Rozdział czwarty

Toni, Thomas, Bastian i Lukas siedzieli przy stoliku na tarasie hotelu i rozmawiali o nadchodzącym treningu. Mecz otwarcia zbliżał się wielkimi krokami, więc emocje były coraz większe. Ich pierwszy rywal – Portugalia, to bardzo silna ekipa, która ma szansę na zwyciężenie turnieju, więc musieli się przyłożyć, aby wygrać pierwszy mecz.
Z czasem dołączyła do nich Tamara.
- Cześć, chłopaki – rzekła radośnie. – Cześć, Thomas – dodała, spoglądając z uśmiechem w stronę blondyna.
- Cześć – odpowiedzieli zgodnym chórem. Dziewczyna usiadła na wolnym krześle i przysłuchiwała się rozmowie. Sama miała wiele do powiedzenia, bo od lat interesowała się piłką nożną, a reprezentacja narodowa była dla niej – podobnie jak dla milionów Niemców – oczkiem w głowie.
- Najgorzej będzie miał Philipp, bo musi stawić czoła Ronaldo – powiedział Toni.
- O to się nie martwię – rzekł Bastian. – Rozmawiał już z Mesutem i Samim, a poza tym będę go wspierać. Postaramy się zabić już w zarodku jego zmasowane ataki.
- Jogi też na pewno wymyśli – powiedziała Tamara.
Dziewczyna nie spuszczała z oka Thomasa, który sprawiał wrażenie jakby nieobecnego. Rozglądał się na boki i uciekał wzorkiem, kiedy tylko ich spojrzenia się spotykały.
- Idzie Laura – zauważył Bastian. Cała grupka spojrzała w stronę wejścia do hotelu. – Ale z niej laska!
Pani Kessler wyglądała jak zawsze w czasie pracy. Czarna sukienka za kolano, delikatny makijaż, subtelna biżuteria i długie, rozwiane włosy. Szła w kierunku drewnianego stołu, znajdującego się pod wielkim, czerwonym parasolem, w towarzystwie asystenta trenera – Hansa Flicka.
- Wczorajsze ognisko było bardzo miłe, prawda? – powiedział Hans. – Chłopcy się rozluźnili, spędzili czas w swoim towarzystwie. Mam wrażenie, że te wspólne wieczorki to ich ulubiona część wszystkich zgrupowań. No i te kalambury! – zaśmiał się.
- Integracja jest bardzo ważna, to prawda.
- Tylko zabrakło nam pani. Nie bawiła się pani z nami.
- Tak, przyszłam tylko na chwilkę. Byłam zmęczona podróżą, ale nie chciałam, aby pomyślano, że jestem aspołeczna.
- Pani? Pani Lauro, proszę nawet tak nie żartować – powiedział z uśmiechem. – Wszyscy cieszymy się, że jest pani z nami. Dodało to świeżego powiewu tej drużynie, bo zazwyczaj nie mieliśmy tak pięknych kobiet w swoich szeregach.
- Oh, panie Flick, proszę tak nie mówić… Zaczynam się rumienić. – Laura zakręciła kosmyk włosów wokół palca, poczym zaśmiała się zalotnie. Adoracja ze strony mężczyzn polepszała jej samopoczucie. Czuła się piękna.
- To szczera prawda, pani Lauro, szczera prawda. Zaraz mam zebranie z Joachimem, ale może miała by pani ochotę na wspólną kolację dziś wieczorem? Nie zobowiązującego. Opowiedziałbym pani o naszej drużynie i takie tam…
- Hm… To bardzo dobry pomysł – odpowiedziała z uśmiechem. – O ósmej?
- Świetnie. Do zobaczenia – odparł z uśmiechem i pogwizdując odszedł w stronę hotelu.
Laura otworzyła swoją teczkę i rozpoczęła pracę. Musiała zaplanować kilka bardzo ważnych rzeczy i potrzebowała spokoju, jednak nie było jej to dane. Tuż po odejściu Hansa, do jej stolika przysiadł się Bastian z zawadiackim uśmiechem i błyskiem w oku.
- Cześć – powiedział, stawiając przed nią szklankę z sokiem. – Dla ciebie.
- Nie przypominam sobie, abyśmy przechodzili na „ty”, panie Schwainsteiger. Mimo wszystko, dziękuję – odpowiedziała, upijając łyk podanego napoju. Nie zwracając uwagi na towarzysza powróciła do swoich materiałów, leżących na stole przed nią.
- Dlaczego jest pani dla mnie taka niemiła? – zapytał, ruszając charakterystycznie brwiami. Wystawił do słońca swoją pełną buzię i czekał na odpowiedź ze strony pani Kessler. Ta sprawiała wrażenie nieobecnej. Przepełnionym bólem wzrokiem patrzyła na zdjęcie, które trzymała w dłoniach. – Wszystko w porządku?
- Słucham? Tak, tak, w porządku – odparła, pośpiesznie chowając fotografię między karki papieru. Zebrała swoje rzeczy i bez słowa poszła do hotelu.
- Leci na mnie – zaśmiał się Bastian, kiedy podeszli do niego koledzy, z którymi wcześniej przebywał. Wypiął pierś do przodu, uniósł głowę wysoko do góry i nie zwracając na nic uwagi udał się do swojego pokoju, zostawiają w samotności zdezorientowanych przyjaciół. Ci spojrzeli na siebie porozumiewawczo i zgodnie postukali się palcem po czołach.
- Tak się napalił, że nie myśli głową – zarechotał Lukas, odchodząc w stronę basenu. Tuż za nim podążył Thomas, zostawiając Tamarę i Tonego samych. Młody chłopak spojrzał na blondynkę.
- Idziemy gdzieś?
- Dokąd? – zapytała zaskoczona zaproszeniem.
- Nie wiem… Coś zjeść, napić się koktajlu.
- Hm… - Tamara spojrzała z nostalgią w stronę Thomasa, który kompletnie nie zwracał na nią uwagi. – Chyba…
- Tamara! – W drzwiach hotelu pojawiła się Laura, która przywołała stażystkę do siebie. – To, że piłkarze mają wolne, nie znaczy, że ty też. Zapraszam do pracy!
- Może innym razem – rzuciła wstronę Toniego i pobiegła do mentorki.

Wieczór nie należał do najcieplejszych. Laura założyła wąską spódnicę za kolano, czerwoną, elegancką bluzkę i bolerko. Zeszła do hotelowej restauracji, gdzie czekał już na nią Hans. Przywitali się serdecznym uśmiechem. Laura zajęła miejsce przy stole, czekając aż jej towarzysz zrobi to samo.
- Wygląda pani pięknie jak zawsze – powiedział mężczyzna. – Czego się pani napije?
- Może być lampka szampana.
Hans wezwał kelnera i zamówił u niego dwie lampki musującego trunku.
- Jak się pani u nas podoba?
- Bardzo! Nigdy nie pracowałam z tak dużym zespołem. Można powiedzieć, że wszystko jest dla mnie nowe, ale lubię wyzwania. Myślę, że się odnalazłam i całkiem nieźle mi idzie.
- Idzie pani bardzo dobrze. Jak tylko panią zobaczyłem w Monachium, to wiedziałem, że tak będzie. Bije od pani profesjonalizm.
Kobieta uśmiechnęła się i upiła trochę szampana, którego przed chwilą przyniósł młody chłopak z muszką pod szyją. Założyła niesforne kosmyki długich, brązowych włosów na ucho i powiedziała:
- Proszę mi coś opowiedzieć o drużynie. Wydają się być fajnymi chłopakami…
- To prawda! Nie mogę powiedzieć nic złego na tych chłopców – rzekł, robić pauzę, gdyż właśnie w tym momencie do restauracji weszli Bastian, Toni, Holger oraz Mario Gomez. Panowie zanosili się głośnym śmiechem, używali wulgarnych słów i nie zachowywali się stosownie do miejsca. Laura spojrzała pytająco na Hasna, na co ten odpowiedział tylko stłumionym uśmiechem. – Zazwyczaj bywają grzeczni – odparł zawstydzony. – Panowie, czy można pół tonu ciszej? – upomniał chłopaków, kiedy usiedli niedaleko ich stolika i nie zaprzestawali głośnego zachowania.
Piłkarze spojrzeli na asystenta i pokiwali twierdząco głowami, ale po kilku minutach ciszy, harmider powrócił.
- Przepraszam cię za nich – powiedział, dopijając resztę szampana z kieliszka. – Może się przejdziemy wokół stawu? Na zewnątrz na pewno jest przyjemniej.
- Wolałabym nie, bo jest trochę zimno, a poza tym komary. – Laura wzdrygnęła się na samą myśl o tych natrętnych owadach. – Na pewno jeszcze będzie niejedna okazja, aby się lepiej poznać – dodała, głaszcząc go po ramieniu i posyłając serdeczny uśmiech. – A tymczasem już pójdę, bo jutro mam masę pracy. A poza tym chciałam wstać wcześnie rano, aby pobiegać po plaży. Wstyd się przyznać, ale nigdy nie widziałam morza – zaśmiała się, chowając twarz w dłoniach.
- Naprawdę? No to jutro czekają na panią wielkie wrażenia! A dokąd pani jeździła na wakacje, skoro nie nad morze? Wydaje się, że woda to idealne miejsce na odpoczynek.
- Tak, ale nie mam zbyt często wakacji. Mam tyle pracy, że często mi znaleźć czas na odpoczynek. A poza tym, mój mąż preferował góry i jeziora. Miał uczulenie na słoną wodę, dlatego jej unikaliśmy.
- Ah, ma pani męża…
- W zasadzie, to nie. Już nie. Jesteśmy w trakcie rozwodu, to bardzo trudna sprawa, dlatego ciągle się przedłuża.
- Rozumiem. Znam świetnych prawników.
- Ja też. Radzę sobie, ale dziękuję – odparła z uśmiechem. – I dziękuję za ten wieczór. Było naprawdę bardzo miło.
- Polecam się na przyszłość.
- Dobranoc, panie Flick.
- Dobranoc, pani Lauro.
Kobieta wróciła do swojego pokoju, zaskoczona, że tak szybko udało jej się zauroczyć asystenta trenera. Nie robiła tego specjalnie, po prostu taka już była. Lubiła adorację i nie opierała jej się za bardzo. Po tym jak mąż ją zostawił, twierdząc, że jest niezrównoważoną kobietą, skaczącą z kwiatka na kwiatek, i zdradzającą go na każdym kroku, straciła pewność siebie, ale na szczęście na krótko. Jej były mąż, Jay, uświadomił ją tylko, że była dla niego za dobra. Nie widział tego jak się stara, jak wiele poświęca, aby ich życie było idealne. Sam nic z siebie nie dawał. Musiało to wreszcie doprowadzić do końca. I doprowadziło. Po pięciu latach szczęśliwe małżeństwo przeszło do przeszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz