Młoda blondynka zajrzała
do swojej szafy i wyjęła z nich cienki czarny sweterek. Stopy wsunęła w
wygodne baleriny i zatrzaskując drzwi od pokoju, wyszła w kierunku
hotelowego ogrodu. Panował już półmrok, taras oświetlały romantyczne
lampiony, a drogę do małego stawu i ogniska niewielkie pochodzie płonące
żywym ogniem. Uśmiechnęła się do siebie. Z oddali widziała już
siedzących na kocach, powalonych pniach i wygodnych leżakach piłkarzy,
którzy zanosili się śmiechem. Jeden z nich, niejaki Per Mertesacker,
przygrywał obozowe melodie na gitarze, a jego koledzy podśpiewywali pod
nosem nieznane jej piosenki.
Przycupnęła
obok wielkiego dnia, podkulając kolana i opierając na nich brodę. Była
zbyt nieśmiała, aby do kogoś zagadać. Nie chciała nikomu przeszkadzać i
narzucać się. Wiedziała, że czasami jest zbyt natarczywa i wówczas
ludzie zrażają się do niej. Nie chciała narobić sobie kłopotów w nowej
pracy. A poza tym była nieco onieśmielona obecnością tak sławnych
sportowców.
- Hej. –
Tamara nad swoją głową ujrzała uśmiechniętego Thomasa. Ucieszyła się z
jego obecności. Nieśmiało spojrzała na jego twarz, która mieniła się
czerwono-pomarańczowymi barwami ogniska.
Chłopak
usiadł obok niej. Ich ramiona stykały się ze sobą, co wywołało u
dziewczyny gęsią skórkę. W jej oczach Thomas był bardzo przystojnym
mężczyzną, jego niebiesko-szare oczy, wyglądające niczym kolor
błękitnych wód oceanu, były tak przejrzyste, że można było się w nich
przeglądać. Jednak najbardziej urzekający był uśmiech, który sprawiał,
że topniały wszelkie lody, a kobiece kolana miękły w tempie
natychmiastowym.
-
Przyniosłem herbatę – powiedział młody Niemiec, wyciągając zza pleców
niebieski termos z wrzącym płynem. – Masz ochotę? – Dziewczyna
potrząsnęła energicznie głową. Po chwili dostała z rąk Thomasa
plastikowy kubek, którym najpierw ogrzała sobie dłonie, a dopiero potem
upiła łyk naparu.
- Hm… Bardzo dobra. Malinowa.
-
Moja ulubiona. Moi koledzy z zespołu mówią, że owocowe herbaty są dla
dzieci, ale ja przyzwyczaiłem się do tego słodkiego smaku. Nie lubię
zwykłej herbaty.
- Każdy ma swoje przyzwyczajenia.
Wieczór
upłynął drużynie pod znakiem dobrej zabawy, strasznych historyjek,
kawałów i gry w kalambury. Każdy musiał wziąć udział w zabawie, było to
pewnego rodzaju tradycją zgrupowań niemieckiej kadry. Nieprześcignionym
mistrzem od kilku lat był Philipp Lahm, który został specjalistą
kalamburów, dlatego każdy chciał mieć go w swojej drużynie.
Historia
zakończyła się, kiedy niespodziewanie w szeregi weszła Tamara, która
również miała niemałe doświadczenie w tej zabawie. Jako mała dziewczyna
wyjeżdżała na obozy i kolonie, gdzie kalambury były obowiązkową zabawą
każdego wieczora. W dodatku często wygrywała podczas rodzinnych
wieczorków, organizowanych przez rodziców podczas świąt i innych ważnych
uroczystości.
- Jak
ty to zrobiłaś? Pokonałaś samego Lahma! Myślałem, że już tego nie dożyję
– zaśmiał się Bastian Schweinsteiger, zarzucając ramię na barki
dziewczyny. W tym przyjacielskim uścisku poprowadził Tamarę do stolika,
przy którym siedzieli już Toni Kroos, Lukas Podolski i Mario Gomez,
czyli ekipa „wielkich przegranych każdego zgrupowania”. Panowie nie
mogli nacieszyć się z pierwszego, jakże niespodziewanego zwycięstwa.
Wznosili toasty i przeżywali triumf na każdy możliwy sposób. Przyjęli
dziewczynę do swojego grona w bardzo naturalny sposób. Zupełnie jakby
znali ją od lat, zupełnie jakby była z nimi na każdym poprzednim
zgrupowaniu. Tamara była zadowolona z obrotu spraw, zaprzyjaźniała się z
kolegami Thomasa, który z każdą godziną podobał się jej coraz bardziej.
Z coraz większym zafascynowaniem przyglądała się jego ruchom ciała,
mimice twarzy, sposobie chodzenia, uśmiechania się. Uważała, że
nadawałby się na idealnego partnera.
Zabawa
powoli dobiegała końca. Wieczór chylił się ku końcowi, w zawodników
powoli wkradało się zmęczenie spowodowane podróżą, stresem i
zakwaterowaniem. Każdy potrzebował odpoczynku. Pomimo tego, że i Laura
była wyczerpana, zmieniła swoje postanowienie i mimo wszystko
zdecydowała się pojawić w ogrodzie. Uśmiechała się do spotykanych
piłkarzy, którzy po raz pierwszy zobaczyli ją w takim „nieoficjalnym”
wydaniu. Klasyczne żakiety, galowe spódnice i białe koszule, zamieniła
na zwykłe dżinsy i podkoszulek. Zamiast elegancko opadających na ramiona
loków miała zwykły koński ogon, a na jej twarzy nie było ani grama
makijażu. Wyglądała jak każda przecięta Niemka, a nie szałowa pani
bizneswoman.
- Pani
Kessler przyszła – zauważyła Tamara, machając przyjacielsko do mentorki.
Kobieta posłała jej uśmiech i odwzajemniła gest, aczkolwiek nie był on
podobny do jej sposobu bycia. Musiała się zmienić, bo nie obracała się w
towarzystwie bogatych i poważnych inwestorów, tylko wyluzowanych,
młodych piłkarzy. Zawsze uważała, że uniwersalność to jej najlepsza
cecha, dlatego musiała to teraz potwierdzić.
Laura
podążyła wąską dróżką w kierunku dogasającego już ogniska. Przysiadła
na ogrodowym krześle obok Joachima i Hansa, którzy żywo rozmawiali o
nadchodzących dniach. Przysłuchiwała się tej rozmowie, aczkolwiek nic z
niej nie zrozumiała.
Wówczas
poczuła jak jej kieszeń wibruje. Wyciągnęła z niej telefon i ujrzała na
ekranie znajomy numer. Od razu nacisnęła czerwoną słuchawkę, nie chcąc
psuć sobie tego wieczoru. Mimo to połączenie powtórzyło się kilka razy,
wzbudzając tym zdziwienie głównego trenera.
- Nie odbierzesz? To chyba ważne skoro nie przestaje dzwonić.
Laura przytaknęła i odeszła na parę kroków, odbierając telefon.
- Czego chcesz, Jay?
- Jeśli myślisz, że tak po prostu wyjedziesz i uciekniesz ze wszystkim, a ja cię nie dorwę, to się mylisz!
-
O czym ty mówisz? Ja jestem w pracy, idioto. Wyjechałam do Polski w
sprawach służbowych i zostanę tutaj najwyżej trzy tygodnie – odparła,
podwyższonym tonem głosu. Starała się stłumić wszystkie negatywne
emocje, aby nie wzbudzać zainteresowania wśród wciąż siedzących przy
ognisku piłkarzy. – Nie mogę z tobą teraz rozmawiać. Pracuję.
-
Pracujesz? – prychnął rozmówca. – Jest dwudziesta pierwsza, która firma
otwarta jest do tej pory, co? Lepiej przyznaj się, z kim pracujesz.
Znowu wskoczysz jakiemuś staruchowi do łóżka? Zrobisz wszystko, aby
osiągnąć swój cel, co?
-
To nie jest czas ani miejsce na takie rozmowy. Nie mam ochoty dłużej
słuchać twojego głosu – powiedziała, rzucając uśmiech w stronę trenera i
udając się do hotelu. Magia wieczoru prysła niczym bańka mydlana. Miało
być miło, a tymczasem telefon od byłego męża wszystko popsuł.
-
Mamy do załatwienia sprawy. Miałaś się stawić w biurze i podpisać
dokumenty, a tymczasem uciekłaś sobie do Polski. Bardzo nierozważne i
nieodpowiedzialne posunięcie, Lauro.
-
Nie podpiszę tych papierów, rozumiesz? Nie zdołasz zabrać mi firmy!
Oddałam ci dom i samochód, reszta należy do mnie. Pracowałam na tą firmę
całe życie i jeśli myślisz, że oddam ci ją bez walki, to się mylisz!
Nie pozwolę, aby taka gnida jak ty, zrujnowała całe moje życie i
pozbawiła mnie całego dorobku! Po moim trupie, Jay! – krzyknęła,
rzucając słuchawką i biegnąc w stronę tarasu, znajdującego się na końcu
holu.
Nie zdziwiła się, że drzwi są otwarte. W tym momencie niewiele myślała.
Podbiegła
do barierki i oparła na niej zaciśnięte w pięści dłonie. Na jej
policzkach pojawiły się łzy. Niewiele płakała. Nie lubiła tego robić i
nie robiła tego – zwłaszcza w towarzystwie lub miejscach publicznych.
Pozwalała sobie na to tylko w samotności. Mimo to karciła się w myślach
za okazywanie słabości. Nie było to do niej podobne.
- Niech cię szlak jasny trafi, Jay – mówiła przez zaciśnięte zęby.
Za
jej plecami rozległ się szelest. Przestraszona spojrzała za siebie i
ujrzała Thomasa opierającego się o ścianę. Machinalnie starła słone
krople z policzka i wzięła dwa głębokie wdechy powietrza.
- Śledziłeś mnie?
-
Nie – odparł szybko, chowając ręce za plecy. Wówczas coś uderzyło o
ziemię. Laura wytężyła wzrok, starając ujrzeć w panującym półmroku
przedmiot, który ukrywał Thomas. Chłopak prędko poniósł swoją zgubę i
wsunął pudełko do kieszeni bluzy.
-
Palisz papierowy? – Thomas nie odpowiedział. Stał jak sparaliżowany,
szukając w głowie odpowiednich słów. Bał się powiedzieć prawdę. Miał
wady jak każdy, a jego wadą z pewnością był tytoń. Nie pasowało to do
poukładanego chłopaka, idola dzieciaków i wzorowego sportowca. Nie palił
dużo, ale czasami potrzebował odreagować.
-
Tak, ale proszę nie mówić trenerowi – rzekł, robiąc dwa kroki w jej
stronę. – On nie ingeruje w nasze życie osobiste, uważa nas za dorosłych
i odpowiedzialnych, ale nie toleruje takich rzeczy w trakcie sezonu i
na zgrupowaniach. Jak się dowie, to odeśle mnie do Niemiec, a ja tak
bardzo chcę tutaj być. Bardzo proszę, pani Kessler. Euro jest raz na
cztery lata, to bardzo ważna sportowa impreza, zależy mi, aby tutaj być.
A to – powiedział, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów – to tylko
czynnik, który pozwala zapomnieć mi o stresie. Obiecuję, że już nie
zapalę, zaraz wyrzucę to pudełko, ale błagam… proszę nie mówić
Joachimowi.
- Dobrze,
już dobrze. Opanuj emocje. Nie jestem waszą nauczycielką ani trenerką,
aby mówić wam co jest właściwe, a co nie. To twoja sprawa.
- Nie powie mu pani?
-
Nie – odparła, a po chwili dodała nieco speszona: – Ale ty nie mów o
tym, co tutaj zobaczyłeś. Nie lubię, kiedy ludzie widzą we mnie kruchą
kobietę. Nie chcę, aby to się rozniosło po drużynie.
- Oczywiście. Po dzisiejszym wieczorze, zrobię dla pani wszystko.
Laura
uśmiechnęła się blado na słowa chłopaka. Już kiedyś słyszała to od
mężczyzny, ale z czasem okazało się, że to tylko obietnice bez pokrycia.
- Coraz więcej
tajemnic nas łączy, Thomas – powiedziała, kierując się w stronę wyjścia.
– Nie podoba mi się to, bo zawsze jestem zależna tylko od siebie.
- Dobra pomoc nie jest zła.
-
Tak… Dobranoc, Thomas – powiedziała, znikając mu z pola widzenia. –
Aha… I dziękuję za to, że postawiłeś się Schweinsteigerowi.
- Obiecałem.
Kobieta
posłała mu kolejny blady uśmiech. Dlaczego Jay nie mógł taki być?
Byłaby dzisiaj szczęśliwą mężatką, a nie walczącą o rozwód kobietą w
separacji.
- Dobranoc, Thomas.
- Dobranoc, pani Lauro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz