sala
była pełna. Piłkarze głośno rozmawiali i śmiali się, jednak nikomu to
nie przeszkadzało. Nikomu, oprócz Laurze, która nie była przyzwyczajona
do takiego hałasu. Wówczas zdała sobie sprawę, że praca w tak szerokim
gronie, z tak niefrasobliwymi mężczyznami, wcale nie należy do
najłatwiejszych. Oliver zachwalał swoją posadę, mówił, że nigdy nie
zamieniłby jej na nic innego, ale Laura nie była do końca przekonana o
świetności tego etatu.
-
Siemka, Thomas! – Do pobliskiego stolika, przy którym siedziało kilkoro
blondynów, przysiadł się Bastian Schweinstwiger. Laura nie chciała
podsłuchiwać, ale piłkarze mówili tak głośno, że usłyszałaby ich nawet
jakby siedziała kilka metrów dalej. – Słyszałem, że masz fajny pokój.
- Pokój jak pokój. Nie różni się niczym od twojego.
-
Tak, tak… Co byś powiedział na małą zamianę? Ja mieszkam obok Toniego i
Samiego. Nie wolałbyś być obok swoich dobrych kolegów? Zawsze to
raźniej.
- Wszyscy jesteśmy kolegami.
- Nie bądź taki dyplomatyczny. Dobrze wiesz, że chodzi mi o naszą nową pani manager.
- Sorry, Bastian, ale już się rozpakowałem i nie mam zamiaru teraz tego wszystkiego zbierać. Jest mi tam dobrze.
-
Mi też by było jakbym miał taką laskę za ścianą. Przestań, Thomas,
przecież nie pójdę do trenera, aby mi odstąpił pokój, bo sobie pomyśli
Bóg wie co!
- Możesz
się uspokoić? Ten pokój został mi przydzielony. Masz swój. Powiedziałem
już, że jestem rozpakowany. W szafach wiszą moje ciuchy, w łazience są
moje kosmetyki. Nie będę tego wszystkiego zbierać, bo ty masz jakieś
„widzi mi się”! Przyjmij to, co dał ci los i ciesz się, że w ogóle tutaj
jesteś.
- Matko,
skąd ty się wziąłeś? – zapytał zbulwersowany, lustrując klubowego
kolegę. Thomas zawsze był inny, nie był taki konserwatywny i stanowczy.
Nigdy nie przeszkadzały mu takie akcje i zgadzał się na nie bez
większego problemu. Często był wykorzystywany w ten sposób, ale nie
stawiał się, więc wszyscy myśleli, że nie ma nic przeciwko. A teraz? –
Aaaa… Już wiem, o co chodzi! Tobie też podoba się nasza pani Laura, co?
-
Stuknij się w łeb, Bastian – powiedział, wstając od stołu. – Przez
ciebie straciłem apetyt. Idę, bo muszę jeszcze zadzwonić do domu.
Widzimy się na ognisku.
Thomas
czuł, że wywiązał się z obowiązku, który niespodziewanie na niego
spłynął. Zręcznie dał koledze do zrozumienia, że nie dostanie jego
pokoju, dzięki czemu Laura będzie zadowolona. Mijając ją, posłał jej
spojrzenie, co kobieta przyjęła nieśmiałym uśmiechem.
Wrócił
do pokoju i położywszy się na łóżku, rozmyślał o oczach, uśmiechu i
włosach pani Laury. Musiał się sam sobie przyznać, że ta dziewczyna
bardzo mu się spodobała. Jak to możliwe, że pociąga go dwanaście lat
starsza kobieta? Nie uznawał takich związków.
Nagle usłyszał ciche pukanie do drzwi.
-
Cześć – powiedziała Tamara, która stała na zewnątrz z niewielką tacą,
na której leżał talerz z kanapkami oraz sok pomarańczowy. – Widziałam,
że koledzy nie pozwolili ci w spokoju zjeść kolacji, dlatego pomyślałam,
że ci ją przyniosę. Nie dobrze iść spać z pustym żołądkiem. Proszę –
rzekła, podając mu tacę z uroczym uśmiechem.
-
Ojej, nie spodziewałem się. Dziękuję bardzo. – Zapadła niezręczna
cisza. Thomas patrzył na kanapki, które wyglądały tak apetycznie, że
miał wrażenie, że pochłonie je wszystkie w przeciągu jednej minuty. To
był miły gest ze strony blondynki. Nie chciał wyjść na chama, dlatego
zaproponował jej wejście do środka i wspólne jedzenie.
-
Nie, nie mogę – odpowiedziała pośpiesznie. – Nie mogę spoufalać się z
piłkarzami, ale dziękuję za zaproszenie. Smacznego. – Thomas odprowadził
ją wzorkiem, i zniknął w swoim pokoju, napawając się widokiem i smakiem
pysznych kanapek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz